środa, 12 maja 2021

Outpost - Dmitry Glughovsky, czyli coś się zbliża

Kurcze, Metra wciąż nie przeczytałem, choć kilkanaście powieści innych autorów z tego uniwersum mam za sobą, Głukhovsky jednak nie jest jednak dla mnie zupełnie nieznany, bo z ciekawością połknąłem już FUTU.RE i jeszcze jakieś krótsze formy. A teraz Outpost. Powracają klimaty, w których ten autor lubi się poruszać, czyli postapokalipsa, tajemnicze zagrożenie, zakręcenie na punkcie filozofii, religii, czy legend, które potem mocno rzutuje na zachowania ludzi. To pytanie o zachowanie się człowieka, o jego wybory, czy moralność w sytuacji ekstremalnej, ciekawi nie tylko pisarzy z nurtu fantastyki, ale tak się trochę przyjęło, że to oni maja palmę pierwszeństwa w straszeniu tym co nas czeka w przyszłości i przestrzeganiu przed błędami.
Tym razem nawet nie do końca dowiemy się o jaką katastrofę chodziło - wiemy, że wybuchł konflikt, jakaś rewolta, w trakcie której użyto broni tak strasznej, że uważa się, iż nic w pełni zdrowego nie mogło po tamtej stronie granicy przetrwać. Rosja praktycznie przestała istnieć, ale wciąż nie brakuje idiotów i marzycieli, którzy snują mrzonki na temat odbudowy imperium. Skoro dano nauczkę buntownikom, to teraz powinni z pokorą wrócić do macierzy, a jak nie to przegna się ich jeszcze dalej. Żeby było śmieszniej to zdaje się ci sami ludzie, którzy stali za tamtą porażką, myślenie w każdym razie pozostało bez zmian.


Oto jedyny most na Wołdze i posterunek, który strzeże granicy. Od lat nic się nie działo, a rzeka i jej trujące opary skutecznie powstrzymywała jakiekolwiek próby jej przekraczania. Ale to się zmienia. Najpierw pojawił się człowiek stamtąd, który o tym co jest po drugiej stronie wypowiada się dość mgliście. To zainteresowało Moskwę, by wysłać wyprawę na drugi brzeg. Mimo obaw obsady posterunku, wydarzenia dzieją się jakby poza nimi, choć to oni staną się pierwszymi ofiarami tego co się wydarzy. Coś bowiem nadciąga... Coś groźnego...
Jest klimat i tajemnica, jest groza, więc fani takich historii będą usatysfakcjonowali. Choć nie jesteśmy w tunelach metra, tylko na powierzchni, nadal jest dość klaustrofobicznie, postacie poruszają się w dość ograniczonej przestrzeni. A Głukhovsky potrafi nakreślić ich losy tak, byśmy nawet nie lubiąc ich cech i tak przejmowali się tym co ich czeka.
Mroczne, ciekawe, choć jak dla mnie finał nie daje wszystkich odpowiedzi i jest ciut przekombinowany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz