sobota, 11 maja 2024

Powtórka - Ken Grimwood, czyli czemu ta kolejna szansa

Seria Wehikuł czasu od Rebisu, choć nie powala okładkami, rozrasta się całkiem pokaźnie na półkach i pewnie jeszcze przez parę tygodni będę wrzucał w soboty właśnie posty o książkach z tego cyklu wydawniczego. Nagradzani, chwaleni, ale kilka dekad temu - czy ich proza się zestarzała? W przypadku Grimwooda mam wrażenie że nie, ale to generalnie jest książka, którą by można zaproponować komuś kto twierdzi że fantastyki nie trawi. Jedynym motywem, który by można podciągnąć pod S-F jest motyw... No właśnie, jak to nazwać: podróży w czasie? Modyfikacji rzeczywistości? Powtórki z życia? Główny bohater umiera w wieku 43 lat na zawał serca. Budzi się jednak ponownie jako student i przeżywa wszystko od nowa. Któż by jednak nie skorzystał z pokusy, by nie spróbować poprawić tej swojej historii, choćby nie zadbać o to, by nigdy nie zabrakło ci kasy. Masz wiedzę o tym co się wydarzy, więc od hazardu, przez inwestycje, wszystkie możliwości stoją przed tobą szeroko otwarte.


Kuszące prawda? Skoro masz wiedzę o tym, że jakoś nie będzie ci się układać w związku, może go nie zaczynać. Nie marnować czasu na studia, na jakieś błędne decyzje. Zadbać o siebie, by uniknąć zawału. Zostać milionerem, mieć wszystko. Tylko zaraz, zaraz. Czy to da ci szczęście i sprawi, że unikniesz innych błędów? Czy rzeczywiście unikniesz śmierci? A jeżeli tak modyfikujesz rzeczywistość zapewniając sobie bogactwo, to może spróbować zmienić bieg historii i uratować cały kraj przed błędami i katastrofami? Da się? Tylko jak? Nikt przecież ci nie uwierzy...


Ciekawe rozkminy i dylematy moralne, szukanie odpowiedzi na pytanie o przyczyny tego co spotkało bohatera, ale i szukanie jakiejś harmonijnej wizji przeżycie tego życia. Za pierwszym razem. I kolejnym. I kolejnym...
Druga szansa budzi entuzjazm, ale gdy nie wszystko idzie tak jakbyś chciał, a potem musisz to przeżywać ponownie, znowu szukać jakiejś alternatywy, nie mając pewności czy za moment znowu nie zaczniesz od nowa...

Grimwood jedynie lekko ociera się o politykę (dać cholera im takie narzędzie), raczej kieruje naszą uwagę na jednostkę, na jej emocje, obawy, marzenia, które choć łatwo spełnić, okazuje się, że nie dają one pełnej satysfakcji. I to jest tu najciekawsze, choć może wydawać się banalne - na czym budować sens życia, co okazuje się najważniejsze.
Fajny pomysł i dobrze ograny. Są tu elementy romansu, psychologicznego dramatu, może nawet thrillera - całość to naprawdę lekka, ale i niegłupia lektura.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz