Niedziela z dobrą literaturą? No to zajrzyjmy co czytają sąsiedzi. Co ciekawe, to powieść współczesna, mocno dotykająca wojny w Ukrainie, a mimo to dziejąca się poza nią. Czy da się jednak żyć nie myśląc o tym co dzieje się w kraju, nawet jak udało ci się nie tylko wyjechać samemu, ale i ściągnąć bliskich?
Kuzniecowa pisze o imigrantach, którzy nie zapomnieli, ale i nie chcą zapomnieć, wciąż psychicznie tkwiąc w ojczyźnie. Jedni nasłuchują wiadomości, wciąż czekają na wieści od tych, którzy zostali, może nawet walczą. Inni starają się unikać informacji, ale i tak nie mogą się uwolnić od myślenia. Co zostawili, czy kiedyś wrócą, czy będzie do czego, jak skończy się ta cholerna wojna, czy jest szansa ją wygrać. Ze zdziwieniem obserwują toczące się wokół nich życie, tak beztroskie i sielankowe. Tam spadają bomby, burzą domy, zabijają ludzie, a tu nikt o tym nie myśli?
To wszystko może brzmi dość depresyjnie, ale uwierzcie że ta powieść nie jest dołująca. Wręcz odwrotnie, Kuzniecowa zawarła tam sporo humoru, od obrazków życia codziennego, różnych absurdów wynikających z innej mentalności, ale i z charakteru głównego bohatera. Tolik spełnił swoje marzenie o domu w Hiszpanii, od kontrolującej go rodziny, zamiast cieszyć się samotnością i nowym życiem, musiał zrobić im tu miejsce. Sam dość nieśmiały, zamknięty w sobie, teraz będzie musiał znowu szykować się na to, że będą próbowali go swatać i urządzać mu życie.