czwartek, 1 czerwca 2017

Piraci z Karaibów. Zemsta Salazara, czyli nakarmić w sobie dziecko



Coś lekkiego na dzień dziecka.
Dzieci już mam duże, wyrosły z animacji, ale na szczęście mogę jeszcze bawić się z młodszą świetnie na produkcjach typu Piraci, Harry Potter, czy coś od Marvela. Przynajmniej mam wymówkę: co ja robię na takim seansie :)
Czasem fajnie się tak wyluzować i pooglądać bajki...
Jak bowiem inaczej traktować serię, która już dawno przekroczyła granice szalonej przygodówki, a cała logika dawno została schowana w szafie, skąd wyciągnięto jedynie jedną wytyczną: ma się dziać.
I tego twórcy się trzymają. Mało kto nadąża za planami kapitana Jacka Sparrowa, lecz możemy być spokojni, że nawet jeżeli nie świadomie, to jakimś dziwnym pijackim trafem i tak dotrze do zamierzonego celu. On ściga, czy jego ścigają, z załogą ludzi, czy duchów, obojętnie na jakiej łajbie... Płynie się.




Gdzieś tam u celu zwykle skarb, zdjęcie klątwy, jakaś nagroda, ale tu po prostu przestaje być istotne, bo ciekawe jest raczej to co po drodze, niż sam finał. Johnny Depp nadal robi z siebie głupka w swoim zwariowanym stylu (chyba nawet bardziej przerysowanym), wokół niego zmieniają się twarze, ale zawsze wiadomo, że musi być jakaś piękna niewiasta i zakochany w niej młodzieniec. No i wróg.
Są starzy znajomi z poprzednich części, czyli załoga Sparrowa, czasem wierna, a czasem niekoniecznie. I to tak naprawdę wystarczy. Cały pomysł opiera się tu bowiem na tempie, humorze i efektach. Bieganie po lufach dział między dwoma statkami? Tu wszystko jest możliwe. Bywa chwilami zabawnie, innym razem żenująco (rekiny???), ale to się po prostu ogląda. Niczym małe dziecko, dwie godziny po prostu się bawisz kolejnymi pomysłami twórców (a i dorosły pewnie uśmiechnie się na widok McCartney'a).
Wiadomo, że najmilej będziemy wspominać pierwsze części, kolejne to jedynie odcinanie kuponów od tamtego sukcesu. Ale dla fanów to całkiem spora przyjemność, zobaczyć jakąś nową odsłonę tego zwariowanego cyklu. Gdybyż tylko film trzymał poziom niektórych scen (kradzież sejfu, ścięcie na gilotynie), byłoby idealnie. A tak, mamy po prostu niezłą kontynuację, ale szczerze powiem: miejmy nadzieję, że już ostatnią. Ten pomysł mam wrażenie, że już się wypalił. Zemsta Salazara nie nudzi, ale też nie porywa.

PS Ukłony dla kina Atlantic. Nawet idąc na wariata tuż przed seansem możesz liczyć na bilety, w dodatku dużo tańsze niż w multipleksach. Odwiedzajcie mniejsze kina, by nie zostały zamordowane - potem nie będziemy mieli wyboru i będzie płacz, że seans w tygodniu jest prawie za 30 złotych (w Atlanticu za 16).

3 komentarze:

  1. No to ja totalnie wyluzowałam, bo u siebie napisałam dziś o "Dzwoneczku". :D

    A co do bajek ogółem (czy to animowanych, czy aktorskich), chyba już zawsze będę je lubić, choć wiadomo - zdarzają się zarówno lepsze, jak i gorsze tytuły.

    Jeśli zaś chodzi o serię "Piraci z Karaibów", najnowszej części jeszcze nie widziałam, poprzednie wspominam bardzo ciepło, acz czwarta odsłona była z nich najsłabsza. Mimo wszystko nadal było to solidne kino rozrywkowe, w sam raz dla relaksu. W każdym razie, "piątkę" również zobaczę - jeśli ostatecznie nie w kinie, to na DVD, bo i tak planuję zakupić do kompletu.

    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na pewno te filmy się zmieniają, stare bajki oglądam ze wzruszeniem, a te nowe są bardziej przerażające, dużo więcej w nich akcji. A co do czwórki Piratów, rzeczywiście była najsłabsza

      Usuń