niedziela, 24 września 2017

Martwy błękit - Krzysztof Bochus, czyli brunatne chmury nadciągają



Wcale nie tak dawno pisałem o bardzo dobrym debiucie Krzysztofa Bochusa pt. "Czarny manuskrypt", a tu lada dzień, nakładem wydawnictwa MUZA, ukaże się już oficjalnie drugi tom z radcą kryminalnym Christianem Abellem w roli głównej. Od razu powiem Wam, że równie smakowity i z podobnymi zaletami jakie wyliczałem przy tomie pierwszym. Ciekawy bohater, nieźle rozpisana intryga i to co zawsze w kryminałach retro jest wisienką na torcie, czyli świetnie opisane tło historyczne. Tu powiedziałbym ta wisienka jest wyjątkowo duża, bo oprócz interesujących opisów miasta, różnych scen towarzysko-społecznych, mamy jeszcze dodatkowo tło polityczne i jeszcze sporo ciekawostek na temat żydowskiej kabały, malarstwa. No tak, wspomniałem o mieście, a Wy nie znacie jego nazwy. Otóż bohater po zakończonej sukcesem sprawie dostał szansę na powrót do Gdańska. To właśnie na terenie Wolnego Miasta oraz w sąsiednim Sopocie, z całą ich atmosferą połowy lat 30, będzie działa się akcja powieści.
 
Powrócą pewne wątki z tomu pierwszego, ale z jeszcze większym nasileniem - wszak zwolennicy Hitlera rosną w siłę, nastroje są coraz bardziej radykalne i już nawet apolityczna w teorii policja nie ukrywa swoich sympatii. Abell jest osamotniony w swojej niechęci wobec narodowo-socjalistycznych prymitywów, czując, że tak naprawdę wcale nie chodzi ich przywódcom o dobro Niemiec, a jedynie o nieograniczoną władzę, co może skończyć się dla kraju podobną tragedią jak poprzednio. On chce jedynie być uczciwym gliną i ścigać przestępców, nie czyniąc wśród nich podziałów na rodaków, Polaków, czy Żydów. Jego przełożeni mają już na ten temat trochę inne zdanie. Ta atmosfera miasta, niepokój, jaki na długo przed wybuchem wojny już odczuwało wielu ludzi, sprawiają, że chwilami nawet większą uwagę poświęcamy w lekturze właśnie tym smaczkom, a nie jedynie śledztwu. To nie znaczy, że jest ono mało interesujące, choć chwilami możemy być zaskoczeni źródłami niektórych hipotez, ale to tło po prostu jest równie ciekawe jak samo dochodzenie.

Towarzysząc radcy prawnemu i jego pomocnikowi, wachmistrzowi Kukułce, będziemy mieli okazje zajrzeć do okazałych willi bogaczy, do nielegalnego kasyna, chodzić uliczkami Gdańska i Sopotu, zaglądać do sklepików i knajp, czy spotykać się z przemytnikami w porcie. Nie znam oczywiście na tyle dawnych planów i historii tych miejsc, by sprawdzać wierne odtworzenie realiów, ale naprawdę sprawia to wrażenie bardzo profesjonalnego przygotowania przez autora wszystkich szczegółów. To się po prostu chłonie i łapałem się przy lekturze, że dzięki niektórym opisom, z łatwością wyobrażałem sobie różne miejsca. 
Ich śledztwo będzie dotyczyć morderstwa pewnego bardzo znanego żydowskiego przedsiębiorcy i kolekcjonera dzieł sztuki. Kolejne tropy będą prowadzić ich do różnych członków rodziny bogacza, ale choć przełożeni chcą zamknąć sprawę jak najszybciej, Christian Abell wciąż drąży dalej w poszukiwaniu nie tyle sprawcy, ale motywów, aby odkryć prawdę, którą jak czuje, ktoś chce przed nim zasłonić. Więcej zdradzał nie będę. I choć powtarzanie pewnych schematów z tomu pierwszego (np. ryzykowanie życiem i wychodzenie z opresji mimo wszystko cało) trochę mi się nie podobało, to całość uważam za naprawdę bardzo dobry kryminał. Nie tylko wciąga fabułą, ale i przykuwa uwagę całym tłem, różnymi wątkami pobocznymi. A sam bohater po prostu da się lubić. Choć nie wróżę mu już długiej kariery w Kripo. Idą czasy, które nie są dobre dla ludzi, którzy mają taki charakter i system wartości. Niestety. 
Tym bardziej jestem ciekaw co dalej wymyśli Krzysztof Bochus. Bo nie ukrywam, że liczę na ciąg dalszy.  

Miała być krótka notka, a tu się okazuje, że chętnie bym pisał dalej, choćby o wachmistrzu Kukułce, kolejnej postaci fajnie nakreślonej i jego specyficznych metodach, o wątku miłosnym, który nie jest ani zbyt ckliwy, ani zbyt wulgarny (a to nie tak częste), o... 
Tyle, że podobno takie mamy czasy, że w internecie czyta się tylko pierwszy akapit. Więc co ja się będę produkował. Liczę tylko, że pierwszych kilka zdań tam zawartych nie umknie Waszej uwadze. Po prostu obie książki tego autora mocno polecam!

6 komentarzy:

  1. Przypomniales mi taki serial z lat 80-tych, "Na klopoty Bednarski". Widziales go moze?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kojarzę. Ale jednak tam nie było az tak ciekawego tła, jednak książka i nasza wyobraźnia pozwala więcej zobaczyć niz serial z niewielkim budzetem

      Usuń
    2. Krzysztof Bochus25 września 2017 06:08

      Bardzo dziękuję za wnikliwą i świetnie napisaną recenzję.

      Usuń
    3. Panie Krzysztofie, cała przyjemność po mojej stronie

      Usuń
  2. Faktycznie w "Martwym błękicie" wisienka na torcie jest niemała, ale w końcu jesienią, gdy za oknem chłodno, można pozwolić sobie na większa ilość słodyczy - choćby literackich. :) Książka - podobnie jak poprzednia część - jest świetna, dopracowana i wciąga od samego początku, więc pozostaje nam tylko przyłączyć się do poleceń! Jak zawsze - świetna recenzja! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. biegnę sprawdzić u Was cenę i jeżeli będzie dobra, to roześlę info po znajomych, namawiając do kupna. Może jakieś pakiety przy okazji, jak to robi ZNAK, dołączając starszy tytuł do nowości?

      Usuń