piątek, 2 czerwca 2017

Black, czyli wycofać się nie można

Czasem mignie ci przed oczyma jakiś zwiastun i myślisz: to może być coś dobrego. I na niektórych kanałach (np. Ale kino, Cinemax), po takiej myśli warto od razu zapisać sobie tytuł, żeby nie uciekł. Ten film upolowałem chyba dopiero przy trzeciej emisji, bo dwa razy o nim zapominałem.
Gdy oglądasz te obrazki, myślisz sobie - to jakieś gangi w Stanach, na jakichś przedmieściach, to niemożliwe, żeby tak u nas. A tu proszę. Bruksela pokazana zupełnie do innej strony. To właśnie warto podkreślić, bo w Europie najczęściej filmowe historie nadal opowiadają rodowici mieszkańcy naszego kontynentu. Jak zmieni się obraz życia młodych ludzi, gdy kamerę oddamy imigrantom?


Black to wariacja na temat Romea i Julii - różnią ich kolory skóry, kraje pochodzenia, gangi, do których należą, dzielnice w jakich mieszkają. Łączy jednak to, że nie bardzo widzą szansę na zintegrowanie się ze społeczeństwem, uważają rodziców, którzy się o to starają, za żałosnych. Dla nich życie sprowadza się do zabawy i kombinowania - okradania naiwnych, pilnowania swojej "dzielni", wspólnym spędzaniu czasu. Po to jest gang. Nawet gdy zaczyna do nich docierać, że to nie tylko zabawa, że będą zmuszani do rzeczy, na które nie mają ochoty, nie potrafią się wycofać...
Film dość brutalny, zastanawiam się czy nie przesadzony (bezradność policji jest straszna), ale na pewno ciekawy. Najfajniejsze w nim jest to, że wszystkich bohaterów zagrali młodzi ludzie z castingu prosto na ulicy. A zagrali naprawdę świetnie. No i do tego ta muzyka. Zobaczcie inne oblicze Brukseli (i pewnie wielu miast zachodnich), gdzie imigranci sami tworzą getta, własne zasady, nie pozwalając w nie ingerować.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz