poniedziałek, 5 marca 2018

Czasodzieje. Klucz czasu - Natalia Sherba, czyli żeby zawartość była równie piękna jak opakowanie

Mam trochę kłopot z tą książką. Na stoisku wydawnictwa Ene Due Rabe dałem się skusić, by kupić ją dla młodszej córki. Zarówno wydanie jak i sposób na jej promocję oceniam na piątkę z plusem, gorzej niestety z samą zawartością. Być może takie tytuły powinna oceniać głównie grupa wiekowa, które jest ich adresatem, czyli młodsze nastolatki, ale przecież na serię z Harry Potterem załapałem się już jako stary koń, a bawiłem się przy niej świetnie i do dziś mam do niej sentyment.
W przypadku "Czasodziejów", mimo, że to pierwszy tom, który powinien mnie delikatnie wprowadzić w wymyślony świat, wciągnąć akcją, sympatycznymi postaciami, miałem poczucie, że jestem wrzucony w historię, której kompletnie nie znam i jej nie czuję. Od samego początku autorka niewiele wyjaśnia, a po prostu opisuje kolejne fragmenty swojej kreacji, jako coś zupełnie normalnego. Nie chodzi nawet o to, że to jest jakoś strasznie skomplikowany świat (choć mam wrażenie, że dla nastolatków może być trudny do ogarnięcia), ale raczej o chaos w jaki się nas wpycha, niewiele wyjaśniając, a opisując kolejne dziwne fragmenty funkcjonowania tego świata. A raczej nawet nie świata, ale ludzi w tym świecie.

Jakieś chronometry, klepsydry, bransoletki, lustra, czarodziejskie konie, wróżki, latanie, zatrzymywanie czasu, podróże w przestrzeni, szkoły dla czarodziejów, poziomy wtajemniczeń - sporo zupełnie nowych spraw do ogarnięcia i wydawałoby się, że przydałoby się trochę czasu, żeby się z tym oswoić. Główna bohaterka, zwyczajna nastolatka, która trafia do tego świata jest równie zdezorientowana jak i my. Dla otaczających ją ludzi wszystko to jest czymś normalnym, ona przybyła z zupełnie innego świata, tylko dlatego, że "przyszywana" babcia, która się nią zajmowała po zniknięciu matki, trafiła do szpitala, a po córkę pojawił się ojciec, którego wcześniej nie widziała na oczy. Ten najwyraźniej ma jakieś plany wobec dziewczynki, ale nie ma zamiaru jej nic wyjaśniać, ani pomóc w oswojeniu się z nową rzeczywistością.
Wasylisa jak się okazuje obdarzona jest wyjątkową mocą, choć jeszcze nie potrafi jej kontrolować. Dlatego też budzi zainteresowanie wszystkich ważnych sił w świecie Eflary. Niestety budzi też zawiść, dlatego szybko musi się nauczyć komu może ufać i od kogo liczyć na pomoc. Zbyt często początkowa uprzejmość zamienia się we wrogość i chęć zrobienia jej krzywdy. Akcja, dialogi, nie są jakoś bardzo skomplikowane, to dość proste przygody, a to co stanowi o ich wyjątkowości to szczypta magii i reguły nowego świata, w którym znalazła się Wasylisa. Oczywiście to od niej będzie zależeć uratowanie całego świata, dziewczynka będzie musiała szybko więc nauczyć się podejmowania decyzji i rezygnacji z własnych pragnień. Choć przyznajmy, że dla nastolatki być może argumentem by podjąć się jakiejś trudnej misji równie dobrze jak poświęcenie, może być chęć zrobienia na złość albo popisania się, pokazania, że jednak jest coś warta. Mnie to bawiło, ale być może dla młodszych czytelników będzie bardzo zrozumiałe.
 
Im dalej tym lepiej, potem już ma się jedynie ochotę na sięgnięcie po kontynuację, lecz ta początkowa trudność przy lekturze mocno obniża jej ocenę. Wpływa bowiem też na to, że nie nawiązuje się tak łatwo jakiejś więzi emocjonalnej z bohaterką, a to przecież dość istotne w książkach dla młodzieży. Ta rosyjska saga  fantasy  o czasodziejach żyjących w równoległej do naszej rzeczywistości ma zdaje się że aż 6 tomów i jakoś potencjał w niej widzę, natomiast nie ma tego efektu wow! którego oczekiwałem, które obiecywało mi piękne wydanie tej książki.

1 komentarz:

  1. Widziałam tę książkę na małym stoisku na Pyrkonie 2017 i zauroczyła mnie jej okładka :) Dla jednak to jest młodzieżówka - i raczej nie będę w nią inwestować.

    OdpowiedzUsuń