Trzecie spotkanie z Wojciechem Wójcikiem. Gość ma zdecydowanie niezłą rękę do pisania historii rozbudowanych, pełnych poplątanych relacji, krzywd i wzajemnych pretensji. To kryminały, w których zwykle rozwiązanie kryje się w przeszłości, ale te tajemnice, obudowane przez lata kłamstwami, wcale nie jest łatwo odkopać.
Tym razem akcja dzieje się w okolicach, które dość dobrze znam, bo przecież na Ochocie pracują od kilkunastu lat, codziennie łażę tamtymi uliczkami, często mijam kościół św. Jakuba. No i Filtry warszawskie, do których kiedyś miałem okazję zajrzeć, może nie tak głęboko jak bohaterowie tej powieści, ale ciut liznąłem tej atmosfery. To właśnie w tych zakładach pracował nestor rodu Kalinowskich, który zmarł przed laty. Jego skomplikowane relacje z żoną nie były tajemnicą dla rodziny, która teraz, po kilku dekadach jest zmuszona zająć się również jej pogrzebem. I tu napotyka na kilka zagadek, które postanawia rozwiązać najmłodsze pokolenie.
Czemu ich babcia nie chce być pochowana obok męża, czemu na Powązkach wykupiła drugą kwaterę i składa tam kwiaty, choć dziecięcy grób jest pusty. I najważniejsze z punktu widzenia wielu członków rodziny: skąd kuriozalne decyzje w testamencie i prawie puste konto? Nawet mieszkanie, na które liczyli co poniektórzy jest zadłużone. Co takiego stało się ze starszą panią, że w ciągu kilku lat wydała prawie wszystkie pieniądze?
Dość skomplikowane to wszystko, a przedzieranie się przez te sekrety wcale nie jest proste, zwłaszcza że autor równolegle prowadzi jeszcze inne wątki, m.in. dotyczący lekarza szpitala psychiatrycznego i jego pacjentów? Jak to wszystko powiązać? Niby coś tam nam się może rysować na horyzoncie, pewnie jednak nie wszystkie nitki uda nam się połączyć przed finałem.
Bez wielkich fajerwerków, ale mimo lekkich dłużyzn udaje się utrzymać naszą uwagę przez ponad 500 stron, a to nie lada sztuka. Dla fanów kryminałów z rozbudowanym wątkiem psychologiczno-rodzinnym jak znalazł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz