niedziela, 5 kwietnia 2020

Kratki się pani odbiły - Jacek Galiński, czyli więzienie jej niestraszne

Pani Zofia powraca. Moje odkrycie z roku ubiegłego - cudownie wymyślona postać, bohaterka komedii kryminalnej, emerytka z piekła rodem, tak wredna, że aż bawi, tak rozbrajająca, że ją kochamy. Zofia Wilkońska jest niepowtarzalna.
I mimo całej groteski jaka jest zawarta w tych książkach, całego humoru, za każdym razem ze zdziwieniem odkrywamy, że po lekturze została nam jakaś całkiem poważna refleksja, że w tych szalonych historiach jest drugie dno. Ilu emerytów rzeczywiście bieduje jadają za parę groszy, z wytęsknieniem czekając na jakiś kontakt od dzieci, ilu interesuje się życiem sąsiadów bo nie może wytrzymać nudy, siedzenia w czterech ścianach.
W trzecim tomie Pani Zofia trafia za kratki. Tak - prokurator postanowił przycisnąć ją, nastraszyć i ma nadzieję, że w ten sposób ją złamie. Cały czas sprawa czyścicieli kamienic, machlojek finansowych, w którą przypadkowo wplątała się nasza bohaterka, ciągnie się za nią, mimo że nie do końca ona ogarnia swoją rolę. Ale tak to już jest z Wilkońską - wiele rzeczy które dla innych są oczywiste, dla niej są nowe, przyjmuje je na klatę i radzi sobie z nimi jak potrafi, wywołując czasem katastrofalne więc skutki. Nigdy oczywiście nie ma w tym jej złej woli - to samo jakoś tak wychodzi...


W więzieniu niejeden człowiek natychmiast by się załamał, pogubił w gąszczu zasad, niepisanych reguł, obowiązków, zakazów i zwyczajnych układów. Mimo swojego wieku, warunków fizycznych, które nie są idealne, okazuje się, że i w zakładzie karnym Zofia potrafi nieźle namieszać. Niczego się nie boi (może dlatego, że jest nieświadoma zagrożeń), warunki jej nie wzruszają, bo pobyt w celi, gdzie wszystko dostaje pod nos, wydaje jej się rajem lepszym od sanatorium, a towarzyszki niedoli spod celi potrafi jakoś tak zagadać, że wkrótce to ona wydaje się tam najważniejsza.
Oj będzie się działo. Zofia nie tylko dokona aktu przemocy (niejednego), wywoła bunt, zrobi wobec strażnika to czego każdy mężczyzna oczekuje od kobiety, ale i przyprawi o niejeden siwy włos załogę placówki, adwokata, który obiecywał jej pomoc i prokuratora, mającego nadzieję, że już za chwilę ją złamie. Jej majtki staną się symbolem praw człowieka, o którym głośno będzie w całej Europie, choć przecież jej intencje były zupełnie inne. Ale tak to już właśnie z nią jest - cokolwiek by się nie działo, ona sobie poradzi i będzie udawać, że świetnie rozumie wszystko co się wokół dzieje, jest tam jak najbardziej na miejscu, wie czego od niej się oczekuje... a potem robi coś zupełnie na odwrót. I za to właśnie ją kochamy.
Znajoma stwierdziła, że to tom najlepszy. Trudno mi ocenić, chyba wolę poprzednie, ale doceniam ogromnie fakt, że trochę autoironicznie (bo opisuje spotkanie więźniarek z samym sobą), a trochę bardziej na poważnie odwołuje się do warsztatów jakie przyszło mu prowadzić w zakładzie karnym. Wykorzystanie historii więźniarek, pokazanie ich sytuacji, wcale w tej komedii nie zgrzyta, ale wprowadza w niej trochę inną atmosferę, czyni te osoby bardziej ludzkimi, niż wielu tych, którzy wciąż są na wolności, choć powinni siedzieć nie tylko za swoje winy, ale i za absolutny brak wyrzutów sumienia.
Nudzić się z Zofią nie będziecie. I niby do tego humoru i pomysłów bohaterki trzeba się trochę przyzwyczaić, ale rosnąca liczba jej fanów nie może się mylić - ona wkurza, ale i tak się ją kocha.
Będzie ciąg dalszy! Ten koniec zapowiada, że jazda bez trzymanki będzie trwała!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz