poniedziałek, 19 stycznia 2015

Wyścig, czyli zachwycić się pracą tłoków, rykiem silników i palonymi gumami?

Kolejny dzień, który mogę z czystym sumieniem nazwać "kopniętym", bo dzieje się tyle, że zjeść nie ma specjalnie kiedy, a co dopiero mówić o tym by usiąść przy kompie. Znowu więc zmieniam planowaną kolejność notek i wybieram coś w miarę świeżego i mało skomplikowanego. Co prawda chyba nie da się zamknąć wrażeń w jakimś jednym zdaniu lub słowie, ale będzie szybko niczym w dowcipie o babci, która pytana czy odczuwa jakiś wpływ na swoje życie autostrady, która przebiega koło jej domu...
To do tematu. 
Wyścig świetnym filmem jest. 


Cholera, nie przepadam za filmami o sportach i zawodnikach sportowych, bo cholernie trudno oddać te ich emocje, tę adrenalinę, ten entuzjazm kibiców i całą otoczkę. Zwykle wychodzi nudno, co najwyżej fani danej dyscypliny zacierając ręce. Tymczasem tu twórcy sprawili, że chyba każdemu widzowi żywiej krew się będzie tłoczyć. Nawet tym, którzy tak jak ja, żadnego specjalnego uwielbienia do czterech kółek, ani też prędkości nie czują. Gdy rykną te silniki, gdy zabuksują opony, gdy ruszą te maszyny przyspieszając w ciągu kilku sekund do porywających prędkości, człowiek po prostu wgniata w fotel.
To chyba właśnie sceny wyścigów, świetne zdjęcia, muzyka, kapitalne emocje, "zrobiły" mi ten film. Bo sama historia rywalizacji dwóch genialnych kierowców rajdowych - Nikiego Laudy i Jamesa Hunta w roku 1976 jest ciekawa, ale nie budzi aż tak wielkich emocji. To właśnie wehikuły Formuły 1 są tu bohaterami, na równi z tymi dwoma postaciami i spychają na drugi plan wszystkich pozostałych. Nawet kobiety lgną do nich, chyba głównie ze względu na te maszyny, ze względu na tę adrenalinę jaka buzuje w ich żyłach. Bez tego są dość żałosnymi typkami. A może to właśnie rajdy i obsesja zwycięstwa, sprawiają, że żaden nie potrafi zbudować sobie sensownie życia prywatnego? 
Ron Howard stworzył film, którego może nie nazwałbym genialnym, ale na pewno taki, do którego się wraca i wciąż przy niektórych scenach będzie się czuło podobne emocje. Niby każdy bez trudu znajdzie w sieci informację o tym jak przebiegał tamten słynny sezon, ale nawet jeżeli wszystko wiemy, to na ekranie udało się stworzyć taką dramaturgię, że niewiele filmów o sporcie może temu dorównać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz