wtorek, 2 kwietnia 2024

Old Oak, czyli gdy jesz razem, trzymasz się razem

Materiału na miesiąc, więc nic tylko sobie teraz to rozplanować, ale ponieważ wciąż dochodzą rzeczy świeże, to będzie trudno to pomieścić... Może będę przeplatał rzeczy starsze i nowsze, żeby o niczym nie zapomnieć? Do końca tygodnia miałem uporać się z zaległościami teatralnymi ale w tym tygodniu kolejne dwa spektakle :)

Na dziś o filmie, o którym chciałem pisać w święta. Choć jego premiera dopiero za około miesiąc, już pewnie można go gdzieś upolować na pokazach specjalnych. I moim zdaniem zdecydowanie warto. Jak większość filmów Kena Loacha. Gość mimo wieku (choć teraz zapowiada pożegnanie) nie traci serca, które ma zdecydowanie po lewej stronie. W swoich filmach opowiada zwykle o ludziach prostych, których system ma trochę w nosie, o tych najbardziej poszkodowanych przez różne zmiany społeczno-polityczne. I tak jest i tym razem. Ponieważ jednak czuje zmiany jakie zachodzą w Europie, tym razem przygląda się również imigrantom, którzy wciąż szukają tu lepszej przyszłości, a napotykają niejednokrotnie na niechęć i zarzuty, że rządy bardziej pomagają im niż własnym obywatelom. 

Czy w czasach gdy więcej w nas nieufności, strachu o przyszłość, wrogości i frustracji, jest jeszcze możliwa przyjaźń, życzliwość i solidarność?
Nie ukrywam, że takich historii szukam i potrzebuję, bo mam wrażenie że niczym kropla drążą skałę naszej obojętności. Nie zawsze dobrze się kończą, nie obiecują powszechnego szczęścia, ale pokazują że mimo wszystko można robić coś dobrego, a to dobro zwykle w jakiś sposób powraca, zaraża innych. W moich ostatnimi czasy dość depresyjnych stanach, to taka łyżka miodu do herbaty...


 

Niewielkie miasteczko na północy Anglii. Dawniej tętniące życiem, pełne dumnych górników, którzy ciężko pracowali i cieszyli się, że mogą zapewnić przyszłość dla swoich rodzin. Dziś niewiele z tego zostało w ludziach... Czują że przegrali, że są zapomniani i trochę wegetują, ciesząc się z drobnych rzeczy. Stać ich na piwo w lokalnym pubie, na to by coś zjeść i nawet więcej nie oczekują od życia. Wielu tych, którzy jeszcze chcą walczyć, wyjeżdża, a ich domy natychmiast skupują jakieś dziwne firmy i wynajmują za niewielkie pieniądze imigrantom, którzy sprowadzają się wtedy wielopokoleniowymi rodzinami. Nic dziwnego, że lokalsi są wściekli na takie porządki i nawet akty przemocy i nietolerancji jakoś są dziwnie ignorowane lub usprawiedliwiane. Niby żaden sam by nie uderzył, tylko pod nosem rzuca inwektywy, ale gdy chłopak sąsiedztwa pobije w szkole "ciapatego", to szuka się usprawiedliwienia. "Nie jestem rasistą, ale...". Pewnie każdy z nas słyszy takie teksty.


W takiej atmosferze poznajemy TJ Ballantyne'a, właściciela pubu, który ciągnie już ostatnimi oszczędnościami. On mimo że mu ciężko, potrafi nie tylko porozmawiać, posłuchać, zainteresować się, ale i nie odmówi pomocy gdy się go o to poprosi. I tak, mimo początkowych napięć rodzi się coś niesamowitego - miejsce pomocy dla biednych, niezależnie od pochodzenia, kultury i wyznania, z którego korzystają zarówno Syryjczycy jak i miejscowe dzieciaki, które też nie zawsze mają co jeść, gdy rodzic woli zaglądać do butelki niż do lodówki. Tak wiele ich różni, ale jak się okazuje sporo też łączy. I razem mogą się wspierać, a dzięki temu odzyskać też poczucie godności. Komuś są potrzebni, dla kogoś są ważni.
Gdy na końcu ogląda się autentyczne zdjęcia z niewielkiego miasteczka koło Durnham, uświadamiamy sobie, że to nie fikcja, że na Wyspach takie doświadczenie wspólnoty się zdarza i właśnie ono zainspirowało Loacha do stworzenia tego filmu. Może i dość emocjonalnie mało skomplikowanego, odbieranego jako lewicowa agitka, ale wiecie co? Mam to w nosie. I myślę, że daleko temu reżyserowi do politycznej demagogii. Czasem może i upraszcza, sprawia że zawsze nasze serce biegnie ku temu słabszemu, czyż jednak właśnie tak nie powinno być? 


Może i ciekawie byłoby zobaczyć socjologicznie i psychologicznie pogłębione obrazy i postacie, Loach jednak zawsze woli poruszać widza jakąś historią. Trochę moralizuje, daje proste diagnozy, ale tak mało jest dobrych filmów tego typu. Jego - zawsze trzymają poziom!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz