wtorek, 28 stycznia 2014

Ostatnie życzenie - Andrzej Sapkowski, czyli odmieniec bardziej ludzki niż my

Kiedy pisałem malkontencką notkę na temat najnowszego Wiedźmina już sobie w duchu obiecywałem, że na rok 2014 postanawiam wrócić do starych jego przygód. Trylogia husycka zachwyca, ale przecież to właśnie dzięki sadze o Geralcie z Rivii autor zyskał dozgonną wdzięczność i uwielbienie fanów. Kurcze, a ja jeszcze pamiętam jego debiut w Fantastyce...
Na razie więc pomijam pierwszy zbiorek (jeszcze pewnie go gdzieś z półek wygrzebię) i zaczynam od oficjalnego pierwszego tomu z przygodami wiedźmina. Ostatnie życzenie, mimo że jest zbiorem opowiadań, dość fajnie wprowadza nas w świat w jakim przyszło działać bohaterowi, oraz zapoznaje nas z większością głównych postaci. A obok zamieszczam chyba ulubioną okładkę do tej pozycji - im więcej było wznowień tym bardziej koszmarnie kiczowate okładki.
 
Kilka dłuższych opowiadań luźno ze sobą powiązanych (przeplatane są podzielonym na części "Głosem rozsądku", a w każdym z nich wszystko to co pokochaliśmy.
- Bohater. Wiedźmin. Dla niektórych mutant, dziwoląg, mieszanka czarownika z psychopatycznym mordercą, najemnik, którego można wziąć do czarnej roboty, a potem jak najszybciej się pozbyć. A dla innych człowiek na którym można polegać, fachowiec, który zabija potwory, ratuje życie i podejmuje się rzeczy, których inni tknąć nie chcą. Z natury trochę samotnik, ale potrafi docenić i odwzajemnić przyjaźń (śpiewak Jaskier coś na ten temat wie). Bronią posługuje się jak mało kto, a to dzięki pewnym szczególnym cechom jakie nabył w trakcie szkolenia (a może raczej należałoby to nazwać procesem wychowywania?). Choć nie ma czegoś takiego jak kodeks wiedźmiński, on na własne potrzeby sobie taki stworzył i przez to nie raz wpada w potężne kłopoty odmawiając wykonania zlecenie gdy go proszą, lub wręcz odwrotnie, pchając miecz i nos, gdy go nikt o to nie prosił. Dla niego ważna jest równowaga i mimo, że świat zmienia się coraz szybciej, on postrzega to co robi jako misję, a nie jedynie dobrze płatną (a przecież różnie to bywa) fuchę. Po tych kilku opowiadaniach już nam się wydaje, że znamy go świetnie, ale i tak autor potrafi nas nieźle zaskoczyć.
- I tak przechodzimy do fabuły. Co tam akcja - machanie mieczem, walki, krew i posoka, potwory, strzygi, czarodzieje, elfy, krasnoludy i inne takie. Ważny jest też pomysł na świat (dość przaśny i znajomy, pełen swojskiej słowiańszczyzny), kapitalne wykorzystanie różnych znanych schematów i motywów z bajek i legend (kto doliczył się wszystkich tytułów? mnie najbardziej zawsze rozwala wątek zamieszkiwania z 7 gnomami) i oparcie akcji nie tylko na samych opisach, ale też na świetnych dialogach. Tu czasem człowiek okazuje się większym potworem niż najgorsza krwiożercza bestia.
- Humor, krztyna erotyki, tam gdzie trzeba pewnego rodzaju dosadność, gwara, tu i ówdzie rozrzucone rozważania o etyce, konsekwencjach wyborów (Mniejsze zło), postacie z charakterem. To się po prostu czyta. Cholera, czytane po tylu latach i to po raz n-ty, a i tak bawi bardziej niż ostatni produkt ASa...      
Jak to jest z tymi dżinami i spełnianiem życzeń, co to za historia z tą księżniczką co to wyczuwała ziarenka grochu przez kołdry, czemu łowczy oszczędził królewnę, czemu księżniczki zamykano w wieżach, albo skąd się wzięło powiedzenie: gdzie diabeł mówi dobranoc. Nie wiecie? Przeczytajcie "Ostatnie życzenie". No i tylko tu znajdziecie wyjaśnienie wielkiej miłości i związku, który wszystkich zadziwia: wiedźmin i czarodziejka Yennefer. Jak to się zaczęło? Ano bardzo gwałtownie.
Nie trawicie fantasy? To może po prostu nie czytaliście Sapkowskiego?   

4 komentarze:

  1. Kurka, jakoś jest tak, że nie znoszę większości okładek do powieści fantasy. A już to dziwo, które jest w "Sezonie burz"... to powinno być karalne ;). Jest tylu świetnych grafików, malarzy, czemu wydawcy tego nie wykorzystują?

    Sprawdzałam kiedyś okładki obcojęzyczne Sapkowskiego i dość ciekawie wydawany jest w Hiszpanii:
    http://www.alamutediciones.com/alamut/graficos/torregolondrina_gr.jpg

    W ogóle to dla mnie ciekawy temat: oprawa graficzna książek. Niby wiadomo, że najważniejsza jest treść, ale zdarza się, że okładka tak bardzo mi się podoba, że natychmiast chcę przeczytać książkę, tak było np. z "Dostatkiem" Crummey'a.
    Może napiszesz kiedyś o tym? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chyba za mało przechodzi przez moje ręce nowości, by się porywać na taki zbiorczy temat. Generalnie niestety widać oszczędności w tym temacie - kopiowanie okładek z baz grafik (chyba światowych), jakieś łatanie na łapu capu, bo komuś się coś tam kojarzyło. Rzadkością jest dobry pomysł (czasem prosty), a gustowne wykonanie czegoś bardziej skomplikowanego to już normalnie jednorożec. Nawet ta hiszpańska nie powala (ale to może kwestia gustu, bo mi się wydaje jakiś stary ten wiedźmin). Cholera, rysunki zdaje się pierwsze rysunki Polcha były mi najbliższe, bo komiks już nie. Co do Sezonu burz- pełna zgoda - masakra. To już lepiej było sięgnąć po kogoś z Fabryki Słów - ci w miarę trzymają poziom, a przynajmniej nie razi to mojego poczucia estetyki aż tak bardzo jak inne wydawnictwa. Ale jak ktoś się pokusi o taki wpis, chętnie podyskutuję o przykładach dobrych i beznadziejnych okładek (nie tylko SF)

      Usuń
  2. Nie wiem, czy się dogadaliśmy ;), na wszelki wypadek - ten z linku, który podałam to chyba ma być Regis.
    Wiedźmin wg Hiszpanów wygląda tak:
    http://www.alamutediciones.com/alamut/graficos/ultimodeseo_gr.jpg
    Chyba najbardziej zgodnie z moim wyobrażeniem o nim.
    Polch - oj nie, bo Wiedźmin ma tam grzywkę...brrr ;)

    Już nie fantastyka - bardzo udane okładki ma taka skandynawska trylogia Anne Radge
    http://4.bp.blogspot.com/-Ln9vahFbmQg/UWaIUKSgXDI/AAAAAAAAZPM/as3VOkY2fy4/s1600/ragde..jpg
    Bardzo ciekawe też w Północnej Drodze Cherezińskiej
    http://www.cherezinska.pl/POLNOCNA%20DROGA_02.png
    I moja ulubiona ostatnich miesięcy:
    http://droga-dokad.blogspot.com/2013_04_01_archive.html

    OdpowiedzUsuń
  3. aaa no to teraz jasne, Wiedźmin prawie idealny :)
    i to poniżej też ciekawe, Północną drogę widziałem, ale pozostałych nie. Do dobrych okładek i do ilustracji w książkach strasznie mi tęskno! A tu się okazuje, że nie dość że oszczędności na korekcie, redakcji to i na grafikach :)
    niedługo zwolnią też tłumaczy i będą proponować tę robotę blogerom, amatorom, że to niby prestiż dla nich

    OdpowiedzUsuń