niedziela, 1 września 2024

Królowa wody - Marcin Szczygielski, czyli nie ochronisz, nie mówiąc prawdy

Koniec wakacji, więc z tej okazji kolejna książka dla dzieci i młodzieży. I autor, który pojawia się w tym roku wyjątkowo często - chyba będzie rekordzistą tegorocznym - Marcin Szczygielski. Muszę przyznać, że prawie każda historia - zupełnie inna i za to duży szacun. Choć czasem aż się prosi, by wołać o kontynuację, on zabiera się za kolejne książki i znowu funduje coś innego.

Tym razem powiedziałbym, że coś na pograniczu baśni, horroru, a może delikatniej - powieści gotyckiej z nutką tajemnicy i grozy :) W końcu to raczej dla młodszego czytelnika, więc żeby nie było, że odradzam bo autor straszy. Odrobinę na pewno, ale skoro to nie przerasta bohaterów książki, to i dla czytelników nie będzie zbyt przerażające.


Po raz kolejny - i to znowu mi się bardzo podoba - w sytuacji dziecięcych postaci, w ich emocjach, pojawia się sporo życiowych problemów. Nowy tata, nowy brat, nowy dom... Aga jakoś pogodziła się z tym, że tata wyjechał, że ma nową rodzinę, choć trochę tęskni za tym co było. Dziewczynka cieszy się też z tego, że mama wyszła z dołka, że znalazła kogoś z kim czuje się szczęśliwa. Ale żeby to tak na stałe? I że teraz będzie miała brata? Który być może będzie zabierał uwagę mamy, która była tylko dla niej? No nie jest to proste. 


To właśnie uwielbiam szczególnie w książkach Pana Marcina - z jak dużą lekkością przychodzi mu oddać stany, które przecież dla młodych ludzi są tak trudne do opisania, do poradzenia sobie z nimi. Nie opowiada bajek, nie obiecuje że będzie łatwo, nie poklepuje po ramieniu, nie wmawia że dorosły uleczy te trudności jednym zdaniem. Nie. Młodzi bohaterowie sami muszą się trochę z tym zmierzyć. A czytelnik wraz z nimi. Widzi te wszystkie pułapki, oddawanie się dziwnym myślom, obawom, błędy, uleganie emocjom, wstyd, próby naprawiania sytuacji... I się uczy. Że nie zawsze bywa łatwo, że czasem trzeba postawić granice, że mówienie o obawach pomaga... 

A do tego wyobraźcie sobie klimat trochę jak z filmów Guillermo del Toro - wiecie, jest dziwnie i coraz dziwniej. Z miasta na wieś, do domu, który ewidentnie jest zrujnowany, no ale przecież trochę pracy, jakaś pożyczka na remont i damy radę, nie? Co z tego, że Paweł, czyli nowy tata Agi średnio ogarnia prace fizyczne, a mama ma wciąż wszystko na głowie, że Aleks czyli nowy "brat" i sama bohaterka zachowują się trochę jakby mieli muchy w nosie. Wszystko się ułoży?
I o dziwo układa, bo dom w magiczny sposób sam się naprawia, jakby odżywając i ciesząc się z mieszkańców, ogród rozkwita, a ludzie zachowują się tak jakby nie widzieli problemu, że dzieje się tu coś dziwnego. Jedynie Aga wciąż drąży. I ona jedna nie daje spokoju, próbując poznać historię domu, jego sekrety, miejsca do których nie pozwala jej się zaglądać. 


Nie pytajcie mnie czy to dobrze, czy źle, że będzie tak drążyć. Nie chcę odbierać Wam przyjemności odkrywania tego wszystkiego, przerzucania kolejnych stron z cudownie klimatycznymi ilustracjami.
Wspaniała przygoda! 

Namówiłem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz