środa, 15 maja 2024

Pielgrzym - Terry Hayes, czyli jeden na jednego

Co prawda dziś na kryminalną środę planowałem zupełnie inny tytuł, ale ten przebija wszystko co czytałem w ostatnich tygodniach z tego gatunku, a że właśnie ukazała się u nas kolejna książka tego autora, a on sam przyjeżdża na Targi Książki, uznałem że to najlepsza okazja by o Pielgrzymie napisać. 


Jeżeli ktoś tak jak ja dorastał w latach 80 pewnie załapał się na fascynację thrillerami sensacyjnymi i autorami takimi choćby jak Clancy, Forsyth, Follett i jeszcze kilkoma innymi. Wtedy częstym motywem było zderzenie wschodu i zachodu, dziś szuka się innych zagrożeń, częściej niż o szpiegach pisze się o terrorystach, schemat jednak pozostaje podobny - trzeba uprzedzić wroga, odgadnąć jego zamiary, wyśledzić go i wyeliminować, bo inaczej nasz kraj czeka katastrofa. Upraszczam, ale gdy spróbować uchwycić w skrócie fabułę, można by powiedzieć, że Terry Hayes korzysta właśnie z utartych schematów, w ciekawy sposób je jednak modyfikuje i rozwija. 

 

Po pierwsze bohater. Rzeczywiście był jednym z najlepszych tajnych agentów, mordował i robił paskudne rzeczy, ale dziś wydaje się bardziej typem analityka, speca od zagadek kryminalnych, który z miejsca zbrodni czyta jak z kartki. Porzucił dawną pracę, zmienił styl życia i jedynie przypadek sprawił, że go odnaleziono i poproszono by przyjął kolejną sprawę od rządu. To się czyta bardziej jak kryminał, próbę pracy dedukcyjnej, niż działań w terenie jak w książkach sprzed lat.


Po drugie przeciwnik. Hayes stara się nam go pokazać jako równoprawnego bohatera, przybliżyć jego historię motywację, uczucia. Czujemy że to jest ktoś zdolny do okrucieństwa, pozbawiony empatii, wiemy też jednak skąd to się wzięło. Zrozumienie mechanizmów naboru przez radykalne odłamy organizacji islamskich jest wartością dodaną, może dla kogoś będzie czymś nowym.

Po trzecie styl. Początkowo mnie zaskoczył i trochę nawet drażnił - wciąż przechodzenie od postaci do postaci, przedstawianie całej jej historii, a porzucanie dotychczasowej akcji, może nieźle namieszać w głowie czytelnika. Ale po co mi ta wiedza? Z czasem jednak każdy z takich elementów okazuje się mieć znaczenie i może trochę pomóc w sytuacjach, gdy w nerwach skłonni bylibyśmy biadolić na zbyt wielkie zbiegi okoliczności. No bo jak sprawa zabójstwa w Nowym Jorku, może wiązać się z akcją terrorystyczną, która ma uderzyć w USA?


Z powodu tych rozbudowanych opisów, historii, które wydaje się że nie mają wielkiego wpływu na dzień dzisiejszy, objętość powieści może wydawać się mało zachęcająca, ale uwierzcie - niewiele tytułów tak bardzo potrafi wciągnąć, mimo że gdzieś w duchu, znając schematy, spodziewamy się kierunku w jakim podąży zakończenie.
Świetna mieszanka thrillera, sensacji (w końcówce), kryminału, z barwnie poprowadzonymi wątkami tła, tak żeby czytelnik miał szerszy kontekst całości, przeszedł zarówno z jednym z bohaterów przez Afganistan, a z drugim przecież Berlin Wschodni. Niech nie przeraża Was objętość!

PS A motyw ze sposobem uderzenia w Stany przez jednego człowieka - oryginalny i wywołujący ciarki na plecach. Sami sprawdźcie jak Saracen planował to zrobić...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz