środa, 20 marca 2024

Maria Stuart, czyli polityka i uczucia

MaGa: Tak się jakoś złożyło, że do tej pory nie widziałam Danuty Stenki na deskach teatru. A bardzo chciałam. I powiem, że jestem pod wrażeniem. Podobno Helena Modrzejewska mówiąc polski alfabet wzbudzała zachwyt; Danuta Stenka siedząc bez ruchu lub jedynie stojąc – potrafi uczynić z widzami to samo – zachwyca. A właśnie w ten sposób ona otwiera i zamyka ten spektakl.

Robert: Aktorstwo na pewno broni ten spektakl, jak dla mnie trochę zbyt przekombinowany w warstwie wizualnej. Znamy argumenty obrońców takich rozwiązań: przecież współczesne stroje mają dać nam sygnał o aktualności danej historii. Tylko jeżeli one budzą niesmak, są nieestetyczne, a scena wydaje się pusta, to nie ma w tym żadnej nowości ani wartości dodanej. Nie oszukujmy się - stroje mogą dodać splendoru, można się za nimi schować, wiele mówią o postaciach. Jeżeli aktor sam nie wie czemu nosi na sobie uprząż jak dla psa, to dla mnie tu nic ciekawego w tym pomyśle nie ma.

MaGa: Walka o tron, walka dwóch religii i dwie kobiety, które zdają sobie sprawę, że nie jest możliwe panowanie nad całą Brytanią kiedy jedna jest królową Szkocji a druga królową Anglii i żadna nie ustąpi. Jedna z nich będzie zawsze zagrożeniem dla drugiej. Dwie silne indywidualności: Maria Stuart (Wiktoria Gorodeckaja) i Elżbieta I (Danuta Stenka) wprzęgnięte w intrygi, machinacje i polityczne pojedynki dają na scenie koncert gry aktorskiej. 

Robert: Tak, moim zdaniem aktorsko to się nawet broni, a przynajmniej jest ciekawie. Jest szept, błaganie, ale jest i miejsce na złość, na walkę. Szkoda trochę, że w przypadku Marii Stuart wiele słów nie dociera do widza - ewidentnie ktoś nie przepracował pracy z głosem i mikroportem przy pełnej sali.
Przez to trochę tracimy. Danuta Stenka radzi sobie dużo lepiej, ma też jednak dużo większe doświadczenie. Każda z nich gra w pewną grę - jedna chce ratować życie i odzyskać wolność, nawet kosztem kłamstw i błagań, druga chce usunąć problem, ale nie chce przyłożyć ręki do wyroku. A wokół nich mężczyźni, którzy próbują coś ugrać dla siebie.

MaGa: Dramat Friedricha Schillera jest misternie tkaną opowieścią o machinacjach, kłamstwach i intrygach jakimi posługują się gracze polityczni by osiągnąć swoje cele. To pojedynek, z którego zwycięstwo odniesie tylko jedna frakcja. Z jednej strony deklaracje bez pokrycia, obietnice, których nikt nie dotrzyma, zdrady, a z drugiej strony - wzniosłe mowy i idee, a także miłość, zazdrość.

 

fot. ze strony Teatru Narodowego
Robert: Grzegorz Wiśniewski z premedytacją usuwa wszelki blichtr, jakieś nawiązania do życia dworskiego - obojętnie czy jesteśmy w z uwięzioną Marią, czy na sali audiencji z Elżbietą, jest surowo tak jakbyśmy cały czas byli w celi. Jedynym meblem staje się stół, na którym dzieją się dziwne rzeczy. I dodajmy do tego jeszcze sługę, który rozstawia kamery i niektóre sceny wyświetla na ścianach. Przez tą lekką degrengoladę, niepotrzebne wydziwianie, ten pojedynek o którym piszesz ogląda się dość dziwnie. Najciekawiej było w scenach bardziej kameralnych, szczególnie z udziałem pań.

 
MaGa: Z prawdziwą przyjemnością patrzyło się na grę nie tylko dwóch królowych, ale również pozostałych uczestników tej wytrawnej gry politycznej. Schiller tak prowadzi postaci, by unaocznić całą złożoność emocji jakimi podlegają bohaterowie dramatu. Maria Stuart walczy o życie (wspaniała scena z jabłkiem i papierosem), Elżbieta chce ją zgładzić, ale nie chce wziąć za to odpowiedzialności (trudno opisać słowami rozmowę Elżbiety z Williamem Davisonem). A przecież i męska strona tej gry o władzę iskrzy się na scenie w sposób godny zapamiętania.

Robert: Mateusz Rusin jako Robert Dudley moim zdaniem trochę zbyt luźno pociągnął tą rolę, nie nadał jej więcej charakteru, natomiast na pewno zapamiętuje się Przemysława Stippę jako wielkiego skarbnika Wilhelma Cecila, postaci z iście demonicznym rysem i z drugiej strony, równie mrocznego i fanatycznego bojownika o sprawę Mortimera (Karol Pocheć). Na dworze czy poza nim, to mężczyźni chcą rządzić, nawet jeżeli wcześniej muszą wkraść się w jakiś sposób w łaski wyżej ustawionych kobiet.

MaGa: Ten dramat daje pole do popisu nie tylko dwóm głównym bohaterkom, ale całej obsadzie. I z tego wszyscy wywiązali się rewelacyjnie. I byłby ten spektakl dla mnie perłą w repertuarze Teatru Narodowego gdyby nie trzy sprawy: po pierwsze kostiumy – trudno je nazwać uwspółcześnionymi, raczej dziwacznymi. Królowe w lateksie, na wysokich szpilkach, z papierosem w dłoni... no cóż, są różne gusta – mnie się to nie podobało. A tobie?

Robert: Jeszcze raz powtórzę - dla mnie chwilami nie tylko dziwne, ale i niepotrzebne i niesmaczne. O ile królowa wyżywająca się na czymś lub na kimś nie dziwi, to babrająca się w ziemi lub po niej się tarzająca już tak. 

MaGa: Druga sprawa: kamery, filmy wideo, telefony komórkowe… czemu to miało służyć? Uwspółcześnieniu? Przecież Schiller tak precyzyjnie sportretował bohaterów, że w nich samych odzwierciedla się wieczna prawda o naturze ludzkiej - tu nie potrzeba żadnych unowocześnień.

I trzecia sprawa: całkowicie zawiodła elektronika, o czym już wspomniałeś w kontekście Wiktorii Gorodeckiej. Jeżeli siedząc w czwartym rzędzie trzeba domyślać się tekstu to coś jest nie tak. I o ile męscy bohaterowie spektaklu mają „siłowe” w sumie role, więc ich głos jest mocniej artykułowany i coś słychać, to, niestety, role kobiece często wymagały szeptu, delikatności… i wówczas pozostawało domyślać się słów z kontekstu zdarzeń. W teatrze tej klasy nie powinno tak się dziać.

Robert: Nie powinno i tu się zgadzamy, że warto te technikalia poprawić. Szkoda, jeżeli traci się coś z tekstu, który tu odgrywa spore znaczenie.

MaGa: Mimo wszystko namawiam do pójścia na ten spektakl, bo na scenie dwie wielki aktorki: Danuta Stenka i Wiktoria Gorodeckaja. Każda z inna, ale ta ich imponująca gra! Z jednej strony starcie racji moralnych, a z drugiej - targających nimi namiętności. To trzeba zobaczyć!

Robert: Byłbym ostrożniejszy z tym "trzeba", choć zgadzam się, że warto. Ja nie żałuję, choć fanem tej inscenizacji nie zostanę. 

Więcej o spektaklu i bilety: https://www.narodowy.pl/repertuar,spektakle,419,maria_stuart.html

Teatr Narodowy – Maria Stuart
Reżyseria: Grzegorz Wiśniewski
Scenografia, kostiumy, światło, wideo: Mirek Kaczmarek

Obsada: Wiktoria Gorodeckaja (Maria Stuart); Danuta Stenka (Elżbieta); Mateusz Rusin (Robert Dudley); Jarosław Gajewski (Georg Talbot); Przemysław Stippa (Wilhelm Cecil); Paweł Brzeszcz (William Davison); Wiesław Cichy (Amias Paulet); Karol Pocheć (Mortimer) i Marcin Przybylski (Hrabia Aubespine)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz