wtorek, 17 października 2017

BFG, czyli co Wam się ostatnio śniło?


Przyznam, że Notatnik Kulturalny w nowej odsłonie zabiera trochę więcej czasu niż przewidywałem, ale z blogiem nie odpuszczam. Czasem kłopot większy z tym, by sobie ustawić kolejność notek, niż z materiałem do opisania. Może Wy pomożecie? Co byście chcieli przeczytać najpierw?
"Czasami kłamię", czy "Pogromcę grzeszników"? 


A dziś o filmie jaki zafundowała mi ostatnio młodsza córka. BFG, czyli Bardzo Fajny Gigant. Spielberg powrócił z czymś familijnym, co reklamowano jako współczesną wersję "E.T.". Lata świetlne upłynęły od tamtego hiciora i przez ten czas widzieliśmy tyle, że już nas ciężko zaskoczyć, a jeszcze trudniej oczarować.
Niby jest trochę zabawnie (ale humor tak raczej dość prostacki), widowiskowo, ale coś w tej historii nie do końca zagrało.
Może to kwestia tego giganta? Staruszek niby sympatyczny, szczególnie jeżeli porównamy go z jego kamratami, ale daleko mu do tego, by nas swoją osobowością zauroczyć. Ba, nawet Sophie, czyli główna bohaterka nie budzi jakichś specjalnie wielkich emocji. A przecież mała sierotka powinna łapać nas ze serducha. Tu najwyraźniej ktoś zapomniał, że bohaterów trzeba poznać i polubić, zanim się rozpocznie jakąś akcję. Od razu wchodzimy w jakąś opowieść, ale nawet ona jest mało składna.

Olbrzym porywa dziewczynkę z sierocińca. I choć zwykle jego gatunek żywi się ludźmi, on wcale nie zamierza jej zjadać (ale nie do końca wiadomo po co zabierał), bo on akurat z tych co mają dobre serducha. Wszystkie olbrzymy są potworami, a on w ramach wynagradzania ludziom zła przez nie czynionego, łapie sny i potem biega po mieście wpuszczając je przez okna. Tyle lat to jakoś funkcjonowało, a tu nagle z nie wiadomo jakiego powodu, stwierdza "miarka się przebrała" i zamierza się pozbyć swoich starszych kuzynów, którzy mu wciąż dokuczają. A dziewczynka będzie mu dzielnie sekundować. To ona wpadnie na pomysł, by zwrócić się o pomoc do... królowej (WTF?).
Nie robi na nas wrażenie połączenie animacji i normalnych postaci, świat olbrzymów też nie jest jakiś super oryginalny, tym razem więc produkcja miała nas zauroczyć raczej swoim ciepłem, emocjami jakie miała wywołać, niż efektami. Cóż, może ja za stary jestem na takie historie? Córce się podobało, ja obejrzałem bez żadnego wow! A przecież mimo mojego wieku zdarza mi się ono na filmach familijnych całkiem często.

 

2 komentarze:

  1. Zdecydowanie " Czasami kłamię".Jestem ciekawa Twoich wrażeń po lekturze.:)
    kocieczytanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to zabieram się w takim razie za to i może dziś jeszcze tekst się pojawi

      Usuń