środa, 4 października 2017

Dwie kobiety - Doris Lessing, czyli porywy i rozczarowania

Kolejna lektura na DKK. Panie w klubie dominują, więc i powieści pisanych o kobietach, przez kobiety, nie brakuje. Ale cieszę się z tego, bo to dla mnie okazja do sięgnięcia po trochę inne tytuły, spojrzenia na świat z innej perspektywy. Cieszy też to, że nie schodzimy poniżej pewnego poziomu, czyli nie ma pustych romansideł, a zawsze jednak próba zmierzenia się z czymś poważniejszym.
Lessing jednak nie powaliła mnie na kolana. Może muszę sięgnąć po rzeczy wcześniejsze, bo tu niczym specjalnym mnie nie oczarowała. Pisze sprawnie, ciekawie kreśli portrety swoich bohaterów, ale potem zbytnio wikła się w o opisywanie ich przemyśleń, odczuć, które są dość oczywiste.
Tytułowe opowiadanie, "Dwie kobiety", znane też z niedawnej ekranizacji (muszę zobaczyć), jest interesujące, choć chyba bardziej samą relacją/przyjaźnią między bohaterkami, niż tym co stanowi tu klucz, czyli faktu, że obie uwiodły sobie nawzajem synów. Młodych chłopaków, których powinny wychowywać, wspierać, wolały "pocieszać" w wygodny dla siebie sposób. To może oburzać, dziwić, choć dla mnie nie jest specjalnie szokujące. Po prostu pozwoliły sobie na przekroczenie pewnej granicy, a potem to adorowanie było dla nich przedłużeniem młodości, dowartościowaniem, że wciąż mogą się podobać.

Ciekawsze psychologicznie było dla mnie kolejne opowiadanie "Wiktoria i Staveneyowie" o czarnej dziewczynie z nizin społecznych, która ma okazję otrzeć się o zupełnie inny poziom życia. Nie chodzi tu jedynie o różnice rasowe, ale pokazanie tego jak trudno czasem wyrwać się z kolein życia, na które wpycha nas nasze pochodzenie. Marzenia, których nie potrafi się realizować, błędne decyzje, niewykorzystane szanse, to wszystko niestety potrafi się zemścić.
"Przyczyna" jest baśnią, skargą starzejącego się mędrca, który obserwuje zmieniający się świat, na to że społeczeństwo nie poszło w kierunku jaki mu się wydawał najlepszy. Niestety dość płaskie i przewidywalne.Niewiele też znajduję czegoś coś by porywało w ostatnim opowiadaniu, czyli "Dziecku miłości" - ot, historia niespełnionej miłości.
Niby w każdym z tych opowiadań są emocje, wydawałoby się, że jest materiał na coś bardziej poruszającego, to mam wrażenie, że Lessing nie wykorzystuje tego potencjału, brnie w jakieś wątki zupełnie nieistotne, przemyślenia, które niewiele wnoszą... Normalnie przynudza.
Cztery opowiadania. Wystarczyłyby spokojnie dwa pierwsze - tak, to w nich jest to coś. I te warto przeczytać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz