piątek, 9 października 2020

Nędznicy, czyli Francja w ogniu

Do notki sprzed kilku dni o "Dzikusach" kolejny rozdział. Nie wiem nawet czy nie ciekawszy, bliski w swej atmosferze dokumentowi, a nie kupowania widza emocjonalną fabułą. W początkowych scenach widzimy radość Francuzów, po wygranym meczu reprezentacji, a potem przenosimy się już do peryferyjnych dzielnic, by zobaczyć, że ten mit o zjednoczonym społeczeństwie jest bzdurą. O tych podziałach opowiadał również Hugo, tyle że wtedy były one raczej ekonomiczne, a teraz dochodzą do tego podziały rasowe, które naznaczają przyszłość każdego mieszkańca w mocny sposób. Nie chodzi o to, że tak nie da się stamtąd wyrwać, ale raczej o to, że udaje się to nielicznym, a jeżeli się uda, to i tak dla mieszkańców tych gett niewiele to zmienia. Są dzielnice do których ani turyści, ani też większość Paryżan nie chcą się zapuszczać. A ich mieszkańcy z góry traktowani są podejrzliwie, jakby byli obywatelami drugiej kategorii.
Czyż można dziwić się ich rozgoryczeniu i frustracji? 
To nie jest zwykła niechęć, brak zaufania, ale i mocne doświadczenie niesprawiedliwego traktowania, przemocy choćby ze strony policji. Ladj Ly opowiada w swoim filmie o tym czego sam był świadkiem, bo wychował się na tych przedmieściach, w blokowiskach, gdzie mieszkańcy wolą sami liczyć na siebie, bo na pomoc stróży prawa raczej nie mogą. 

Każdy z trzech policjantów, którzy są bohaterami tego filmu, jest trochę inny, ale mimo tego, że być może mieli jakieś zasady, pewnych rzeczy nie chcieli, zawieszają je na kołku, by zjednoczyć się i zatuszować sprawę, która może ich wszystkich pogrążyć. Prawo to oni. Czy była szansa, by ta historia mogła potoczyć się inaczej? Czy można było zrobić coś, by nie doprowadzić do eskalacji przemocy? Cały czas towarzyszą nam takie pytania, ale trudno znaleźć na nie odpowiedź.
Tyle, że Hugo oskarżał głównie obojętność bogatych, zapowiadał rewolucję, a ten film? Tu nawet brak obojętności, okazanie życzliwości chyba niewiele pomoże, bo system sprawił, że podziały i pretensje, oskarżenia są zbyt wielkie. To jak siebie widzą jest w ich krwi...
Emocje jakie nagromadzone są w tych dzieciakach i ich rodzicach prędzej czy później doprowadziłyby do wybuchu. Wystarczyła iskra.  
Może i widziałem filmy jeszcze bardziej poruszające emocjonalnie, ale ten wali pięścią w oczy nie tylko bólem, ale i nieuchronnością odwetu i narastania spirali nienawiści. Nie widać specjalnie nadziei na to, by tą wojnę zażegnać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz