piątek, 10 sierpnia 2018

Trup na plaży i inne sekrety rodzinne, czyli zabawnie i gorzko zarazem

Kryminalnych klimatów ciąg dalszy. Ale muszę przyznać, że Aneta Jadowska mnie zaskoczyła. Początek dość na luzie, bohaterka inteligentna, ale i z ostrym językiem, ciekawe tło wakacyjne, no jak nic lektura lekka, łatwa i przyjemna. Nawet odrobina humoru się znajdzie (polecam np. fragmenty z opisem wieczoru panieńskiego). Jednak gdy miałem zaznaczać etykiety do tej notki, ręka mi przy tym humorze zadrżała. Bo to wcale ni jest tak, że tu sobie ze wszystkiego jaja autorka robi. Im dalej brniemy w las, tym robi się poważniej. Nawet nie mroczniej, straszniej, bo jakiś zbrodniarz czyha w ciemnościach, ale po prostu odkrywając prawdę, czujemy jak ciarki łażą po plecach. Czasem to co niby znajome, wcale nie tak odległe i obudowane skomplikowaną scenerią, może okazać się równie straszne, jak najgorszy, tajemniczy psychopata.
Zastanawiam się ile Wam zdradzić, by nie zepsuć przyjemności z lektury. Postaram się więc napisać krótko, a resztę doczytacie sobie najwyżej w innych recenzjach albo już sami.
Po pierwsze: Ustka. Pełna turystów, którzy biegają od rana na plażę rozbijać swoje parawany albo snujących się smętnie po lokalach w razie niepogody. I lokalsów, którzy znają się świetnie, wiedzą o sobie prawie wszystko i choć żyją z sezonu, tak naprawdę najbardziej cieszą się na spokój, który nadejdzie po jego zakończeniu.
Po drugie: Garstka. To nazwisko Moniki, ale i trochę mówi o niej samej. Drobna, ale jak się okazuje silna. Przyjechała do babci, niby na lato, by jej pomóc w prowadzeniu pensjonatu, zdaje się, że jednak obudziły się w niej dawne tęsknoty i myśli o tym, by zostać na dłużej.
Po trzecie trup: tego znajduje Monika na plaży i mimo tego, że wszyscy podejrzewają u niej traumę z tego powodu i odradzają jej myślenie o tym kto, jak i dlaczego, ona chce jakoś wyjaśnić sprawę, udowodnić, że też coś potrafi. W końcu jej ojciec też był policjantem. A wujek nawet jest nim dalej i w razie czego może służyć wsparciem i ochroną.
Po czwarte: tajemnice nie tylko rodzinne. Tych jest sporo i zdradzę Wam, że w którymś momencie stają się nawet ważniejsze niż samo śledztwo w sprawie truposza. I chyba właśnie za ten punkt dałbym Jadowskiej największe brawa. Polubiłem jej bohaterkę, jej specyficzne podejście do świata, celne obserwacje i spokój, który wnosi, obżarstwo, tę mieszankę lenistwa i pracowitości, kompleksów i determinacji, by coś w sobie zmieniać. Polubiłem tę małomiasteczkową atmosferę, postacie, chwilami zabawne sytuacje. To jednak właśnie wątek rodzinnych sekretów okazał się dla mnie w tej książce trafieniem w 10, sprawia, że wyróżnia się ona na tle innych kryminałów, wyłamuje się ze schematu. Najpierw trochę zgrzytnął mi kontekst w jakim pojawia się temat antyaborcjonistów, jednak w sprawie przemocy domowej muszę przyznać autorce, że wali z grubej rury, ale bardzo celnie. Zaskakuje, a atmosfera książki bardzo się zmienia. I niby to przejście z lekkiego tonu, na dużo bardziej gorzki i poważny, może dziwić, w sumie jednak książce i jej finałowi bardzo służy. Może nie ma tu spektakularnej akcji, ale czyta się to bardzo dobrze.
Ja jestem na tak i czekam na kontynuację.

3 komentarze:

  1. To bardzo sympatyczny tytuł. :) Nic genialnego i ponadczasowego, ale na wakacje - świetna lektura.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wakacyjny, sympatyczny ale i jakoś zostaje w głowie

      Usuń