sobota, 21 października 2017

Strachy na lachy, czyli co się z nami stało

Dziś notki nie będzie. To znaczy jak widzicie notka jest, tyle że będzie pisana dopiero jutro :)
Po prostu żona zafundowała mi wyjście na koncert, wiec bawimy się i wspominamy koncertowy wypad do Palladium sprzed kilku lat. Jak będzie teraz? Co by nie mówić (choć im się publika odmładza) my nie młodniejemy (a w dodatku ja nie chudnę mimo zaleceń lekarzy).
Kapela Grabarza towarzyszy mi już spory kawałek czasu i jako jedna z nielicznych jest słuchana bez przerwy. Najnowszy album jeszcze przede mną, ale singiel już osłuchany mocno.
Poskaczemy, posłuchamy, a jutro napisze się notka. I obiecuję sporo rzeczy książkowych w najbliższych dniach.
***
Ależ się działo! Atmosfera kapitalna, cała sala (nawet balkon) włączony w zabawę, świetna energia. Dano tak dobrze nie bawiłem się na koncercie. Grabarz niby nie szaleje na scenie, jego śpiew bardziej przypomina chwilami deklamowane ze spokojem wiersze, ale mimo wszystko deklasuje wielu frontmenów. Ma z publiką świetny kontakt, żartuje i przechodzą mu na sucho nawet decyzje, które być może w innych sytuacjach byłyby niepopularne. Zakończyć koncert kawałkiem mało przebojowym, żartując że niby czas na sen?
Pojawiło się sporo kawałków z nowej płyty i już czuję, że muszę gdzieś się za nią rozejrzeć, bo na koncercie wolałem zainwestować w koszulkę, a nie w płytę. Nawet trochę żałuję, bo nie widzę jej nigdzie w sensownych cenach, by przy okazji kupić kilka innych rzeczy (np. książek).
Koncert Strachy rozpoczęły "Nazywam się Krzysztof Grabowski", potem poleciało kilka innych hiciorów, ale gdy potem sobie układałem w głowie wrażenie, zastanawia mnie to w ilu tekstach Grabarz odwołuje się do własnych obserwacji i przemyśleń. To nie są banalne teksty (przynajmniej nie w większości) i to chyba wyróżnia ich na tle innych. Szaleństwo jakie porwało salę przy refrenie "żyję w kraju, w którym wszyscy chcą mnie zrobić w ch...a" - bezcenne :) Muzycznie bardzo fajnie, może jedynie proste rytmy "Jednej szansy" w wersji koncertowej rozczarowują - ale za to jak publika ten numer kocha...
Pewnie na Pidżamę w grudniu się nie wybierzemy (wolę Strachy), ale za rok będziemy na pewno! Na przełomie listopada i grudnia będziemy raczej polować na okazję, by pożegnać się z Muńkiem, który zawiesza koncerty z zespołem.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz