Nie wiem czy dużo dziś będzie o filmie, bo uważam go za średniaka, ale przy okazji chyba trochę mi się "uleje" na temat tego jak można łatwo manipulować opinią publiczną i jak można wmówić nam jako wzory, ideały, postacie, które na zdrowy rozum wcale nie powinny nigdy nimi zostać. Zostawmy już Che i inne symbole rewolucji. Ale przyjrzyjmy się choćby samemu Mandeli. Pokojowa Nagroda Nobla, wzór dla całego świata, który uważa go za symbol walki o równość i wolność. Czy gdyby wszyscy znali szczegółowo jego działalność, poglądy, decyzje, nadal by upierali się przy tym, by stawiać mu pomniki.
To zadziwiająca schizofrenia - gdyby w Stanach ktoś z hasłem walki z niesprawiedliwością podkładał bomby i zabijał ludzi, a po złapaniu otrzymałby by wyrok, nikomu by nie przyszło do głowy krzyczeć, że to niesprawiedliwe i że trzeba go natychmiast uwolnić. Jaki chcemy dać sygnał tworząc taką dziwną wykładnie historii: komuniści mordujący ludzi np. w Chile - dobrzy i męczennicy sprawy, Pinochet, który wprowadził rządy silnej ręki i próbował ich wyeliminować - zły. Mandela, Arafat i inni walczący o swoje przekonania metodami terrorystycznymi - to zwolennicy pokoju, a rządy i siły porządku, które z nimi walczyły to faszyzm i nienawiść. Ile znamy takich legend, które mimo swej przerażającej karty, potem zyskały usprawiedliwieni i sławę, a ile skazano na wieczne potępienie. Partyzanci, bojownicy o wolność, czy zwykli mordercy? Co zyskuje w naszych oczach uznanie, a co budzi obrzydzenie? IRA, Baskowie, Czeczeńcy, Czerwone Brygady, czy nawet nasze NSZ po wojnie. Ileż w tych naszych sądach dziwnych rozbieżności. Wydawałoby się, że stoimy po stronie słabszych - władza jest zła, skoro ktoś się jej sprzeciwia, chce zmian, to musi sięgać po radykalne metody. A czemu w takim razie w naszych głowach nie ma akceptacji np. dla ruchów muzułmańskich? Inna miara? A niby dlaczego? W imię jakiej racji usprawiedliwiamy zbrodnie, tak surowo oceniając je u innych?
To zadziwiająca schizofrenia - gdyby w Stanach ktoś z hasłem walki z niesprawiedliwością podkładał bomby i zabijał ludzi, a po złapaniu otrzymałby by wyrok, nikomu by nie przyszło do głowy krzyczeć, że to niesprawiedliwe i że trzeba go natychmiast uwolnić. Jaki chcemy dać sygnał tworząc taką dziwną wykładnie historii: komuniści mordujący ludzi np. w Chile - dobrzy i męczennicy sprawy, Pinochet, który wprowadził rządy silnej ręki i próbował ich wyeliminować - zły. Mandela, Arafat i inni walczący o swoje przekonania metodami terrorystycznymi - to zwolennicy pokoju, a rządy i siły porządku, które z nimi walczyły to faszyzm i nienawiść. Ile znamy takich legend, które mimo swej przerażającej karty, potem zyskały usprawiedliwieni i sławę, a ile skazano na wieczne potępienie. Partyzanci, bojownicy o wolność, czy zwykli mordercy? Co zyskuje w naszych oczach uznanie, a co budzi obrzydzenie? IRA, Baskowie, Czeczeńcy, Czerwone Brygady, czy nawet nasze NSZ po wojnie. Ileż w tych naszych sądach dziwnych rozbieżności. Wydawałoby się, że stoimy po stronie słabszych - władza jest zła, skoro ktoś się jej sprzeciwia, chce zmian, to musi sięgać po radykalne metody. A czemu w takim razie w naszych głowach nie ma akceptacji np. dla ruchów muzułmańskich? Inna miara? A niby dlaczego? W imię jakiej racji usprawiedliwiamy zbrodnie, tak surowo oceniając je u innych?
I po takim dziwnym wstępie - możemy przejść do filmu. Mocno moim zdaniem wybielającym Mandelę (prawie wszystkie winy zrzuca się tu na jego żonę) i będącym może nie idealną, ale jednak laurką. Ale nic dziwnego - wszak materiał wyjściowy to autobiografia napisana przez prezydenta RPA.
Ciężko opowiedzieć w dwóch godzinach cały życiorys, a takie postawili sobie zadanie twórcy - pierwsze kwadranse filmu skupiają się na życiu prywatnym Nelsona Mandeli i początkach jego kariery, dopiero potem wszystko się "rozkręca". Jak to się stało, że młody i obiecujący prawnik nie tylko przystał do Afrykańskiego Kongresu Narodowego, ryzykując swoją karierę i wolność, ale stał się jednym z największych propagatorów przemocy, twórcą Włóczni Narodu, czyli bojówek Kongresu? Co go do tego pchnęło? Sam przecież nie doświadczał aż tak bardzo apartheidu i ograniczeń - czy to odruch serca i obudzona nagle świadomość, czy też pragnienie władzy i nadzieja na to, że nadchodzące zmiany wyniosą go na szczyt?
Film raczej nie da nam specjalnie głębszych odpowiedzi, nie pobudzi refleksji, bo przede wszystkim ma grać na emocjach - źli biali, dobrzy i prześladowani czarni, bohaterski przywódca i jego odważna żona. Tego, że Kongres walczył nie tylko przemocą skierowaną przeciw ciemiężcom, ale i zwykłym mieszkańców kraju, którzy się nie zgadzali z ich programem, najlepiej nie mówić albo udawać, że Mandela o tym nie wiedział i serce mu krwawiło na samą myśl o przemocy. Zawsze można zrzucić winę na małżonkę, której już się nie kocha, nie?
Miga tylko przed oczami nam jakiś zamach jeden czy drugi, potem aresztowanie. I co? Skrzywdzona niewinność idzie do więzienia? Znowu trochę po łebkach - ważne żebyśmy zapamiętali niezłomność, charakter, cierpienie i wewnętrzny spokój Mandeli, który za kratami przemienia się w jakiegoś mędrca, prawie Gandhiego, który już przebaczył białym i teraz jest gotów wyciągnąć rękę do zgody. Skoro podkreślamy 27 lat w więzieniu (choć ostatnie lata już w lepszych warunkach), to warto by jednak dodać jak wyglądało w rzeczywistości to życie w miłości i braterstwie po ustąpieniu białych i wygraniu wyborów przez Kongres. Może warto poczytać w źródłach - niech pomordowani Afrykanerzy i ich zagrabione farmy też zostaną w Waszych głowach.
Wiem, specjalnie dziś trochę drażnię, jątrzę, przesadzam, ale jakoś zdegustowało mnie to idealizowanie. Trudno opowiedzieć historię uwzględniając zawsze racje dwóch stron - pewnie się nawet tego nie da. Dlaczego mam jednak cieszyć się z tego, że pokazuje się relację przygotowaną przez jedną stronę, w dodatku wmawiając, że jest jedynie słuszna.
Generalnie - ogląda się nieźle, ale trzeba mieć świadomość, że to bajka, przesłodzona i nie do końca zgodna z rzeczywistością. W sercu zostaje głównie piosenka U2, która z tego wszystkiego jest najlepsza. I niezła para odtwórców głównych ról: Idris Elba i Naomi Harris.
Tak samo jest z wojna domowa w Hiszpani, gen. Franco to mial byc ten zly, a druga, komunistyczna strona ta dobra. Niestety to co nam podaja w prasie, wiadomosciach i wspolczesnej poprawnej politycznie literaturze to taka przezuta papka, zgodna z obowiazujaca moda, ci na gorze ustalaja kto zly a kto dobry, zreszta sprytnie manipulujac odczuciami ludzi. Sojusze, przyjaciele, wrogowie, zmieniaja sie co chwila jak u Orwella.
OdpowiedzUsuńZal mi Afrykanerow, bo to oni w sumie zbudowali ten kraj, a teraz czeka ich wygnanie albo cos gorszego.
jak skonstruować wagę mierzącą rozmiar krzywd i według której dokonywać można by oceny moralnej co jest obroną i słuszną walką, a co zwykłą bandyterką. Skoro uważamy, że rdzenna ludność np. Indianie, Aborygeni, Afrykanie mają prawo do wynagrodzenia im okropnych krzywd, czemu przymykamy oczy na eksterminację i nie dajemy na to zgody w naszych czasach vide to co robi Izrael.
UsuńNad oczernianiem NSZ pracowało przez kilkadziesiąt lat wielu ludzi, więc pokutuje taki, a nie inny obraz. A co do Mandeli racja, nie płakałem po nim, wszyscy jakoś zapomnieli jego komunistyczno-rewolucyjne początki. Podobnie neutralnie przedstawiono Czarne Pantery w "Kamerdynerze".
OdpowiedzUsuńorganizacja, która opiekuje się głodnymi dziećmi i bawi się z nimi na placach zabaw :) a jak zdarzył się jakiś fanatyk, to potem na pewno przemyślał swoje zachowanie i zmądrzał...
UsuńNSZ to najbardziej skrzywdzona organizacja.
OdpowiedzUsuńNasz dobry i szlachetny swiat:
Palestynskie dzieci z chorymi nerkami, bo nie maja dostepu do czystej wody, a obok Izraelczycy kapia sie w basenach. Putin najpierw przyjaciel Zachodu, nie przeszkadzalo, ze mordowal Czeczencow, teraz wrog, bo siegnal reka po zasobna Ukraine, na ktora czaja sie mozni tego swiata + Unia z Niemcami. Cala ta zaklamana sytuacja na Bliskim Wschodzie. Che - psychopata, ktorego gebe idioci nosili moze i nosza na koszulkach. Nawet niedawna wojna w Jugoslawi. Wszystko manipulowane, gora decyduje jakie sojusze, kto dobry, kto zly, a reszta ludzi jak stado uzytecznych baranow, nie zebym ja byla taka madra. Ostatnie wydarzenia we Francji, wielcy obroncy slowa, bo banda idiotow i chamow za wolnosc uwaza obrazanie Mahometa. A jak wczesniej muzulmanie robili tam co chcieli bylo ok., teraz jest tzw. wojna z terroryzmem czyli o rope i o ograniczenie wolnosci obywateli to muzulmanie nagle sa zli. A ludzie to kupuja, protestuja, maszeruja. Takie zaklamane instytucje jak ONZ, Unesco i cala reszte to wywalic na zbity pysk. To apropo wyrzynajacej sie Rwandy, przy laskawej opiece i obojetnosci takiego Onz. Przypomnialo mi sie jak kiedys w Rzymie byl zjazd radzacych w sprawie glodu. Przybyli liczni politycy, Kadaffi z cala swita, ze caly hotel zajal, wszyscy jedli, pili i popuszczali pasa, tak przez caly tydzien, no i oczywiscie radzili nad glodem. Potem sie rozjechali, a jak wyliczono, to za ta sume, ktora poszla na te cala konferencje mozna bylo wyzywic pare wiosek afrykanskich przez caly rok.
Ale ja w zasadzie nie o tym mialam, znalazlam fajne linki, odnosnie do tematu
http://www.myslkonserwatywna.pl/mariusz-matuszewski/rpa-przemilczane-ludobojstwo-wywiad-z-jackiem-lanusznym-zastepca-przewodniczacego-organizacji-duma-i-nowoczesnosc/
https://www.youtube.com/watch?v=npx-LiJ_GqY
Pozdrawiam