wtorek, 28 maja 2024

Ściana - Marlen Haushofer, czyli nauczyć się życia na nowo

 Może trochę kontynuując wątek SF z soboty, ale i wkraczając w niedzielny kącik literatury pięknej, dziś do zaproponowania tytuł bardzo ciekawy, ale i pewnie nie dla wszystkich łatwy do strawienia. Gdyby zatrzymać się jedynie na pomyśle na fabułę - byłoby to SF, ale przecież dla austriackiej pisarki to raczej jedynie pretekst do tego, by pokazać życie w totalnej izolacji o innych ludzi, koniec dawnego życia. 


Wyobraźcie sobie, że jedziecie ze znajomymi na kilka dni do domku myśliwskiego w górach. Oni jeszcze wieczorem wybierają się do wsi, może na drinka, a wy zostajecie, by rano odkryć, że nie tylko nie wrócili, ale też prawdopodobnie nigdy nie wrócą.
Coś takiego przeżywa właśnie bohaterka powieści. Gdy rano wychodzi z psem gospodarza na spacer do wsi, odkrywa, że cały teren otacza szklana ściana, której nie można pokonać. Co gorsza wszystko co na zewnątrz, wydaje się martwe jak okiem sięgnąć. Czyżby dokonano jakiego ataku bronią masowego rażenia? Na jaką skalę? Regionu? Kraju? Kontynentu? Kto? Dlaczego? I jakim cudem ona się uratowała? 

Tyle pytań i zero odpowiedzi.



Bo tak naprawdę to nie jest książka w której odpowiedzi na nie miałyby jakieś znaczenie. To opowieść o tym jak urządzić sobie życie po takim wydarzeniu? Co będzie dla ciebie ważne? Co nadal będzie miało wartość? Czy masz odpowiedź na pytanie o to po co dalej żyć?
Sens dla bohaterki nadała próba nie tylko zorganizowania dla siebie jakichś w miarę stabilnych warunków (żywność, ciepło), ale i opieka nad zwierzętami - psem, krową która do niej trafiła i jak się okazało była w ciąży, kotką... Musiała nauczyć się wielu rzeczy, których wcześniej nie umiała, przyzwyczaić się do ciężkiej pracy, rytmu dnia. 

 

Cała książka to właśnie jakby jej relacja, zapiski. Chwilami może nawet mało składne, bo gdy choruje potrafią przelatywać jej całe dnie prawie bez rejestrowania tego co się wokół dzieje. Jest w tym jakiś mocny rys feministyczny (dokonam tego, bo niby dlaczego nie), ale i pesymizm, wyjątkowo mało nadziei. Czyż trudno się dziwić? Choć nie jest sama, bo wokół siebie zwierzaki, musie jednak zaakceptować to, że i one nie są wieczne. Podobnie jak i ona mogą stracić siłę, zestarzeć się, w końcu coś może im się stać. Dopóki istnieją, one tak naprawdę napędzają ją do aktywności, bo wie że same sobie raczej nie poradzą. Pragnie je chronić, przed przemocą, która jest wokół (np. dzikie zwierzęta), ale to też świadomy wybór jakiegoś sposobu życia, bliżej natury, w harmonii z innymi istotami, których potrzeby są równie ważne jak człowieka. 

I to jest tu chyba najciekawsze - skupienie się nie tyle na odpowiedzi na pytania: kto, co, dlaczego, szarpaniu się z próbami uwolnienia ze strefy otoczonej ścianą, a raczej wejściu w jej narrację, w jej emocje, obawy i próby panowania nad nimi. Chyba naturalnie pojawia się też pytanie: Co ja bym zrobił na jej miejscu? 

Powieść dość zagadkowa, niełatwa, ale bardzo smakowita. Niby proste, nieskomplikowane prawdy, jednak tu mocno potrafią zadrgać w serduchu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz