czwartek, 28 lipca 2011

Essential killing, czyli w obcym zimnym kraju

O tym filmie wciąż się sporo mówi po festiwalu w Gdyni, zdania są podzielone, ale to co słyszałem jakoś mnie nie zachęciło do tego by iść do kina. Teraz obejrzałem i prawdę mówiąc wcale swej decyzji nie żałuję. Bo... film jest dziwaczny. Bardzo operuje obrazami, jest malarski, prawie bez dialogów, oprócz świetnego tempa na początku również bez akcji. Ciekawy, ale niestety mam wrażenie, że trochę "przedobrzony", niektóre sceny dziwaczne i z czasem mamy trochę dość oglądania wciąż tych samych obrazków (robi się nudnawo). Spokojnie można powtórzyć za Gombrowiczem: jak zachwyca skoro wcale nie zachwyca?
Bohaterem jest Mohammed - nie wiemy, czy jest bojownikiem Al-Kaidy, czy niewinnym człowiekiem, który ze strachu po prostu się ukrywał - tak czy inaczej zabił trójkę Amerykanów w Afganistanie, szybko został złapany, torturowany i wywieziony do tajnej bazy w Europie Środkowej (czytaj w Polsce). Przypadkiem ucieka z transportu, morduje kolejnych żołnierzy. Rozpoczyna się ucieczka i pościg.
Ten początek ma niezłe tempo, jest bardzo naturalistycznie i trzyma w napięciu. Potem głównym wrogiem staje się mróz, śnieg, głód i pragnienie. Mohammed walcząc o życie, zdesperowany i zaszczuty nie cofnie się przed niczym - unika ludzi, potrafi zabić, je korę z drzew, mrówki, jakieś zmarznięte dzikie owoce... Coraz bardziej wyczerpany, ranny, majacząc staje się niczym dzikie zwierze - nie myśli racjonalnie i powoli traci jakąkolwiek nadzieję. Film dalej jest dość przejmujący, ale trudno już mówić o napięciu, coraz bardziej jesteśmy znużeni i w finale dodatkowo zdumieni brakiem logiki i rozsądku. Czepiam się? No nie wiem. Może dla reżysera przesłanie jest jasne - dla mnie rozmyte i film przez to sporo traci. Czlowiek by przeżyć jest zdolny do wszystkiego to jasne, ale po cholerę wmawiać nam to tak nieudolnie (i że do tego idiocieje - chodzi mi np. o beznadziejną scenę rzucenia się na kobietę by napić się je mleka zamiast zabrać siatkę z żarciem)?
W filmie Jerzego Skolimowskiego Amerykanin gra taliba, a Norwegia udaję Polskę (gdzie te wodospady?). Ech - już wybaczyłbym pijanych albo gadających o piciu tubylców, amerykanów latających sobie nad naszymi lasami, ale można znaleźć tu naprawdę dziwne rzeczy, które raczej pasowałyby do nowicjusza, a nie reżysera z doświadczeniem. W wizjach sennych obok wspomnień pojawia się scena mordowania drwala, która dopiero nastąpi, dzikie psy tylko liżą naszego bohatera (pewnie by rany mu się zabliźniły) a to co w reklmach określono jako "niezwykłą kreację" Emmanuelle Seigner jest nijaką kilkuminutową rólką... Vincent Gallo zagrał nieźle ale to też zasługa dość ekstremalnych scen do jakich był zmuszony scenariuszem.
A więc bardzo subiektywnie - rozczarowanie. Film z takim początkiem mógłby iść w stronę kina akcji (wcale bym tego nie chciał), może kina drogi (ale wtedy bohater jednak musiałby obcować nie tylko z sarnami ale z ludźmi), a tak moim zdaniem wyszło trochę mętnie - bardzo widowiskowo (mimo surowej zimy niektóre sceny fantastycznie oddają piękno przyrody i samotność bohatera, ale niepotrzebnie celebrowane w nieskończoność są zmagania człowieka ze swoim lękiem i naturą czy słabością). Moralitet? Jeżeli tak to dla mnie mało czytelny. albo zbyt nachalny.
Film na pewno dość odważny, cholernie zimny (a jednak oddziaływający na emocje) i nietypowy (bohater nie wypowiada ani jednego słowa - to jeszcze bardziej podkreśla jego wyobcowanie). Pomysł miał olbrzymi potencjał, ale chyba to trochę było robione na szybko i sprawia wrażenie nieprzemyślanego do końca. To aż dziwne, że tak krótki film wydaje się za długi...
Dominujące uczucie - niepokój. Może dzięki tej drażniącej muzyce? Może przez niewyjaśnienie niczego z przeszłości, rozciąganie w nieskończoność różnych surowych scen. Może przez tego bohatera, który w obcym kraju walczy o przetrwanie niczym ryba na brzegu - mimo okrucieństw przez niego popełnianych czuje się dla niego aczej współczucie niż potępienie. On też jest ofiarą.
To nie jest zły film. Ale nie jest też dobry - choć móglby takim być, niewiele zabrakło.
Trailer i na youtube ze zdumieniem odkryłem, że miłośnicy udostępnili tam już nawet całość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz