wtorek, 27 listopada 2018

Paranoja - Katarzyna Berenika Miszczuk, czyli a spod fartucha lekarskiego wystają...

Jutro kolejny wyjazd, nie wiem czy będzie czas na pisanie - chyba że po nocy. Ale do końca miesiąca może nadrobię zaległości, a do końca roku chciałbym porobić trochę porządków na blogu, bo spisy leżą strasznie zaniedbane. Blogspot nie jest zbyt przyjazny przy takich ilościach tekstów, bo wszystko się zaczyna sypać. Mimo jednak istnienia nowego Notatnika na własnej domenie, blog pozostaje też tu... Na razie. Bo nie wiem ile jeszcze starczy czasu i chęci. Bo tematów nie zabraknie. Od poważnych, aż po te luźniejsze. Takie lektury jak dzisiejsza mają przecież swoich fanów, a nawet ci którzy się do tego nie przyznają oficjalnie, po cichu dla rozrywki sobie czasem coś takiego zapodadzą.
Pisałem już kiedyś o części pierwszej cyklu, czyli "Obsesji".

Teraz wracamy do tych samych bohaterów, choć klimat jest już trochę inny. Zagrożenie nie jest aż tak blisko nich albo po prostu nie wiedzą o tym zbyt dobrze, w każdym razie kolejny psychopata na horyzoncie tym razem wydaje się polować na kogoś innego. Joanna, która wtedy omal nie przypłaciła życiem całej sprawy, może odetchnąć z ulgą. I dobrze, bo jeszcze nie do końca pozbierała się po tamtym. Wzięła sobie wolne z pracy i próbuje się jakoś ogarnąć, przy okazji zastanawiając się czy dalej chce robić to co dotąd... Kiepski z niej specjalista psychiatrii, skoro nie potrafiła rozpoznać zagrożenia mając je tuż pod nosem.

O ile w "Obsesji" wszystko kręciło się wokół niej, tym razem dwie postacie wyrastają na przynajmniej równie ważne, o ile nie ważniejsze. To dobrzy znajomi, którzy wtedy jej pomogli: lekarz medycyny sądowej Marek Zadrożny i jego przyjaciel komisarz Sebastian Pol. Skoro głośno było o nich jako duecie, który złapał psychopatę, ktoś znowu próbuje wciągnąć ich w swoją grę, rzucając im wyzwanie. Na początku jedynie Marek połapał się, że w kilka przypadków samobójstw wydaje się delikatnie mówiąc podejrzanych, ale nikt nie chciał mu wierzyć. Potem sprawy nie dało się jednak utrzymać w sekrecie, bo sam morderca o to zadbał.
Wątek kryminalny pociągnięty nawet sprawnie, choć dużo tam zbiegów okoliczności i naciągania. Zabawę przy lekturze ma się jednak nie tylko z łapania jakiegoś psychopaty, ale również z tego jak autorka opisuje życie prywatne bohaterów. Nie zabraknie odrobiny pikanterii, humoru, złośliwości, a wszystkie te podchody i dylematy sercowo-łóżkowe sprawiają, że czasem nawet zapominamy o intrydze kryminalnej. Już nie tylko Joanna zarzuca nas swoimi przemyśleniami, ale będziemy mogli przyjrzeć się sposobowi myślenia tych, którym ona wpadła w oko. Do tego dochodzi jeszcze kilka postaci, które pewnie będą rozwijane w przyszłości (np. prokurator Natalii Świetlik - niezłej zołzy), bo jest w nich spory potencjał. W sumie mamy raczej do czynienie z literaturą obyczajową z wątkiem kryminalnym, a nie z trzymającym w napięciu thrillerem co nam się obiecuje w zapowiedziach, ale nie czepiam się. Grunt, że łyka się to błyskawicznie.
PS Należy jedynie brać poprawkę na pewne uproszczenia np. jakieś dziwne upodobanie do opisów jak to spod sukienek czy spodni płci pięknej, panowie widzą bieliznę co natychmiast uruchamia w nich zwierzęcą naturę. Droga autorko, naprawdę mężczyźni zwracają uwagę na wiele rzeczy i nie trzeba im machać przed oczami majtkami co kilkanaście stron, by pobudzić ich wyobraźnię.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz