niedziela, 15 maja 2011

11.09.01, czyli różne spojrzenia na tragedię

I kolejna rzecz zrobiona trochę jak dokument. 11 nowelek filmowych, 11 reżyserów z całego świata którzy w rocznicę zamachów 11 września 2001 mieli nakręcić swoją wypowiedź na ten temat. Każdy film miał trwać 11 minut, 9 sekund i jedną klatkę filmową.
"Tamtego dnia świat zamarł. Dziś rozpoczyna dyskusję" - takie wymyślono hasło reklamowe. I postawiono na pełną swobodę wypowiedzi. Efekt jest ciekawy ale i dziwny. Do tego stopnia kontrowersyjny, że chyba film wogóle nie doczekał się premiery w USA. Pewnie pomysłodawcy mieli nadzieję, że wszystkie ediudy będą hołdem dla tamtych ofiar, apelem o pokój i tolerancję z podtekstem, że wszystko będzie idealnie jak zniszczymy terroryzm (a potem kolejne problemy jakie wskażą nam Amerykanie).  
Tymczasem to dość gorzka pigułka.
Dwie z tych nowelek są zrobione jako historie prostych ludzi, kameralne spojrzenie na czyjeś życie, a wydarzenia z 11 września jakoś mniej lub bardziej wpływają na nich - tak do tematu podeszli Sean Penn i Claude Lelouch - jest troszkę poetycko i melodramatycznie. Idriss Ouedraogo z Burkina Faso jako jedyny wplótł w swój film odrobinę humoru, ale nawiązuje raczej do nagonki na Bin Ladena już po 11 września a nie do samych zamachów. Do tego jeden film, który raczej nazwałbym eksperymentem wideo niż nowelą z przesłaniem - Alejandro Gonzáleza Iñárritu.
Na  pewno ciekawa jest historia opowiedziana przez Mirę Nair z Indii - bazując na losach chłopaka zaginionego 11 września i oskrażonego o udział w zamachach zabiera ona głos w sprawie szerzacej się islamofobii.  
A reszta? Ano większość postanowiła zamiast odnosić się do wydarzeń z 11 września opowiedzieć sami o sobie - o własnych krajach, tragediach i bolączkach. Tak jest w drażniącym filmie z Izraela Amosa Gitai - niby poświęconego nachalności mediów, ale to tu padają słowa: co może być ważniejszego niż zamach w Jerozolimie. Chyba są jeszcze bardziej zapatrzeni w siebie niż Amerykanie. Tak jest też w filmie Danisa Tanovica z Bośni. Pokusa by pokazać, że zamachy z 11 września to nie jedyne zło całego świata widać była bardzo silna. Ale czy możemy się dziwić? To mocny głos - oczekujecie byśmy Wam współczuli i z Wami byli w chwili tragedii, ale gdzie Wy byliście gdy działy się nasze tragedie? Czemu wtedy nikogo to nie obchodziło?
Youssef Chahine z Egiptu mocno sili się na obiektywność - stara się pokazać oba punkty widzenia - i Amerykanów, prostych ludzi i żłonierzy oraz tych, którzy podejmują z nimi walkę. Skoro USA i Izrael są państwami demokratycznymi to znaczy, że ludzie którzy wybierają władzę zgadzają sie z tą polityką i są współodpowiedzialni za to co Stany robią na całym świecie. Angażując sie w konflikt w jakimś regionie z góry stwierdzają kto tu ma rację i odrzucają głos drugiej strony. Szeryf, który stoi ponad prawem? To pobrzmiewa także w filmie Kena Loacha z Wielkiej Brytanii. Zestawiając datę 11 września 2001 z wydarzeniami sprzed 29 lat cały swój film poświęca wydarzeniom z Chile i atakowi na USA, że popierało zbrodnie Pinocheta. Loach jest znany ze swoich lewicowych poglądów, ale mam wrażenie, że tym razem trochę przesadził z idealizowaniem komunistów i prezydenta Allende. Paszkwil tym razem już przegięty bo uderza jednostronnością (choć trzeba przyznać, że jest bardzo poruszający emocje).
Jest jeszcze troszkę dziwny film film japoński Shohei Imamury - historia żołnierza z drugiej wojny światowej, który po koszmarach wojennych zamyka się w swoim świecie i woli żyć jak żmija. Tylko koniec noweli jest fajny - motto - że żadna wojna nie jest święta.
Najbardziej chyba podobała mi się nowelka Samiry Makhmalbaf z Iranu (choć tu też troszkę dziwne fragmenty o obawach iż amerykanie zrzucą na nich bomby atomowe) opowiadająca o próbach nauczycielki wytłumaczenia dzieciom tego co się wydarzyło. Ich świat to najbliższe otoczenie, co ich może obchodzić jakiś inny region świata, amerykanie dla nich to tylko skojarzenia z nalotami, zagrożeniem i wojskiem, które pojawia się wraz z pomocą humanitarną. Ciekawe bo mam wrażenie sporo w tym prawdy. My już przyzwyczailiśmy  się do świata globalnego - świata mediów, który kreuje nasze zainteresowania i wizję świata (i jego problemów). Ale podobnie jak wielu ludzi żyjących bez tak wszechobecnych mediów czy nie  mamy cząsto poczucia, że pokazują one kawałek świata w którym nas nie ma, że żyjemy zupełnie innymi sprawami? Od tego miejsca tak łatwo przejść do stwierdzenia, że media podobnie jak polityka to tylko kolejne narzędzie do manipulacji maluczkimi.   
Dziwnie się to ogląda. Ciekawe jako całość, bo jako pojedyńcze filmy raczej swoim poziomem nie zachwycają. Tak naprawdę żaden z tych filmików nie wpisuje się w kampanię rewanżu i przeciwdziałania terroryzmowi - wręcz odwrotnie - zamiast potępienia terrorystów sporo jest sugestii, iż to sami Amerykanie prowokują swoją polityką takie działania. "Kto sieje wiatr, zbiera burzę"...
Oskarżanie, że USA jest odpowiedzialne za całe zło na świecie to spora przesada. Ale trzeba przyznać, że często nie rozwiązują problemów na świecie tylko tworzą nowe. A oczekiwanie by pamiętać o ich ofiarach, gdy sami Amerykanie ignorują tyle innych tragedii pokazuje, że może warto robić takie filmy. Po to żeby wstrząsnąć. I przypomnieć, że to co pokazane w mediach na całym świecie to jeszcze nie jest cały świat.

6 komentarzy:

  1. Na pewno warto pamiętać, że co roku USA przekazuje syjonistom i arabskim despotom sprzęt wojskowy i amunicję wartą kilka miliardów dolarów, która jest w stałym użyciu, a liczba uśmierconych znacznie przekracza liczbę ofiar z 11.09.01.
    W filmu najlepiej pamiętam fragment z Burkina Faso o chłopcach, którzy "rozpoznali" ObL, zabawny pomysł. Resztę pamiętam tyle o ile, ale Samira też była ciekawa.
    Peace, Mansur

    OdpowiedzUsuń
  2. ale wymowa jak na film robiony za emrykanskie pieniądze ciekawa nie?

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślisz, ze amerykańskie? Producenci raczej swojscy
    http://www.imdb.com/title/tt0328802/companycredits

    OdpowiedzUsuń
  4. ale to są producenci kolejnych etiud a ciekawe kto wyłożył kasę na całość, myślałem że Amerykanie i Sean Pean i ten meksykanin jako jedni z pomysłodawców...

    OdpowiedzUsuń
  5. Pieniądze wyłożyli Francuzi z Vivendi (Mansur)

    OdpowiedzUsuń
  6. aha no to już troszkę to jaśniejsze

    OdpowiedzUsuń