

W film wplecione są również fragmenty reportaży dotyczących codziennego życia Koreańczyków, zdjęcia z miejsc do których wpuszczono reżysera - znana restauracja, szkoła, muzeum w domu gdzie się narodził Kim Ir Sen, obóz pionierów itd. Słyszymy wypowiedzi, które naiwnością, uwielbieniem dla wodza i bijącą w oczy propagandą strasznie nas rażą, śmieszą i zadziwiają. Ale co warto podkreślić - reżyser często w różnych scenach wcale nie tłumaczy słów swoich rozmówców, ale w ich usta wkłada teksty z koreańskich gazet, książek i broszurek. Manipulacja? A i owszem. Poza tym zabiegiem nie znajdziemy tu żadnego komentarza - przemawiać mają same obrazy - zestawienie defilady i oficjalnej propagandy jak to wspaniale żyję się w Korei Ludowej z różnymi cytatami, które trudno traktować serio (jak to wódz sam wszystko projektuje, wszędzie przekazuje swoje wskazówki bo bez niego by nic nie zrobili) - z góry więc wszystko zaczynamy traktować z ironią, dystansem jako wielkie kłamstwo.
Dzięki temu zabiegowi reżysera i manipulacji jakiej się dopuszcza otrzymujemy dzieło, obnażające totalitaryzm, ośmieszające propagandę - niby nie mówiące nic wprost, ale inteligentny widz natychmiast dostrzega, że puszcza się do niego oko i widzi fałsz i zakłamanie we wszystkim co mu się pokazuje. A że przy okazji ośmiesza też Koreańczyków? To moja pierwsza refleksja z tego filmu - jakie tak naprawdę są uczucia mieszkańców tego kraju i czy wierzą w te przekazy oficjalnej propagandy - czy ktokolwiek z nich szczerze miałby ochotę do kamery opowiadać takie bzdury? Czemu w większości krajów tzw. demoludu był wyraźny rozdźwięk pomiędzy oficjalną propagandą, a tym co się myślało i mówiło w domach. Czy w Korei naprawdę tego nie ma? Czy izolacja jest tak głęboka, że władza wychowała sobie "idealne, wdzięczne i posłuszne społeczeństwo"?

ps. rozpoczynam piąty miesiąc bloga, pojawiają sie już pierwsze kryzysy i chwile gdy brak czasu... ale też nadal sporo frajdy, radość z każdego komentarza, spora liczba odwiedzin (ponad 5500!?). Ciągniemy więc dalej. Może pojawią sie nowe pomysły na funkcjonalność strony, więcej aktywności innych współtworzących... Dotąd słomiany zapał sprawiał, że wiele rzeczy porzucałem szukając nowych pomysłów. Tym razem chciałbym by tak nie było.
możesz zobaczyć także: Zła dobra Ameryka
Tam ustrój jest straszny, a u nas (ten który pamiętamy) był smutny. Nikt, nawet Solidarność, nie chciała kapitalizmu, więc utrzymywano coś, co się rozłaziło z rękach i nie sposób było tego poskładać. Dziś materialnie jest lepiej, ale społecznie gorzej, więc trudno mi jednoznacznie oceniać tamte czasy. Zwłaszcza, że nowy ustrój stał się okazją do utraty godności dla tak dużej rzeszy ludzi, co wcześniej. Okres przełomu i lata 90. to były dosyć paskudne czasy (Mansur)
OdpowiedzUsuńmasz rację ale mimo wszystko nie tęsknię. ludzie może wtedy byli bliżej ale byli naprawdę na każdym kroku upokarzani, teraz jednak masz pewność że to co twoje, na co zapracowałeś jest twoje. Tamten system za nic miał własność, zdolności, sukces itd. A porównanie Korei i Polski? w sumie być może i u nas było podobnie (lata 50-te) u nich najwyraźniej wszystko sie zatrzymało i nastepuje dynastyczne przekazywanie władzy...
OdpowiedzUsuń