wtorek, 9 kwietnia 2019

Złoty wiek, czyli gangsterka i kabaret


Zespół baletowy moskiewskiego Teatru Bolszoj założono ponad 200 lat temu. Przez te wszystkie lata wyrobił sobie niezaprzeczalną markę na świecie jako najlepszy zespół baletowy w tańcu klasycznym. Do chwili obecnej w ramach nazywowkinach.pl miałam możliwość obejrzenia niemal wszystkich transmitowanych i retransmitowanych przedstawień baletowych tego teatru. Ale nawet jako laik w tej dziedzinie wiem już, że „Bolszoj” oznacza największą jakość tańca, choreografii, wykonania. Podejrzewam, że widzowie, którzy obejrzeli którykolwiek balet w ich wykonaniu doceniają zarówno samą sztukę tańca jak i przygotowanie techniczne wykonawców. To dzięki tym tancerzom widzimy niespotykane piękno baletu.

Balet „Złoty Wiek” do muzyki Dimitrija Szostakowicza i w choreografii Jurija Grigorowicza jest zdecydowanie odmienny od dotychczas obejrzanych spektakli baletowych, zawiera bowiem zdecydowanie odmienny styl taneczny. Niby widzimy piękny ruch z tańca klasycznego, wypracowane piękne kroki, piękne ruchy ramion, ale… to wszystko traci w tym balecie aksamitność. Jest jakby bardziej drapieżne, mocniejsze. Nie należy się dziwić ponieważ „Złoty Wiek” to opowieść o miłości między prostym rybakiem Borysem (Rusłan Skworcow) a tancerką kabaretową Ritą (Nina Kapcowa), a w tle mamy gangstera Joszkę, który rości sobie prawa do Rity. Wieczorami Joszka (Michaił Łobuchin) tańczy w kabarecie Złoty Wiek jako monsieur Jacques razem z Ritą, a jednocześnie ze swoją bandą ograbia bogatych ludzi, których zwabia do kabaretu Luśka (Jekaterina Krysanowa), jego dziewczyna. Borys natomiast jest zwolennikiem nowej idei, socjalizmu.



Ten balet z librettem w pierwotnej wersji (o drużynie sportowej aresztowanej za granicą) nie spodobał się nowej władzy, ani jej temat ani muzyka zbliżona do jazzu, dlatego napisano nowe libretto o miłości socjalisty Borysa do niewinnej jeszcze Rity, która tańczy w kabarecie, prowadzonym przez gangsterów na wzór podobnych przybytków ze zgniłego Zachodu. Dlatego też muzyka jest tu zupełnie inna niż przedstawieniach baletowych wcześniej oglądanych. Tym bardziej, że Szostakowicz nie pisał muzyki specjalnie do tego baletu, mamy tu zbiór jego różnych innych utworów: od symfonicznych po filmowe. Muzyka połączona z librettem wpłynęła znacząco na choreografię. Dlatego Nina Kapcowa miała trudne zadanie; z jednej strony w scenach z ukochanym musiała pokazać tańcem delikatność i miłość, aby za chwilę jako tancerka kabaretowa – przedstawić się jako obiekt erotyczny, zmysłowa i silna. Borys, pięknie jej partnerujący był zarówno prostolinijnym chłopakiem jak i zdecydowanym mężczyzną walczącym o ukochaną. Druga, gangsterska para, Joszka i Luśka, to już sama żywiołowość i moc, ale zła moc. Łobuchin, jako partner Rity w kabarecie udaje dostojnego arystokratę, aby za chwilę, w zaułkach miasta, przeistaczać się w okrutnego gangstera. Zarówno Rita jak i walczący o nią mężczyźni, Borys i Joszka, zaprezentowali niezwykle wysoki poziom techniczny wykonania, zarówno w tańcu klasycznym jak i popisach niemal akrobatycznych.


Jednak dla mnie niezaprzeczalną mistrzynią tego baletu jest Luśka, którą kreowała Jekaterina Krysanowa, którą pokochałam za Kasię w „Poskromieniu złośnicy”. W „Złotym Wieku” była również rewelacyjna. Są w Krysnowej takie pokłady żywiołowości, które się wręcz czuje i ma się niekiedy wrażenie, że ona uniesie się w powietrze, ot tak, sama z siebie. Wszyscy soliści i cały zespół prezentowali mistrzowski poziom techniczny wykonania, ale ona, Luśka, była dla mnie na pierwszym planie. Z jaką gracją, z jaką lekkością wykonywała swoje popisy, jednocześnie – jako dziewczyna gangstera – nic nie tracąc ze swojej „gangsterskiej” strony, prezentując i zazdrość i przebiegłość. No, cóż. Dla mnie ona zawsze będzie pierwsza. Jekaterina Krysnowa!


Ten spektakl to żywiołowość i moc. Ogromny zespół baletowy w scenach zbiorowych pełnych patosu, kojarzy mi się z socrealizmem i trochę „trąci myszką”, ale nie można mu odmówić mistrzostwa wykonania. To staranne wykonanie każdego ruchu, to piękne partnerowanie w rewiowych nieraz popisach… tego nie da się opisać. To trzeba po prostu zobaczyć. Do czego serdecznie namawiam.


MaGa



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz