niedziela, 7 stycznia 2018

Rdza - Jakby Małecki, czyli mądra książka, piękny styl

Dobry początek roku, bo mimo nerwowości w pracy, na razie trochę czas na czytanie w domu jest, dziś biegnę drugi raz w tym miesiącu do teatru, a i filmowo udało się zobaczyć jedną bardzo dobrą rzecz. Jest więc o czym pisać. Nawet coś muzycznego wpadło już w ucho w tym roku. Zobaczymy jak dalej. Ale mimo, że szkiców notek mnóstwo, dziś gościnnie o powieści, która i mnie kusi od jakiegoś czasu.


Moje pierwsze spotkanie z tym autorem i od razu zauroczenie. Książka, którą „połyka” się w jeden wieczór niesie w sobie tyle emocji i przemyśleń, że aż dziw bierze, że tyle tego, a słów tak niewiele. Ma Małecki dar do używania oszczędnego słowa z ogromnym wydźwiękiem. Te słowa są przemyślane, dobrane , trafiają do nas i czepiają się serca. Kolejne rozdziały przeplatają historie dwóch osobnych światów , dwóch rozdzielonych pokoleń, tworząc jednak warkocz silnych więzi rodzinnych, przyjaźni i traum.

To opowieść o zwykłych mieszkańcach małej wioski na końcu świata, czyli gdzieś pod Chełmnem, gdzie wielka Historia zagląda tu tylko przez chwilę, a i tak pozostawi swój ślad na wiele lat. Jednych zabije, jednych wygoni, innym pozwoli wytrwać i pomagać powracającym do ich małej ojczyzny. To opowieść o dramatach ludzkich, ich codziennym trudzie, o różnorodności ludzkich przeżyć, które ich kształtują, łamią lub wzmacniają. Każdy z tych bohaterów oswaja swoje dramaty i swój los inaczej, ale życie jednych niezmiennie wplata się w losy drugich. Fascynująca jest ta opowieść o Tośce i Szymku, o ich stratach, o ich małych radościach i wielkich dramatach, gdzie słowa zaklinające rzeczywistość: „Wszystko będzie dobrze” - rzadko odnoszą skutek i tracą swą magiczną moc.
„Rdza” to również opowieść o miłości. Młodzieńczej a także dojrzałej. Spełnionej i odrzuconej. Wyczekiwanej latami a zawartej w listach o codzienności i tej nieokiełznanej dokonującej się w szybkim akcie miłosnym na kuchennym stole. Miłości, która leczy duszę i miłości, która jest przyczyną niemocy fizycznej.
„Rdza” to także opowieść o przyjaźni dwóch małych chłopców, których poróżni czas dorastania, ale po raz kolejny zbliży wiek dojrzały. Dwie drogi, które biegną osobnymi torami, inaczej dojrzewają, znajdują odmienną ścieżkę życia, poszukują siebie w innych rejonach, przekraczają inne granice tylko po to, by w newralgicznym momencie znaleźć drogę do siebie i odnaleźć siebie na nowo.
„Rdza” to książka o końcu życia, które było znane i bezpieczne i nowym początku, gdzie każdy krok może być naznaczony bólem, gdzie kolejny dzień to wielka niewiadoma, a strach przed Bozią, która zabiera to co kochamy jest większy od pistoletu babci.
„Rdza” to piękna opowieść o nas samych. O naszym zakotwiczeniu w społecznościach z jakich się wywodzimy i w jakich żyjemy lub do których chcemy wrócić. Z upływem lat na każdym naszym działaniu, na każdej podjętej decyzji, na każdym dramacie czy radości osiądzie rdza zapomnienia, która spowoduje, że żyjąc jedynie ich mglistym wspomnieniem będziemy żyć swoją zwykłą codzienność …
Mądra książka.
Piękny styl.
Polecam.
MaGa

5 komentarzy:

  1. Nie czytałam lecz słuchałam....Andrzej Fernec świetnie mnie poprowadził przez tę - z czym się całkowicie zgadzam - niezwykłą książkę. To moje też pierwsze spotkanie z prozą Jakuba Małeckiego ...uważam za bardzo udane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na początku skojarzył mi się z tym od kryminałów, ale już wiem, że robię błąd. Na pewno wkrótce przeczytam

      Usuń
    2. Andrzej Ferenc....a nie Fernec, jak napisałam....
      Ciekawa będę twej opinii....ta która została po przyjacielsku zamieszczona bardzo mi się podoba....

      Usuń
    3. to już chyba piąta osoba, którą namawiam do pisania, w większości zaczynali u mnie, a potem zakładali swoje blogi - radość :)

      Usuń
    4. czyli jesteś ojcem chrzestnym .....to fajne uczucie....gratuluję...

      Usuń