wtorek, 30 lipca 2013

Autostopem przez galaktykę, czyli sól się może przydać, a ręcznik jest wręcz niezbędny (z instrukcji do seansu)



Do końca miesiąca by wykonać "plan" zostało mi jeszcze dwie notki, ale ponieważ jutro raniutko biorę już kierunek na Kostrzyn, dziś więc dwie notki: najpierw coś zupełnie na luzie i pełne absurdalnego humoru, a wieczorem obiecywany kolejny pakiet rozdawajki - tym razem 3 książki na sierpień... 
Nigdy nie ukrywałem, że jeżeli chodzi o poczucie humoru bliżej mi do Monthy Pythona, Brytyjczyków i kina absurdu niż do tematów fizjologiczno-obscenicznych jakie królują w komediach zza Oceanu. Dlatego mimo różnych niedociągnięć, niewielkich budżetów i wszelkiej krytyki, zawsze nieźle się bawię na produkcjach typu "Autostopem przez galaktykę". Inteligentne, cięte dialogi, przewrotne i zupełnie szalone pomysły, które za nic mają dotychczasowe utrwalone schematy i nasze wyobrażenia, gra z konwencją - za to wszystko uwielbiam takie pokręcone produkcje... Od razu zastrzegam, że nie znam pierwowzoru, a więc powieści Douglasa Adamsa i jego słuchowiska radiowego, podobnie więc jak w przypadku różnych ekranizacji Pratchetta nie mam zamiaru porównywać różnych wątków, zmian - po prostu cieszę się tym co widzę i mogę jedynie zacierać ręce na jeszcze większą przyjemność jaka przede mną przy lekturze... 
Już sam początek daje odczuć czego możemy się spodziewać - delfiny, które wyjaśniają nam nasze miejsce w teorii ewolucji istot rozumnych (nad nami nie tylko one, ale i myszy), potem zniszczenie ziemi (bo ma tamtędy przechodzić kosmiczna autostrada). Ładne wejście w historię. A dalej mimo pewnej linearności fabuły i tak spodziewajmy się raczej nie tyle logiki co dalszego teatru absurdu. Uratowana przypadkiem dwójka ludzi stanie oko w oko z różnymi obcymi cywilizacjami, przeżyje masę przygód i (uff) znajdzie sposób na to by jednak ludzkość przetrwała... A w międzyczasie będziemy się zastanawiali do czego do cholery służy ręcznik, czemu pomysły są niebezpieczne, a poezja Vogonów groźna, jak wyleczyć robota z depresji, po co zadawać fundamentalne pytania i kto może na nie odpowiedzieć.
Trudno ten film w jakiś sposób streścić albo określić w kilku zdaniach. Chwilami wydaje się to wszystko jakieś strasznie chaotyczne i bez ładu, tempo momentami spada, ale i tak jest tu tyle smaczków, że spokojnie można rekomendować ten obraz wszystkim, którzy lubią tego typu absurdalne poczucie humoru. Multimedialny przewodnik go galaktyce pozwoli nam w mig rozgryźć wszystkie zagadkowe zjawiska i sytuacje, a nawet gdyby nie, to zawsze możemy sobie dośpiewać równie oryginalne wyjaśnienia. Dośpiewać ma się rozumieć z podkładem chóru delfinów... 

Że infantylne? Że co? Może Ty po prostu zbytnio już oklapłeś i udajesz dorosłego nie potrafiąc się bawić?
Nie panikuj! Jeszcze jest dla Ciebie ratunek...

5 komentarzy:

  1. Mi książka wydała się jeszcze bardziej chaotyczna niż film (może dlatego, że film oglądałam najpierw). Ten rodzaj absurdu nie do każdego może trafić, a mi chwilami wydawało się, że Douglas Adams na siłę próbuje zapełnić każde zdanie humorystycznym akcentem. W trakcie lektury zastanawiałam się, co ten facet brał gdy to pisał. Nie mniej jednak książkę czyta się bardzo przyjemnie i wróciłam do niej kilkakrotnie, zdecydowanie odpowiednia lektura na wakacje, od filmu ciekawsza. Adams napisał całą serię przygód autostopowiczów. Zaczęłam czytać "Restaurację na końcu Wszechświata", ale dla mnie to już nie było to samo. Może kiedyś się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a wyjaśnisz mi o co chodziło z ręcznikami? :)

      Usuń
    2. A co z nimi? Wydaje mi się że w filmie było to samo co w książce, bohaterom ręcznik nie przydał się chyba do niczego konkretnego, jedynie była mowa co może on dla autostopowicza znaczyć. A, już mam, cytat z książki zamieszczony na wiki:

      "Przewodnik "Autostopem przez Galaktykę" ma do powiedzenia kilka rzeczy na temat ręczników. Ręcznik, mówi, to najbardziej nieprawdopodobnie użyteczna rzecz, jaką może posiadać międzyplanetarny autostopowicz. Częściowo dlatego, że ma olbrzymie zastosowanie praktyczne. Można owinąć się nim dla ochrony przed chłodem, przemierzając zimne księżyce Jaglana Beta; można położyć się na nim na roziskrzonych, marmurowych piaskach plaż Santraginusa V, wdychając odurzające morskie powietrze; można przykryć się nim, śpiąc pod czerwonymi gwiazdami na opuszczonym świecie Kalffafoonu; można posłużyć się nim jak żaglem, płynąc małą tratwą w dół powolnej rzeki Moth; zmoczyć go i używać jako broni w walce wręcz; zawinąć na głowie dla ochrony przed szkodliwymi wyziewami lub wzrokiem żarłocznego Bugblattera, bestii z Traala (nieprawdopodobnie tępe zwierzę, które uważa, że jeżeli ty go nie widzisz, ono też cię nie widzi. Głupie jak szczotka, ale naprawdę niezwykle żarłoczne); w razie niebezpieczeństwa wymachując ręcznikiem, można dawać sygnały alarmowe — no i oczywiście można wycierać się nim, jeżeli ciągle jeszcze jest dostatecznie czysty. Co więcej, ręcznik ma ogromne znaczenie psychologiczne. Tak się składa, że jeżeli jakiś strag (strag: nie-autostopowicz) stwierdzi, że autostopowicz ma przy sobie ręcznik, automatycznie dochodzi do wniosku, że posiada on także szczotkę do zębów, ręczniczek do twarzy, mydło, puszkę sucharów, termos, kompas, mapy, kłębek sznurka, spray przeciw komarom, płaszcz przeciwdeszczowy, kombinezon próżniowy i tak dalej. Ponadto strag pożyczy chętnie autostopowiczowi któryś z tych czy jakikolwiek inny przedmiot, który autostopowicz mógłby przypadkowo "zgubić". Pomyśli sobie też, że ktoś, kto przemierzył autostopem Galaktykę wzdłuż i wszerz, znosił niewygody, walczył na przekór wszystkim przeciwnościom, zwyciężał i ciągle wiedział, gdzie ma ręcznik — jest bez wątpienia człowiekiem, z którym należy się liczyć."

      Usuń
    3. dzięki! mogłem się spodziewać, że będzie to wyjaśnienie bardzo skomplikowane...

      Usuń
  2. No ręcznik to podstawa, wiadomo. Każdy to wie.

    OdpowiedzUsuń