wtorek, 10 maja 2011

Incepcja, czyli w świecie snu i wyobraźni

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...Kolejna powtórka - tym razem strasznie żałuję, że już nie w kinie bo film widowiskowy, ale co zrobić - nie dorobiłem się prywatnej sali kinowej. O Incepcję stoczono już wiele bitew - dla jednych efekty, trochę akcji i niewiele więcej, a dla innych wizjonerskie dzieło wykraczające poza SF. A ja mimo, że doceniam pomysł i pewne nowatorstwo jakoś nie mogę powiedzieć, że film jest wyjątkowy, że zasługiwał na Oscara albo że stanie się klasykiem (jak np. Matrix).
Dom Cobb (Leonardo DiCaprio) jest specyficznym złodziejem, specjalistą w dziedzinie ekstrakcji – wydobywania informacji wprost z ludzkich snów. Ma kasę, ale wciąż tuła się po świecie, nie mogąc wrócić do dzieci w USA - jest podejrzewany o popełnienie morderstwa. Kiedy zatem kontaktuje się z nim pewien japoński biznesmen i obiecuje czystą kartotekę w zamian za wykonanie zlecenia, Cobb zbiera zespół i podejmuje się wzywania jeszcze trudniejszego niż dotychczas. Tym razem będzie chodziło nie o kradzież, ale o podrzucenie do podświadomości swego celu pewnej idei tak by uznał ją za własny pomysł.
Ktoś mógłby kręcić nosem, że otrzymujemy kolejną sensację zbliżoną np. do "Ocean Eleven" - trudne zadanie, komplikacje na każdym kroku, akcja i napięcie do samego finału gdy nie wiemy udało się czy nie i czy wszyscy przeżyli. Ale to co odróżnia ten filmik to przede wszystkim umiejscowienie całej akcji w świecie nierealnym, w głębokim śnie czyli w rzeczywistości, którą kreują członkowie zespołu jako "architekci". Gdzie przebiega granica między jawą a snem? Jeżeli we śnie zespół wchodzi w kolejną warstwę snu jaką będą mieli szansę powrotu i pewność, że nie są już we śnie? Pomysł jest nieźle rozbudowany, ciekawie opowiedziany, a film momentami staje się z lekka skomplikowany (kto jakie ma zadanie w jakiej warstwie snu?)... A wiec rzecz dla tych, którzy nie boją się wyzwań (pamiętacie "12 małp"?) i pomyślenia w trakcie o różnych szczegółach, które nie są powiedziane wprost... Sporo osób oglądało film kilkukrotnie z przyjemnością rozszyfrowując różne drobiazgi (np. co jest gadżetem Cobba, bo bączek należał do jego żony?). 
Christopher Nolan funduje nam przede wszystkim niesamowicie dopieszczoną wizję (pracował nad tym długo) i pewien pomysł. Iluzja staje się rzeczywistością, a rzeczywistość iluzją... Wyobraźnia ludzka przekracza kolejne granice - również dzięki kinu i nie jest to tylko zasługa efektów specjalnych. Wiele wątków niby pobocznych staje się dla nas równie ciekawymi jak akcja kryminalna zespołu - np. cały wątek z zagubieniem się w świecie snu żony Cobba. Coraz bardziej poszukując w swoim życiu ideału, szczęścia i uciekając od różnych rzeczy i problemów ze świata codziennego bliżej nam raczej nie do raju ale do szaleństwa. Również zakończenie daje nam różne możliwości interpretacji i zabawy z własną wyobraźnią.   
A więc niby kino zaszufladkowane do SF czy do kina akcji, ale z całą pewnością ma w sobie widowiskowość, rozmach, tempo i wizję dla których warto to zobaczyć nawet jeżeli tego typu produkcji się nie lubi. Nie szukać dziur w fabule, niekonsekwencji, ale poddać się tej wciągającej grze, spektaklowi wyobraźni do którego zaprasza nas reżyser...
Świetne zdjecia, muzyka Hansa Zimmera, doskonały montaż. Jak tu oceniać takie kino? Rozrywkę i widowiskowość czy jakąś wartość emocjonalną którą film miałby w nas zostawić? 10 nie dam, ale 8 zasłużone nawet przy drugim obejrzeniu.
trailer

możesz zobaczyc także: Mr Nobody czyli o dziwnej teorii czasu

3 komentarze:

  1. film kapitalny, ale jak się oglądało z siostrą (bądź co bądź starszą), to pół filmu upływało na tłumaczeniu, bo jednak fabuła strasznie zawiła i nie wszyscy się mogli połapać.

    OdpowiedzUsuń
  2. no fakt dla wielu osób ta wielopoziomowość robi się męcząca... ale dal tych co nadążą to dodatkowy smaczek i przyjemność.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda tylko, że te całe warstwy snu to tylko wymysł Nolana. I choćby z tego powodu Incepcja to raczej fi-sci niż sci-fi.

    OdpowiedzUsuń