
Bunt dziś niewielu z młodego pokolenia rusza, staje się czasem pewną pozą, stylem życia, ale trudno w tu znaleźć prawdziwe potrzeby do jakichś protestów (wciąż mnie to zadziwia, że nie przeszkadza im brak pracy, okradanie ich przez chory państwowy system, a wychodzą na ulicę gdy słyszą o ochronie praw autorskich, czyli ACTA). A tu mamy bunt prawdziwy, skargę na niesprawiedliwość, wręcz nienawiść do tych, którzy nie pozwalają na zmiany. Te pieśni chłopów pańszczyźnianych ze wschodnich rubieży dawnej Rzeczpospolitej to nie tylko kawałek historii, o którym u nas mało się myśli i mówi, ale tak naprawdę również przyczynek do fundamentalnej dyskusji na temat podziału dóbr, systemów państw, praw do wolności i do godnego życia.
Co to znaczy godne życie? Ile do niego wystarczy? Czy jeżeli pracujesz i nie jesteś głodny, masz co włożyć na grzbiet to powinno ci to wystarczyć? Przecież pan/właściciel/szef/nadzorca/urzędnik zawsze może powiedzieć, że cała reszta z zysku jest potrzebna do tego by ci w ogóle tą pracę zapewnić, by obiecać jakąś tam emeryturę na przyszłość, ochronę w przypadku ryzyka, by finansować wciąż wymyślane nowe koszta "poboczne", bez których podobno nasze życie nie byłoby tak wygodne/bezpieczne/szczęśliwe.
Ale mi się nasunęła analogia :) Ale powiedzcie sami nie dostrzegacie pewnych cech dawnego systemu, który trwa do dziś? Nierówności społeczne, korzystaniu z dóbr wyprodukowanych przez darmozjadów, których przydatność trudno określić nawet przy dużym wysiłku, a którzy mają czelność twierdzić, że robią coś dla naszego dobra (i co najbardziej kuriozalne nie możemy nawet oceniać ich pracy mimo, że przecież pobierają pensje z naszych ciężko wypracowanych podatków).
I w tych tekstach można doszukać się podobnego lamentu na niesprawiedliwość. Praca i w dzień i często w nocy, płaca natomiast dla pana, a to co zostaje na tacę dla plebana.
Komuniści po wojnie wmawiali nam iż są tymi, którzy niosą wybawienie i równość, naprawę krzywd uciśnionym. Skończyło się na tym, że panów starano się wymordować, dobra ich rozkraść (oj dużo zmarnowano), a na miejsce dawnych panów wyrosła nowa kasta czerwonych władców, którzy podobnie jak poprzedni za nic mieli lud pracujący. Sprawiedliwość? Po 89-tym dla pewnej równowagi i szacunku dla tego świata, który zniszczono, buduje się pewien mityczny obraz tego jak to w dworkach i pałacach szczęśliwie się żyło, jak to Polska dobrobytem stała i nikt nie cierpiał krzywdy. W tym obrazie podobnie jak w tym sprzedawanym w PRL też nie ma pełnej prawdy. Przecież panowie też bywali różni i nie wszędzie ten "dobrodziej" był rzeczywiście tym, który dbał o to by ludzie na jego ziemiach żyli coraz lepiej, korzystając z plonów swej pracy.
Te pieśni krzywdy, wściekłości i buntu nie są żadnym wymysłem. Ludowy przekaz można rzec stanowi przeciwwagę dla tego idyllicznego obrazka harmonii i szczęśliwości wszelakiej jakie nam się maluje np. w literaturze (nie dziwne, bo tworzyli ją ci, którzy mogli się kształcić), a powiela to np. nasza kinematografia. Ileż w tych tekstach nienawiści do ciemiężców, ileż narastających złorzeczeń i agresji. Ale przecież słychać tu też dlaczego tak się działo, czemu takie uczucia się w nich budziły. Nie dziwne, że chłopi często w nosie mieli "sprawę narodową", bo nic w ich sytuacji się nie zmieniało, nie dziwne że potem nadchodząca rewolucja trafiła na tak żyzne pole różnych emocji, pragnień, ambicji i ideałów. Będzie wreszcie sprawiedliwie... Inna sprawa, że dopiero z czasem okazywało się, że plon tej samej pracy bez tych wszystkich ekonomów, rządców, wykształconych panów już nie jest ten sam i przychodziła jeszcze gorsza bieda (mocno to widać również w Afryce w większości krajów post-kolonialnych).
Oj. Dałem się ponieść jakimś dywagacjom, a nic nie napisałem o muzyce. Więc krótko: jest dużo więcej motywów ludowych, zarówno w muzyce jak i w śpiewie. Na pierwszy plan już tak bardzo nie wybijają się Guma i Robal, są duże fragmenty gdzie praktycznie cała przestrzeń muzyczna przypomina to co robi np. Kapela ze Wsi Warszawa. Nie jest tak ostro jak na pierwszej płycie, a przynajmniej nie cały czas, ale mimo wszystko nadal jest w tym niesamowity pazur. Niby prawie wszystko grane na instrumentach ludowych (m.in. muzycy z Klezmafour, Folkroll, Orkiestry Rivendell, Kapeli, ukraińskiego Hulajgorod), ale to wręcz punkowa energia. I do tego jeszcze te teksty.
12 numerów + dodatkowo "Mama Anarchija", pochodzący co prawda z innej epoki, ale fajnie wpasowujący się w całość. Punkowo folkowy ogień nie wygasa, a do tego wciąż daje do myślenia. Nie chodzi o to by brać te hasła na sztandary i wzywać do nienawiści, ale raczej o to by pochylić się nad różnymi aspektami naszej historii, o których rzadko się mówi. Może pomóc w tym aż 120 stron książeczki dołączonej do płyty, gdzie teksty te możemy ujrzeć w pewnym szerszym kontekście.
Nie wiem czy poniższe klipy Wam odpalą, ale namawiam Was gorąco - poszukajcie na Youtube, bo warto! Płyta oryginalna, surowa ale i bardzo prawdziwa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz