poniedziałek, 18 października 2021

Inteligenci, czyli frazesy, pozory i obłuda

  Brakuje nam świeżego spojrzenia na współczesne problemy na deskach teatralnych - nie brakuje prób odczytywania na nowo starych tekstów, ale sztuk które zostały napisane niedawno jest niewiele. I oto jedna z nich pojawia się i to w dodatku jako premiera teatru, który nie ma własnej sceny, a gościnnie pojawia się m.in. w Małej Warszawie (scena Spektaklove). Sztuka Marka Modzelewskiego, pewnie miałaby szansę na spory sukces, gdyby była propozycją lekką i banalną, bo przecież z taką obsadą miałaby szansę na wielkie tournée po kraju. Tyle, że "Inteligenci" nie są komedią o niczym, która jest bezpieczna i zbierze podobne brawa zarówno wśród zwolenników prawicy, jak i lewicy. To raczej komediodramat boleśnie przypominający nam, że żyjemy w kraju, w którym coraz więcej jest podziałów i uprzedzeń, a konflikty światopoglądowe i polityczne przebiegają czasem przez środek domu, dzieląc pokolenia i najbliższych.
Reżyserujący sztukę Modzelewskiego Wojciech Malajkat rozgrywa akcenty komediowe, jednak ten śmiech szybko jednak znika z naszych twarzy. Po prostu to co widzimy za bardzo przypomina różne sceny kłótni, jakie mogą być dobrze nam znane.


Dość szybko też okazuje się, że wbijanie szpilek w tego kto myśli inaczej, dokonywane z przekonaniem o własnej wyższości moralnej i intelektualnej, łatwo może zostać wyśmiane i oto stoimy zupełnie bezbronni wobec kogoś kto stawia przed nami lustro i pyta: i ty śmiesz się uważasz za lepszego?
Matka feministka i ateistka, ojciec uznany felietonista i autorytet moralny lewicy, dla utrzymania dobrych stosunków z rodziną, decydują się jednak na to, by młodszy syn przystąpił do pierwszej komunii świętej. Co to znaczy dla niego, dla nich, dla ciotki i babki o poglądach mocno konserwatywnych? Różne nasze przywary, śmiesznostki, przekonania i wartości, które dla nas są ważne, dla innych są fanaberią, dziwactwem, a to, że próbujemy je wpajać dzieciom, święcie wierząc, że pójdą w nasze ślady, też można stać się w pewnym momencie dla nas niezłym źródłem traumy.
To tekst bardzo aktualny, w którym twórcy starali się pokazać nam, że linia podziału, idąca przez religię, stosunek do mniejszości seksualnych, czy też do imigrantów, w pewnym momencie przestaje mieć tak olbrzymie znaczenie, musi jednak dojść do pewnego katharsis, przełomu, który uświadomi nam, że relacje powinny być istotniejsze niż jakiekolwiek poglądy. To jakim jesteś człowiekiem, czy twoje życie jest dla innych przykładem i wsparciem, a nie zbiorem haseł i regułek, w końcu może do nas dotrze, oby tylko nie było za późno. Finał tej sztuki naprawdę jest niezłym kopniakiem, który daje do myślenia u mocno wyciąga nas z komfortu, że oto burza przeszła już bokiem, a przedstawienie zmierza do szczęśliwego końca. Nic z tych rzeczy. 


Brawa za tekst i brawa za grę. Dla Wojciecha Malajkata i Izabeli Kuny za rolę małżeństwa wyzwolonego, tolerancyjnego, skonstruowanego niczym wzorzec współczesnej "inteligencji... To falowanie emocji, narastająca fala frustracji i gniewu, bezsilność - po prostu w punkt.
Dla grającego ich 16 letniego syna studenta Akademii Teatralnej Macieja M. Tomaszewskiego, nie tylko za debiut na świetnym poziomie, ale i pokazanie pazura na scenie. I wreszcie dla Agaty Kuleszy w roli ciotki, pełnej kompleksów i lęków, bogobojnej, ale i jednocześnie potrafiącej po ludzku wiele zrozumieć i wybaczyć. Ach jak to ona zagrała!
Polecam Wam ten spektakl, mimo że to na pewno nie jest rzecz z gatunku tych łatwych i przyjemnych. Czasem warto jednak wyjść trochę poza sferę komfortu. Mam wrażenie, że świetnie się udało zaproponować widzowi coś ciekawego - najpierw dostarczyć dawkę pewnych obserwacji i dialogów wywołujących uśmiech, a potem chwycić go za gardło i zmusić do tego, by spojrzał na wszystkich w trochę inny sposób. To nie jest tekst jedynie o konflikcie pokoleń, o buncie przeciwko zasadom, nawet jeżeli jest nimi brak zasad, to również tekst o tym jak często wybieramy grę pozorów, bezrefleksyjne powtarzanie pewnych haseł, a potem dziwimy się gdy nasze wartości ktoś obnaża jako wielką pustkę i zbiór kłamstw, bo jesteśmy gotowi trzymać się ich tylko wtedy gdy to nie kosztuje zbyt dużo. Co prawda jest tu trochę uproszczeń i grania pod publikę, czy też zbytniej ekspresyjności (co w mało przyjaznej akustycznie sali może i jest dobrym rozwiązaniem, ale tym trudniej potem wyłapać widzowi rzeczy bardziej subtelne), wybaczam jednak to wszystko. Dlaczego? Bo cieszę, że w takiej obsadzie, teatr nastawiony na masowego widza, zdecydował się jednak na coś trochę trudniejszego niż banalna komedia. Potrzeba nam takich aktualnych tekstów w teatrze. 
 
Inteligenci
Autor: Marek Modzelewski
Reżyseria: Wojciech Malajkat
Obsada: Agata Kulesza, Izabela Kuna, Wojciech Malajkat, Maciej Łączyński/Maciej M. Tomaszewski (II rok Wydziału Aktorskiego AT w Warszawie, debiut teatralny)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz