wtorek, 26 września 2017

Olive Kitteridge - Elizabeth Strout, czyli rozczarowani życiem

Czy ja dobrze liczę? Notka numer 2500? Ha! Dzień po dniu, kawałeczek po kawałeczku, zdanie po zdaniu, nieporadnie, ale zbieram ulotne wrażenia, przemyślenia, aby się nimi dzielić.  Uściski dla wszystkich tych, którzy mnie wspierają, szczególnie dla małżonki, bo ma anielską cierpliwość :)

Dziś jednak bez tortu, fajerwerków. Po prostu kolejna notka, choć tym razem wybrałem dla Was coś bardzo smakowitego. Dużo słyszałem dobrych słów o prozie Elizabeth Strout, ale dopiero po obejrzeniu Olive Kitteridge (recenzja tu), wpisałem ją sobie na listę "koniecznie do przeczytania". Ten tom to początek, obiecuję, bo już w zasięgu ręki kolejne, w tym najnowsza, dopiero co wydana "To co możliwe".
Nawet trudno mi jakoś zdefiniować jej prozę, ale uwierzcie, że porusza do głębi. W tym jest tyle emocji, codzienności, niby zwyczajnej, ale w niej jest masa prawdziwego życia. Słów, których czasem nie potrafimy wyrazić, czy nawet sobie uświadomić, a tu nagle okazuje się, że poprzez prozaiczne sprawy, gesty, spotkania, dociera do nas coś bardzo głębokiego. Jak choćby tu, w "Olive Kitteridge", w tych kilku odsłonach (raczej bym je nazwał połączonymi opowiadaniami, a nie rozdziałami), gdy przyglądamy się życiu mieszkańców niewielkiego miasteczka Crosby w stanie Maine. Wszystkie spina postać Olive, kobiety trochę zgorzkniałej, bardzo zasadniczej w kontaktach z innymi, odbieranej jako surowa, szorstka, nieprzyjemna. Poznajemy ją w scenkach rodzinnych gdy ma lat 40, ale chyba najbardziej porusza nasze serca, gdy widzimy gdy jej dom powoli pustoszeje, gdy musi zmierzyć się z samotnością, pustką.

W serialu udało się genialnie uchwycić jej rys psychologiczny, ale tam z konieczności pewne wątki zostały pominięte, nie zobaczyliśmy wszystkiego. Tam widzieliśmy wyraz jej twarzy, słyszeliśmy słowa, tu słyszymy jej myśli. To jak myśli o swoim mężu, z którym przeżyła tyle lat, jak znoszą oboje wzajemne wady, pretensje i żale. Jak myśli o swoich byłych uczniach, sąsiadach, znajomych, o wszystkich tych, których problemy mogła w jakiś sposób poznać. Z jednej strony chłodna, zasadnicza, ale jednak w tym jej odpychającym czasem zachowaniu potrafi też zatrzymać się przy kimś, wzruszyć się jego losem, choć zwykle przecież wszelką bezinteresowność, życzliwość dla innych, którą widziała np. u męża, bezlitośnie wyśmiewa jako naiwną. 
Niewiele jest powieści, w których o cierpieniu, samotności, starzeniu się, pisze się tak prawdziwie, gorzko, a jednocześnie w sposób ciepły, nie pozbawiony jakieś światełka nadziei. Choćby to była nadzieja na szybki koniec.
Olive łączy wszystkie te opowiadania, ale poznajemy więcej postaci mieszkańców Crosby, czy przyjezdnych, którzy tu wpadli. Amerykańska prowincja, zupełnie inne tempo życia, czasem to wygodna, bezpieczna przystań, schronienie przed problemami, a czasem pułapka, z której chce się uciec. Tylko dokąd... Historie tych ludzi zwykle nie są wesołe, ale Strout nie zamierza nas głaskać po głowie. Pokazuje jednak, że można sobie z życiem poradzić, pogodzić się z tym co trudne i nieuniknione, choć na chwilę znaleźć jakiś własny spokój. Niby bliscy, ale czasem mimo wszystko tak niewiele o sobie wiemy, jesteśmy tak zamknięci. Ta druga osoba po latach częściej męczy i drażni, niż wywołuje ciepłe uczucia i dopiero gdy jest za późno czujemy jak wielka jest pustka bez niej.
Piękna i wzruszająca książka. Pewnie spodoba się głównie wrażliwcom, ale moje serce podbiła całkowicie. Smutna czy depresyjna? I tak i nie. Sami musicie się przekonać. Na pewno bardzo poruszająca. Podobnie jak i serial.

2 komentarze:

  1. Gratuluje wytrwalosci! I bardzo goraco polecam najnowsza ksiazke Strout, "To, co mozliwe". Jest to absolutnie rewelacyjny zbiór opowiadan o powiazanych ze soba na rózne sposoby osobach. Pojawia sie tam równiez Lucy Barton, bohaterka poprzedniej powiesci autorki "Mam na imie Lucy", i, choc nie jest to konieczne, to proponuje jej lekture przed rozpoczeciem "To, co mozliwe".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chyba ciekawość weźmie górę i najpierw przeczytam "To co możliwe", ale dwie brakujące mam już w e-bookach, teraz rozglądam się za papierem, bo chcę mieć też na półce. Pewnie powolutku, bo pensja nie pozwala na szaleństwa, ale zgromadzę :)

      Usuń