niedziela, 13 stycznia 2013

Tak sobie myślę - Jerzy Stuhr, czyli zapiski z czasu choroby

Kolejna rzecz wysłuchana w całości na słuchawkach. Z jednej strony żal mi trochę, że nie miałem możliwości zobaczyć oprawy graficznej książki, zdjęć itd., ale z drugiej wysłuchać tych zapisków z ust samego autora to podwójna przyjemność. Gdy pojawiła się informacja o chorobie pana Jerzego, podobnie jak wiele osób w kraju przyjąłem to ze smutkiem, wciąż myśląc że przecież to jeszcze na niego nie czas. I na szczęście dziś już wiemy, że to była prawda - wrócił do zdrowia i wrócił na scenę (plan na najbliższy czas - zobaczyć go w którejś ze sztuk w Polonii). I na dodatek mamy książkę. Zapiski z czasu choroby. Najpierw notowane dla samego siebie, a potem gdy już złożył obietnicę Wydawnictwu Literackiemu że tego nie schowa, prowadzone troszkę w formie dialogu z czytelnikiem.

Książka do kupienia m.in. tu

Pewnym zaskoczeniem było dla mnie na początku to, że tak mało tam o samej chorobie, o jego samopoczuciu, o obawach, nadziei. To wszystko jest obecne, ale pisane tak jakby nie chciał skupiać się tylko na tym. Pisze więc o wszystkim - dużo myśli poświęca swoim bliskim, pisze o tym co przeczytał, zobaczył w telewizji, pisze o wydarzeniach medialnych, politycznych (niestety, bo to słabsze fragmenty) i wszystko pieczętuje swoim komentarzem. Czasem życzliwym, czasem mniej lub bardziej krytycznym. Gdyby nie pewien dystans do świata, jaki się tu wyczuwa można by pomyśleć ot aktor postanowił prowadzić dziennik (czy też bloga jak to dziś modne). 
Ale ta nuta pewnej nostalgii sprawia, że czyta się to troszkę w innym nastroju. Wracanie do wspomnień, podkreślanie, że powoli już czas na to by zejść ze sceny, że dzisiejszy świat nie chce go słuchać, że on go nie rozumie. To tak jakby próba jakiegoś rozliczenia, może pożegnania, bo nie wiadomo ile jeszcze będzie mu dane. Dlatego te zapiski czyta się cały czas nie jak felieton, który ogłasza się całemu światu, ale jak bardzo szczerą rozmowę z kimś w cztery oczy. Na dodatek jest to rozmowa z człowiekiem, którego znamy głównie z jego dzieł, trochę przez pryzmat ironicznych, komediowych ról. Za tą maską błazna kryje się człowiek poważny, inteligentny, patrzący wnikliwie na świat i który ma naprawdę dużo do przekazania.

Gdy leży się w szpitalu, traci się głos, który przecież dla aktora jest czymś najważniejszym, gdy nawet lekarze nie zawsze potrafią dać pewność - wtedy jest dużo czasu na to by różne rzeczy sobie przemyśleć. Jedni wpadają w otchłań lęku i depresji, a inni jak pan Jerzy uporczywie szukają w sobie, w innych siły i nadziei. To pragnienie życia, choćby po to zobaczyć wnuczkę jest wzruszające i takie ludzkie.    

Cudownie się tego słucha - z podwójną radością, że przecież to jego głos, tak dobrze znany i który dawał nie tylko okazję do śmiechu, ale i refleksji. I tu jest podobnie. Nie zawsze musimy się zgadzać ze wszystkimi przemyśleniami np. na temat filmów, teatru, środowiska reżyserskiego, ale trudno odmówić mu prawa do pewnych czasem ostrych słów. Człowiek z takim doświadczeniem zasługuje nie tylko na szacunek, ale i na wysłuchanie, przemyślenie jego słów. A te jego oceny współczesnego świata, tak szybko się zmieniającego naprawdę chwilami są bardzo celne. 

Jerzy Stuhr kilkukrotnie podkreśla, że był zdumiony jak często chciano rozmawiać z nim o jego chorobie i o tym jak znajduje siłę by się z nią zmagać - dlaczego to niby ja mam być jakimś wzorem, nie mam recepty, nie jestem nikim wyjątkowym. Może jednak dla ludzi to naprawdę było ważne - w końcu miał odwagę mówić o strachu i nadziei nie po wyleczeniu, ale w trakcie leczenia, pokazywał jak można się nie załamać gdy wydaje się, że świat wali się na głowę. Czy można znaleźć tu odpowiedź na to jak to zrobić? Tak mi się wydaje. Nie jest to wykładnia mistrza, nauczyciela, nauka kogoś znanego, ale zwykłe świadectwo pasji życia, miłości, radości i satysfakcji z tego co za sobą i nadziei, że coś jeszcze będzie mi dane doświadczyć. Jakie to ludzkie. I jakie prawdziwe.    
PS W wersji papierowej do zapisków dołączony jest tez wywiad, w którym bardziej szczegółowo Jerzy Stuhr opowiada o przechodzeniu przez chorobę.
Książkę wysłuchałem dzięki audeo.pl 

Nauka dla młodych aktorów: nie tylko prawda, własne doświadczenie wydobyte na światło sceny, ekranu czynią z nas artystów. Kiedyś mówiłem ze sceny tekstem Witkacego w pięknym przedstawieniu Jurka Grzegorzewskiego Tak zwana ludzkość w obłędzie: „Kto i po co? Oto są dwa podstawowe pytania człowieka. Nie, jest jeszcze trzecie pytanie – „jak”. (…) Bohater Witkacowski moimi ustami mówił jeszcze na koniec: „I odpowiadam: jeżeli dwa pierwsze pytania pozostają bez odpowiedzi, to wszystko jedno jak”.

14 komentarzy:

  1. Jutro pojawi się moja recenzja tego audiobooka więc dziś raczej nie będę się rozpisywać. Napiszę tylko że chyba z każdym zdaniem Twojej recenzji mogę się zgodzić. To naprawdę wyjątkowy audiobook.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no to się zgraliśmy... A u mnie jutro klasyka kina...

      Usuń
  2. Mam nadzieję, że przeczytam.Cenię Stuhra, jako aktora.)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałem w wersji papierowej ;) Nie ma co żałować zdjęć bo o ile dobrze pamiętam nie było żadnych. Chyba jakieś skany poniektórych stron z rękopisu i dwóch listów od dzieci słuchających bajek w jego wykonaniu.

    Co do samej treści faktycznie nie przypadły mi do gustu te fragmenty o mediach i polityce

    OdpowiedzUsuń
  4. Aktora lubię, ale pisarza już nie. Nie urzekły mnie jego "Historie rodzinne", więc dalszych czytań nie będzie:(

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakiś czas temu pożyczyłam zapiski pana Jerzego i nawet rozpoczęłam lekturę, ale jakoś nie mogłam przez nią przebrnąć. Jest to wyjątkowa pozycja, wymagająca od czytelnika skupienia, powagi, pewnej zadumy nad światem i jego błyskawicznymi przemianami. Z pewnością powrócę do tego dziennika, tym razem jednak odpowiednio nastrojona.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawa postać, ciekawa rodzina. Wnoszą coś istotnego do kultury polskiej. A jednocześnie taki everyman... Fajne jest to, że pisząc tak intymnie o sobie, pokazuje nam ten przeciekawy styk sztuki i życia lub... życia i sztuki. On nigdy nie krył, że czuje się po prostu 'wyrobnikiem sztuki'. Coś podobnego pada ze sceny w Kontrabasiście, kiedy bohater mówi, że jako muzyk chodzi do filharmonii "produkować dźwięki".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mieć świadomość, że samo bawienie ludzi nie czyni wielkim, pokora wobec widza i szacunek. Ale też świadomość pewnej misji zawodu - on sam podkreśla, że we wszystkim i wszystkiego by nie zagrał właśnie z szacunku dla widza... Niewielu już takich aktorów, którzy jakąś głebszą świadomością obejmują to co robią

      Usuń
  7. Pamiętam, że Jerzego Stuhra uwielbiałam, odkąd jako mała dziewczynka zobaczyłam go po raz pierwszy w jakimś filmie. Zastanawiałam się nad tym audiobookiem, ale stwierdziłam, że chyba jednak wolę zapoznać się z wersją papierową. Jednak faktycznie Jerzy Stuhr jako lektor własnej książki bardzo mnie zachęcał.

    OdpowiedzUsuń
  8. Książka w moim zasięgu, więc wcześniej czy później przeczytam. Na razie utknęłam w jakichś pierdółkach, ale też w jakiś sposób dla mnie ważnych. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Widziałam w księgarni i mnie zaciekawiła więc może sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wysłuchałem tej książki i muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem...
    Myślę, że nie ma w niej takiej ilości polityki, o jakiej czytam w niektórych wypowiedziach. Chociaż odniosłem wrażenie, że (pomimo samookreślenia się Autora co do swoich przekonań)równo dostawało się każdej stronie. Zresztą nie to było w tych "Zapiskach" dla mnie tym, co było dla mnie najważniejsze.
    Fakt, że (podobnie jak Robert) spodziewałem się większej ilości notatek o samej chorobie.
    Ale wydaje mi się, że rozumiem dlaczego ta tematyka nie dominuje w tej książce. Znacznie więcej jest na temat kultury, sztuki, rodziny: syna Maćka, mającej się narodzić wnuczki Lenki, czy wreszcie - żony Basi, która pomagała przejść panu Jerzemu przez meandry tej choroby. A jest to przecież takie ważne - Rodzina, Przyjaciele. O Nich Autor pisze najczęściej.

    "Czytałem" tę książkę na przełomie roku.
    1 stycznia na jednym z kanałów TV po raz n-ty oglądałem "Seksmisję", w trakcie której przypomniał mi się epizod z tej książki gdy jeden ze współpacjentów przyniósł do podpisania nienajnowszy już egzemplarz tego filmu.
    Złapałem się na tym, że sam również wypowiadam w myśli kwestie, które za moment pojawią się na ekranie. Ponadto nigdy nie doszedłem dlaczego na wydawanych na rynku płytach VCD czy DVD wycinana jest kwestia: "Uwaga grupa! Kierunek wschód... (...)". Może ktoś zna tę odpowiedź?
    Z kolei w Sylwestra z przyjaciółmi (POZDRAWIAM!!! :D ) obejrzałem "Nietykalnych", którzy też przewinęli się na kartach (a właściwie dźwiękach) tej książki. Tam też widać ważność istnienia człowieka przy człowieku. Dopiero wtedy można odkryć ważność samego siebie i własne możliwości. Bez drugiej osoby jest to niemożliwe.
    I być może to, było tym, co było najważniejsze do przekazania przez Autora w tym pamiętniku?

    A swoją drogą, chyba nie potrafię "czytać" audio-książek. Bo już w trakcie pierwszego "czytania" często wracałem do poprzednich dni czy wątków "Zapisków". Wydawały mi się tak ważne i unikalne, że musiałem je powtórnie "przerobić".
    I słuchając ich ciągiem po raz kolejny, w pewnym momencie stwierdzałem, że to już jest fragment, którego uprzednio nie czytałem. Więc już jestem na bieżąco... Ale po chwili słyszę to, co już na pewno jest mi znane. Czyli, że to "przerabiałem"? Tak... to nie ulega wątpliwości.
    A wracałem do poprzednich fragmentów wielokrotnie. Do ważnych dla mnie momentów. I takie chwile (nie słyszałem.../słyszałem!) zdarzały mi się też nie raz. Wydaje mi się, że jest to książka, którą (podobnie jak Białoszewskiego, o którym pisze Jerzy Stuhr) można czytać na wyrywki.
    A może faktycznie tylko nie potrafię czytać audio-książek?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za Twój komentarz i uwagi!
      Myślę, że faktycznie można do pewnych fragmentów wracać np. o tym co dziś znaczy być inteligentem. A że nie każdemu odpowiada słuchanie książek to fakt - nie wszystko słucha się tak dobrze, nie w każdych okolicznościach. U mnie sprawdza się w samochodzie. I im bliżej temu do żywej akcji i słuchowisk, które wspominam z dzieciństwa z radia tym lepiej!

      Usuń
  11. Też zauważyłam tę próbę rozliczenia. // Niektórym się ta pozycja nie podoba przez zbyt krytyczne poglądy Autora. Mi to akurat nie przeszkadzało. Powiedziałabym nawet, że miało to pozytywny wpływ na wiarygodność tej pozycji. W końcu to bardzo osobisty dziennik. http://zakamarek2013.blogspot.com/2014/08/tak-sobie-mysle.html

    OdpowiedzUsuń