sobota, 2 października 2021

Doktor Death, czyli neurochirurg, który obiecywał cuda

Malutkie opóźnienie z notkami, ale postaram się nadrobić jutro i może wyjazd służbowy za bardzo nie wpłynie na kolejne (w końcu są wieczory). Będzie na pewno coś świetnego muzycznie, będzie kontynuacja Kulawych koni, czyli szpiegowskiego thrillera i pewnie głośny debiut z Irlandii, czyli Snowflake.
A dziś serial. Ciekawy, choć mam wrażenie, że można by z tego materiału wyciągnąć jeszcze więcej. W końcu od początku domyślamy się jak skończy się walka o zakaz pracy lekarza, któremu zarzuca się całą masę błędów. Po co więc próbować rozgrywać jakieś napięcie z postępowaniem prokuratorskim, zbieraniem świadków, sugerowaniem, że walka się nie uda, bo facet ma za mocne plecy?
Jest w tym jednak coś ciekawego, co w obejrzanych przeze mnie 6 odcinkach pobrzmiewa i sprawia, że mam ochotę oglądać dalej. A tym czymś jest...

...oczywiście pytanie o to, czy to był geniusz, który świadomie okaleczał pacjentów, czy też po prostu człowiek, który stwarzał świetne pozory, na które nabierali się kolejni opiekunowie, a potem również pracodawcy.
Film inspirowany jest prawdziwą historią, którą pewnie trochę podkoloryzowano (alkohol, narkotyki, problemy psychiczne), by jeszcze bardziej nadać cech demonicznych bohaterowi. Christopher Duntsch w ciągu niespełna dwóch lat doprowadził do uszkodzeń 33 z 38 pacjentów, którymi się zajmował, doprowadzając ich do kalectwa lub nawet do śmierci, skazując też na ból o wiele większy niż ten, z którym do niego przyszli.
Trochę ręce opadają gdy obserwujesz jak kolejne szpitale pozbywają się go, ale wcale nie próbują odebrać mu praw do wykonywania zawodu (bo dla nich to też niestety narażanie się na procesy), tylko idzie on do kolejnej placówki i dalej robi to samo. Podobnie wpienia izba lekarska, która podejrzliwie patrzy na wszystkie oskarżenia, jako potencjalną zazdrość kolegów oraz bezradność tych, którzy chcieliby przerwać jego poczynania. Wyobrażam sobie tylko, że w Polsce przy różnych układach to wszystko mogłoby trwać jeszcze dłużej...
Serial miesza perspektywy czasowe, próbuje udawać dokument, innym razem thriller, wychodzi to trochę nijako, mimo wszystko jednak warto zobaczyć, bo to ciekawa historia - nie zawsze ten kto pięknie mówi, czaruje, jest kimś komu trzeba ufać. No i dla roli Joshuy Jacksona warto!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz