I do takiego właśnie domu trafia ranny kapral John McBurney (Colin Farrell). Uratować mu życie to chrześcijański uczynek, ale co zrobić z wrogiem pod własnym dachem gdy już odzyska przytomność?
I tu zaczyna się prawie komediowy ton, gdy obserwujemy jak zarówno dojrzałe kobiety, jak i podlotki zaczynają toczyć grę o jego uwagę, jak oddychają z ulgą gdy wszystkie podejmują decyzję, by nadal mógł przebywać w ich domu. On też wyczuwa ich zainteresowanie i umiejętnie je rozgrywa, poświęcając zarówno uwagę najstarszej z nich (Nicole Kidman), jak i flirtując z jej pomocnicą (Kirsten Dunst), czy z najstarszą z uczennic (Elle Fanning), żartując z młodszymi dziewczynkami. Obserwujemy ich starania, przypodobywanie się... Wojna dzieje się jakby zupełnie gdzieś w innym świecie. To nie znaczy jednak, że ten ich spokój będzie trwał wiecznie. Jedne facet w domu pełnym kobiet (i dziewcząt)? To nie może się skończyć dobrze. I to zarówno ze względu na nie, jak i na niego. On kusi, czaruje, wie, że to może być dla niego wymarzone schronienie na czas wojny, ale i one przecież zdają sobie sprawę, że przekraczają pewne granice, chcą choć na chwilę wyrwać się z tych krępujących je gorsetów, marzą o romantycznym (i fizycznym) uniesieniu. Walczą o mężczyznę, rywalizują, a John McBurney umiejętnie z tego korzysta. Gdyby nie ostatnie pół godziny, wyszedł by z tego kostiumowy, urokliwy melodramat z odrobiną humoru. Końcówka jednak mocno zmienia odbiór całości.
Jako thriller nie porywa, ale za to jak cudownie to jest sfotografowane.
Za seans ukłony dla Kina Atlantic.
Właśnie mam na półce książkę, której ekranizacją jest ten film. Ciekawe jak ją odbiorę :)
OdpowiedzUsuńMam w planach ten film, ale w moim kinie jeszcze nie jest wyświetlany. To akurat dobrze, bo wcześniej chciałabym przeczytać książkę, która jest podstawą scenariusza i czeka w kolejce do czytania. Jedyne co mnie odstrasza to nazwisko reżyserki. Pamiętam film Sofii Coppoli o Marii Antoninie, który zrobił z francuskiej królowej rozwydrzoną,infantylną idiotkę, a całość była podkolorowana amerykańską muzyką pasującą do sfilmowanej epoki oraz francuskiego dworu jak pies do jeża. Temat fajny, postać ciekawa, a wyszło głupio, infantylnie i żenująco.....
OdpowiedzUsuńwidać lubi eksperymentować, bo choć nie znam powieści, to czytałem, że sporo pozmieniała jeżeli chodzi o wydźwięk powieści.
UsuńNo to odstraszyłeś mnie podwójnie....
Usuńale to może być ciekawe, porównać potem. W książce kapral jest podobno od początku trochę podejrzany, taki ukryty psychopata, a tu raczej skupieni sprawia on wrażenie lawiranta, ale na pewno nie niebezpiecznego
UsuńNa pewno porównam, opiszę wrażenia zarówno z lektury jak i z filmu, boję się tylko, że reżyserka spłyci temat i pominie wiele ważnych wątków, jak zrobiła we wspomnianym wcześniej filmie o Marii Antoninie.
Usuń