poniedziałek, 23 października 2017

Rzeczozmęczenie - James Wallman, czyli czyżby również dla mnie?

Wieczór z dwoma nowymi produkcjami filmowymi (i to krajowymi!), ale notki za czas jakiś, a dziś gościnnie Iza. O książce sporo już słyszałem i sam niedługo też się za nią zabieram.
****
Cześć! Z tej strony Iza. Parę słów o mnie: Miłośnik inicjatyw lokalnych, slow life, planszówek i książek. Z wykształcenia ekonomistka. Interesuję się ekonomią współdzielenia i przedsiębiorczością. Uczę się chcieć mniej wymagając od Życia więcej.
Gdy dostałam od Roberta propozycję przeczytania "Rzeczozmęczenie - jak żyć pełniej posiadając mniej" James'a Wallman'a aż podskoczyłam z radości! Do tej pory wiedzy na temat " slow life " - jak żyć lepiej, więcej, niekoniecznie otaczając się przedmiotami czerpałam z blogów, artykułów w prasie i własnych doświadczeń.
Po euforii przyszła niepewność - książek motywacyjnych przeczytałam od groma, byłam na wielu spotkaniach czy szkoleniach motywacyjnych. Zaczęłam się zastanawiać czy ta książka czymś mnie zaskoczy. Obawiałam się również sposobu w jakim autor się wypowiada - często książki motywacyjne oprócz krzykliwej okładki i chwytliwych haseł reklamowych z tyłu i zapewnieniach New York Times'a że to "tytuł roku" niestety nic nowego nie wnosi.


Nie byłam przekonana czy przypadkiem nie jest to " tylko"  kolejna książka o minimalizmie, który jest teraz "modny". W księgarniach przeglądałam takie książki. Dużo ładnych fotografii, dobry papier, stosunkowo mało stron.
Ta książka stron ma 400, zdjęć,rysunków, wykresów zero. Zaczęłam się zastanawiać o czym można tyle pisać. Zaczęłam szukać informacji kim jest autor. Wallman jest dziennikarzem, futurologiem i specjalistą od prognozowania trendów. Brzmi ciekawie, ale czy za tym pójdzie sens treści?

A tu zupełne zaskoczenie!
Spodziewałam się poradnika, gotowych recept jak przestać gromadzić mniej. Oczekiwałam tkliwych rozmyślań autora opartych na jego własnych doświadczeniach. Nie! To nie jest książka tego typu! Dla antymiłośników literatury motywacyjnej ta pozycja jest naprawdę godna uwagi.
Autor docieka dlaczego tak obsesyjnie zaczęliśmy się otaczać przedmiotami - pod kontem psychologicznym, socjologicznym jak i ekonomicznym. Szukając przyczyn przytacza wyniki badań demografów, psychologów a nawet ekologów.
Bardzo ale to bardzo podoba mi się to naukowe podejście to tematu. Dane historyczne, statystyczne i liczbowe potwierdzają zmianę trendów.
W książce znajdziemy również wiele ciekawostek. Czy wiecie może jak powstały słynne korporacyjne " boxy"  w których pracują"korposzczury"? Znacie historię pierwszej reklamy? Macie pojęcie, że powstały buty, które w 100% ulegają biodegradacji, w wyniku której wyrasta roślina?
Wszystkie tezy, które stawia autor prowadzą w ostatnich rozdziałach do eksperientalizmu, który według autora po części zastępuje wszech panujący materializm.
Według tezy autora dawniej o statusie materialnym świadczyły gromadzące przez nas przedmioty. Na Facebooku udostępniamy zdjęcia z podróży, posiłków czy relacji z koncertów. Nie pokazujemy, że kupiliśmy nowy fotel, krzesło czy suszarkę do włosów. Eksperientalizm podany na tacy. Ale czy to jest faktycznie słuszne? Do czego prowadzi? O tym też autor wspomina.
Nie spodziewałam się, że autor wspomni również o tym, co się stanie z gospodarką jak przestaniemy kupować. Wallman poruszył równiez kwestię ekonomii współdzielenia, która dla eksperientalistów jest genialna. Po co mamy kupować auto, jak można je wypożyczyć kiedy potrzebujemy?
Chcemy pograć w paintball - po co od razu kupować cały osprzęt!
Na końcu książki autor przytacza gotowe recepty jak zacząć ograniczać rzeczy ( które zostały zastosowane w praktyce przez rodziny o których Wallman wspomina  w książce), która jest swego rodzaju kapsułą wiedzy na temat eksperientalizmu.

Jest to świetna pozycja dla osób:
- które czują rzeczozmęczenie - czyli dla mnie. Po tej lekturze utwierdziłam się w przekonaniu, że droga którą już jakiś czas temu obrałam jest słuszna
- które uważają minimalistów za osoby niespełna rozumu - dowody naukowe przekonują naprawdę!
- które interesują się minimalizmem, slow life, ekonomią i socjologią !
Gorąco polecam tę lekturę!

PS. Jeśli w podobnym klimacie lubicie książki to polecam od serca " Super Freakonomię i "Freakonomię" S. Levitt'a i S.Dubner'a. Podobnie się czyta!
Izabela Idzikowska

3 komentarze:

  1. Mam ją na celowniku, ciekawie się zapowiada!

    OdpowiedzUsuń
  2. Też od dawna wychodzę z założenia, że rzeczy ze sobą do grobu nie wezmę. Przyznam, że trochę mi w tym pomógł fakt, że od lat wynajmuję małe pokoiki i po prostu nie mam miejsca na rzeczy :). Ale generalnie jest to dobre, nie być obładowanym stosem przedmiotów, które przykuwają człowieka do jednego miejsca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano im więcej miejsca, to z czasem człowiek obrasta w pewne rzeczy. Gorzej, że nawet gdy już mu niepotrzebne, nie potrafi się z nimi rozstać

      Usuń