czwartek, 15 września 2011

Shameless, czyli ale rodzinka

Ponieważ nazbierało się kilka seriali, które udało się obejrzeć i miały w sobie to coś co sprawia, że sie je zapamiętało, dziś wiec dzień serialowy. Coraz więcej pojawia się produkcji amerykańskich, które kopiują oryginalne pomysły np. z Wielkiej Brytanii - do takich należy właśnie Shameless. Pal licho czemu amerykanie to robią, ale ponieważ nie widziałem oryginału, a jedynie wersję zza oceanu, będę odnosił się tylko do niej. A rzecz jest dość ciekawa, głównie za sprawą bohaterów - pewnej rodzinki, a dokładniej dość specyficznego ojca i jego 6 dzieci.
Frank Gallagher, jest alkoholikiem, człowiekiem, który dla kasy (na alkohol) zrobi wszystko, rodziną się zupełnie nie przejmuje, chyba, że dzięki nim może uzyskać kasę (na alkohol)... Śpi pod mostami, wyglądem się nie przejmuje, prace podejmuje tylko wtedy gdy jest szansa na szybkie zdobycie stamtąd jakiegoś odszkodowania powypadkowego. A jednocześnie facet, któremu otoczenie wszystko jakoś wybacza, akceptują go, ba nawet lubią i chronią gdy ma kłopoty. Rodzina tak naprawdę rządzi sie sama, głównie za sprawą najstarszej córki Fiony - zamiast wyjść z domu i zajać się sobą organizuje życie całej ferajny. A to dość specyficzna gromadka - kradzieże, kombinowanie, kłamstwa są traktowane jako coś normalnego i sposób na radzenie sobie z ciężkim życiem. To co na zewnątrz z nielicznymi wyjątkami to frajerzy, których można robić w balona, po to żeby mieć co jeść i za co płacić rachunki. Podglądanie ich sposobów na radzenie sobie z kłopotami nie raz wpędza nas w zadziwienie. Jeden z synów jest homoseksualistą, drugi ma skłonności do przemocy, trzeci geniuszem, który zarabia pisaniem egzaminów za innych, itd. o każdym z nich można by pociągnąć jakąś opowieść, bo to nie są postacie płaskie i nudne. Twórcy scenariusza zadbali o to by parę razy nas trochę zszokować. Bo też i serial nie jest specjalnie "grzeczny" ani obyczajowo ani językowo.
Fabuły pierwszego sezonu nie mam zamiaru zdradzać, serial ogląda się nie tyle na główne wątki, które są dość przewidywalne co raczej dla różnych scenek i zdarzeń z ulubionymi postaciami - Frankiem, jego dość pokręconą nową kochanką, wszystkich dzieciaków, ale też równie zakręconych i zaprzyjaźnionych z Gallagherami sąsiadów.
I do śmiechu, i czasem do przemyślenia. Bo film jednak opowiada sporo prawdy o uczuciach, o relacjach, o nadziejach i o lękach w takiej rodzinie.
Pokręcone, ale niegłupie.

2 komentarze:

  1. Uwielbiam "Shameless", ale oglądałem wersję brytyjską, amerykancką tak tylko liznąłem i nie trafiła w me gusta:) Brytyjska wydaje się bardziej prawdziwa, bardziej zabawna. Brytyjczycy potrafią robić świetne produkcje telewizyjne.

    OdpowiedzUsuń
  2. oj to fakt, brytyjczycy mają i lepsze poczucie humoru i robią rzeczy jakieś bliższe życia, ale tez ze smutkiem musze przyznać, że ich seriale trudniej zdobyć :( może kiedyś poszukam tej wersji, na razie pozostaje mi tytuł w kajecie... Amerykańska wersja mi sie całkiem podobała, ale teraz to mi narobiłeś smaku na więcej

    OdpowiedzUsuń