sobota, 14 maja 2011

Rude Boy, czyli dużo muzyki, mało treści

Zwróciłem uwagę na ten dokument bo lubię The Clash, w ogóle lubię te klimaty i muzycznie i chyba ideologicznie też mi jakiś sentyment z młodości pozostał. Dziwny to film - z jednej strony kapitalne fragmenty muzyczne - głównie z koncertów choć troszkę również w tle i np. ze studia nagraniowego. Do tego fabuła, która skupia się na życiu fikcyjnego fana, młodego chłopaka żyjącego z dnia na dzień. Zasiłek, kiepska praca, alkohol, panienki i gdy jest trzeźwy jego pasja czyli muzyka. Dołacza on do kapeli i jedzie z nią w trasę jako człowiek  do rozstawiania sprzętu choć pożytek z niego niewielki. Snuje się więc, trochę próbuje zagadywać muzyków (dziwne to pogawędki na temat komunizmu, czarnych i tego co on widzi jako najważniejsze społeczne problemy). Im dłużej to trwa tym większa wychodzi z tego degrengolada - tak jakby w któryms momencie już alkohol i tak styl życia sprawił, że młody chłopak zachowuje się jakby miał powyżej 50-tki... Wiecznie zmęczony i zgorzkniały.
W filmie można posłuchać największych hitów The Clash (fot. National Film Company Limited)Do tego jeszcze tło - manifestacje, głównie antyrasistowskie, obrazki z wieców partii konserwatywnej (dojście Thatcher do władzy), jakieś obrazki z ulic, czarnoskórzy złodzieje, przemoc stosowana przez policję. Wszystko bez ładu i składu, bez żadnej logiki. A mogłoby naprawdę być ciekawie. Bo przecież nawet tekstowo i z komentarzami muzyków można by opowiedzieć wiele o nastrojach w Wielkiej Brytanii z tamtych czasów. 
Tymczasem muzyków widzimy głównie jak imprzują lub wychodzą z posterunku po jakimś aresztowaniu, toczą mało sensowne pogawędki. Trudno to nazwać filmem o fenomenie tej kapeli, wygląda to trochę tak jakby muzycy trafili tam przypadkiem i potraktowali to trochę jako okazję do wygłupu.  
To co najciekawsze i co zosteja po filmie to muzyka - naprawdę spore fragmenty świetnych koncertów, kręconych ze sceny, z dobrym dźwiękiem. A więc historia punk rocka! Niezapomniane numery, np. London's Burning, White Riot, Tommy Gun, Stay Free, Complete Control, I Fought the Law i inne. Nawet jeżeli ktoś troszkę obawia się ostrej muzyki to tu może przekonać się, że te początki to raczej był rock'and'roll zmieszany z reggae, tyle że zagrany i zaśpiewany ostrzej i bardziej osobiście. Zamiast o d... Maryni i kolejnych miłosnych podbojach chłopaki po prostu pisali o tym co wiedzieli wokół siebie - przemocy, biedzie, bezrobociu, hipokryzji itd. Choćby dlatego warto obejrzeć ten film - ale warto uprzedzić, że to raczej jedynie dla fanatyków. Jeżeli ktoś nie lubi The Clash to nie wytrzyma ponad dwóch godzin.  

3 komentarze:

  1. Mały bonus
    http://www.youtube.com/watch?v=OID0h7X6hmk
    http://www.youtube.com/watch?v=4E5aF_rdX9Q&feature=related
    Peace, Mansur

    OdpowiedzUsuń
  2. o kurcze patrz człowiek nawet nie wie kto śpiewał oryginały :) strasznie fajne!
    bunt i sprzeciw wobec niesprawiedliwości muzycznie się zmieniał - zawsze to było niezrozumiałe dla rodziców. teraz gdy buntujący sami są rodzicami a tamto jest klasyką ciekawe co jest "muzyką buntu"? hip hop (ze względu na teksty)? punk to już chyba nisza. reggae raczej jako folklor i zabawa

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem, czy ten cały hip hop to nie jest głównie pochwała bandytyzmu i idiotyzmu ("Jestem Bogiem i ty jesteś Bogiem, tylko wyobraź to sobie"). Zresztą Sex Pistols to też był czysty kretynizm (no future). Nowych pozytywnych, ideowych, politycznych ruchów, jak kiedyś hc/punk a'la the Clash, Crass czy Subhumans, chyba nie ma poza anty/alter globalistami. No ale muzycznie to nic nowego, od czasów Manu Negry z lat 80-tych i Fun-da-mental / Asian Dub Fund. z początku lat 90 to tylko rozwijanie starych pomysłów.

    OdpowiedzUsuń