Podtytułów do tej notki miałem w głowie co niemiara - prawie co drugi werset tekstów z tek płyty nadawał by się na kontrowersyjny tytuł i oddawał ducha całości. O pierwszej płycie tego składu (zbierającego tak różnych muzyków jak punkowi wokaliści i muzycy grający muzykę ludową) pisałem tu dość dawno temu ale teraz od dłuższego czasu "chodzi za mną" nowy ich projekt. Tym razem sięgnięto nie tylko do pieśni ludowych z Polski, ale również z terenów dzisiejszej Ukrainy, Białorusi. Płyta stała się więc "międzynarodowa", nie tylko poprzez skład muzyków, trójjęzyczne teksty, ale spokojnie też może zdobywać fanów za wschodnią granicą naszego kraju. Ciekaw jestem czy tam ten przekaz będzie budził tyle emocji co u nas? Podobnie jak pierwsza płyta i ta jest bowiem dynamitem pełnym złości, skargi i wołania o wyzysku, które kapela stara się przekazać słuchaczom.
Bunt dziś niewielu z młodego pokolenia rusza, staje się czasem pewną pozą, stylem życia, ale trudno w tu znaleźć prawdziwe potrzeby do jakichś protestów (wciąż mnie to zadziwia, że nie przeszkadza im brak pracy, okradanie ich przez chory państwowy system, a wychodzą na ulicę gdy słyszą o ochronie praw autorskich, czyli ACTA). A tu mamy bunt prawdziwy, skargę na niesprawiedliwość, wręcz nienawiść do tych, którzy nie pozwalają na zmiany. Te pieśni chłopów pańszczyźnianych ze wschodnich rubieży dawnej Rzeczpospolitej to nie tylko kawałek historii, o którym u nas mało się myśli i mówi, ale tak naprawdę również przyczynek do fundamentalnej dyskusji na temat podziału dóbr, systemów państw, praw do wolności i do godnego życia.
Co to znaczy godne życie? Ile do niego wystarczy? Czy jeżeli pracujesz i nie jesteś głodny, masz co włożyć na grzbiet to powinno ci to wystarczyć? Przecież pan/właściciel/szef/nadzorca/urzędnik zawsze może powiedzieć, że cała reszta z zysku jest potrzebna do tego by ci w ogóle tą pracę zapewnić, by obiecać jakąś tam emeryturę na przyszłość, ochronę w przypadku ryzyka, by finansować wciąż wymyślane nowe koszta "poboczne", bez których podobno nasze życie nie byłoby tak wygodne/bezpieczne/szczęśliwe.
Ale mi się nasunęła analogia :) Ale powiedzcie sami nie dostrzegacie pewnych cech dawnego systemu, który trwa do dziś? Nierówności społeczne, korzystaniu z dóbr wyprodukowanych przez darmozjadów, których przydatność trudno określić nawet przy dużym wysiłku, a którzy mają czelność twierdzić, że robią coś dla naszego dobra (i co najbardziej kuriozalne nie możemy nawet oceniać ich pracy mimo, że przecież pobierają pensje z naszych ciężko wypracowanych podatków).
I w tych tekstach można doszukać się podobnego lamentu na niesprawiedliwość. Praca i w dzień i często w nocy, płaca natomiast dla pana, a to co zostaje na tacę dla plebana.
Komuniści po wojnie wmawiali nam iż są tymi, którzy niosą wybawienie i równość, naprawę krzywd uciśnionym. Skończyło się na tym, że panów starano się wymordować, dobra ich rozkraść (oj dużo zmarnowano), a na miejsce dawnych panów wyrosła nowa kasta czerwonych władców, którzy podobnie jak poprzedni za nic mieli lud pracujący. Sprawiedliwość? Po 89-tym dla pewnej równowagi i szacunku dla tego świata, który zniszczono, buduje się pewien mityczny obraz tego jak to w dworkach i pałacach szczęśliwie się żyło, jak to Polska dobrobytem stała i nikt nie cierpiał krzywdy. W tym obrazie podobnie jak w tym sprzedawanym w PRL też nie ma pełnej prawdy. Przecież panowie też bywali różni i nie wszędzie ten "dobrodziej" był rzeczywiście tym, który dbał o to by ludzie na jego ziemiach żyli coraz lepiej, korzystając z plonów swej pracy.
Te pieśni krzywdy, wściekłości i buntu nie są żadnym wymysłem. Ludowy przekaz można rzec stanowi przeciwwagę dla tego idyllicznego obrazka harmonii i szczęśliwości wszelakiej jakie nam się maluje np. w literaturze (nie dziwne, bo tworzyli ją ci, którzy mogli się kształcić), a powiela to np. nasza kinematografia. Ileż w tych tekstach nienawiści do ciemiężców, ileż narastających złorzeczeń i agresji. Ale przecież słychać tu też dlaczego tak się działo, czemu takie uczucia się w nich budziły. Nie dziwne, że chłopi często w nosie mieli "sprawę narodową", bo nic w ich sytuacji się nie zmieniało, nie dziwne że potem nadchodząca rewolucja trafiła na tak żyzne pole różnych emocji, pragnień, ambicji i ideałów. Będzie wreszcie sprawiedliwie... Inna sprawa, że dopiero z czasem okazywało się, że plon tej samej pracy bez tych wszystkich ekonomów, rządców, wykształconych panów już nie jest ten sam i przychodziła jeszcze gorsza bieda (mocno to widać również w Afryce w większości krajów post-kolonialnych).
Oj. Dałem się ponieść jakimś dywagacjom, a nic nie napisałem o muzyce. Więc krótko: jest dużo więcej motywów ludowych, zarówno w muzyce jak i w śpiewie. Na pierwszy plan już tak bardzo nie wybijają się Guma i Robal, są duże fragmenty gdzie praktycznie cała przestrzeń muzyczna przypomina to co robi np. Kapela ze Wsi Warszawa. Nie jest tak ostro jak na pierwszej płycie, a przynajmniej nie cały czas, ale mimo wszystko nadal jest w tym niesamowity pazur. Niby prawie wszystko grane na instrumentach ludowych (m.in. muzycy z Klezmafour, Folkroll, Orkiestry Rivendell, Kapeli, ukraińskiego Hulajgorod), ale to wręcz punkowa energia. I do tego jeszcze te teksty.
12 numerów + dodatkowo "Mama Anarchija", pochodzący co prawda z innej epoki, ale fajnie wpasowujący się w całość. Punkowo folkowy ogień nie wygasa, a do tego wciąż daje do myślenia. Nie chodzi o to by brać te hasła na sztandary i wzywać do nienawiści, ale raczej o to by pochylić się nad różnymi aspektami naszej historii, o których rzadko się mówi. Może pomóc w tym aż 120 stron książeczki dołączonej do płyty, gdzie teksty te możemy ujrzeć w pewnym szerszym kontekście.
Nie wiem czy poniższe klipy Wam odpalą, ale namawiam Was gorąco - poszukajcie na Youtube, bo warto! Płyta oryginalna, surowa ale i bardzo prawdziwa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz