wtorek, 7 stycznia 2014

Była sobie dziewczyna, czyli po co się uczyć?


Największe zaległości porobiły mi się na blogu w filmach  - niektóre już ponad miesiąc czekają na swoją kolej, ale musicie mi wybaczyć. Po prostu o jednych pisze się praktycznie "od ręki", a do innych musiałbym trochę przysiąść, a na to brak czasu. Zadowalam się wiec utrzymaniem tempa jednej notki na dzień i wybieram rzeczy lżejsze. Jedną z tego typu propozycji jest właśnie "Była sobie dziewczyna" (oryginalny tytuł jest ciekawszy i bardziej adekwatny: "An Education"). Można by się spodziewać po filmie Lone Scherfig komedii romantycznej, ale mimo, że wątek miłosny jest tu osią centralną, to film powiedziałbym gdzieś jest na styku gatunków (może nawet dramatu?) i wychodzi trochę poza schemat do natychmiastowego zapomnienia. Pani ma rękę do kina lekkiego i ciepłego, takiego słodko-gorzkiego (Jeden dzień, Włoski dla początkujących), ale tu troszkę namieszał też pewnie scenariusz Nicka Hornby'ego, mamy więc i odrobinę humoru i coś tam do przemyślenia.

 
Mamy oto młodziutką dziewczynę (w tej roli Carey Mulligan), która świetnie się uczy, mobilizowana przez rodziców chce iść na studia na Oxfordzie i tylko od czasu do czasu zdarza się jej pomarzyć, że życie to nie tylko nauka. Do czasu. Gdy pozna ponad 10 lat od siebie starszego, przystojnego i bogatego mężczyznę, dość szybko złapie się na jego sztuczki. Widz co prawda od początku zastanawia się czy facet traktuje ją serio i dokąd to zaprowadzi, ale dziewczyna wierzy we wszystko i związek staje się dla niej nie tylko przygodą, ale i nadzieją na lepsze życie. Po co się bowiem męczyć nad książkami, skoro to nudne i nie daje gwarancji na jakiś oszałamiający sukces w przyszłości (cały czas sugeruje się, że studia to jedynie droga na złapanie lepszego męża, ale pamiętajmy, że to lata 60-te). Już dziś można cieszyć się brylowaniem w wielkim świecie, bawić się w klubach i pławić w luksusowych prezentach - życie nie musi być nudne!
Czy przyjdzie moment otrzeźwienia? Sami zobaczcie. To taka bajka o mądrym ale głupiutkim Kopciuszku, który pięknie rozkwitnie, ale w pewnym momencie sam będzie musiał odkryć czego chce w życiu. Porównanie do kwiatków nie jest wcale takie na wyrost - wszak mogą wciąż kwitnąć z cebulek w ogrodzie, albo zerwane szybko zwiędnąć w wazonie.

Niby nic wielkiego, ale ogląda się sympatycznie. Fajnie uchwycona została podwójna moralność rodziców dziewczyny.

7 komentarzy:

  1. Pamiętam, że oglądałam ten film i to w zasadzie tyle. Piękna scenografia, kreacje, kolory. Wszystko przyjemne dla oka. Niestety od strony treści było tam niewiele. Główna bohaterka zachłysnęła się życiem, mężczyzną ... Brak było morału, tej kropki nad i/wisienki na torcie. Można powiedzieć, że był sobie film.

    Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no niby treści niedużo, ale całkiem przyjemnie pokazane - tu się zgadzamy. Tyle, że na koniec tego morału to moim zdaniem było aż za dużo.
      Ja również pozdrawiam!

      Usuń
    2. Dla mnie ten morał był taki oczywisty. Związek się nie udał, ona została oszukana i żyła dalej. Nie uwiodło mnie to jako młodej dziewczyny, nie dało do myślenia etc. Łatwo zachłysnąć się kolorowym światem, szczególnie, gdy nie jest on naszą codziennością.
      Nic nie wniósł do życia i może dlatego, że on jest tak łagodny w pokazaniu dramatu bohaterki, to nie dotrze do większej liczby młodych kobiet. Jeden z wielu filmów do obejrzenia, tyle.

      Usuń
    3. aaa no to teraz jasne, bo napisałaś że morału nie było, a on był i powiedziałbym nawet zbyt oczywisty, banalny

      Usuń
    4. No tak, dla mnie go nie było. Były logiczne konsekwencje decyzji. Morał to coś, co do mnie przemówi i da do myślenia. :)

      Usuń
  2. Bardzo ładny film. widziałam go dwa razy i zrobił na mnie wrażenie. Bohaterka wyglądała na trzynaście lat i trochę mnie dziwi, że dała się uwieść takiego "staremu" facetowi, ale różnie w życiu bywa.
    Postawa rodziców jest trochę załamująca, ale dziewczyna w sumie fajnie wybrnęła. Dziwi mnie happy end; gdzie ona zdawała egzaminy, maturę, czy co tam mają? Eksternistycznie?
    W każdym razie film jest z gatunku tych ciepłych i zapadających w pamięć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. widać jakoś ta nauczycielka pomogła... A rodzice fajni - tacy drobnomieszczańscy. Na szczęście pod koniec zmądrzeli

      Usuń