wtorek, 12 marca 2019

Śpiąca królewna, czyli magia baletu


Kolejny spektakl baletowy  Teatru Bolszoj obejrzany w kinie Praha w ramach cyklu nazywowkinach.pl, tym razem „Śpiąca królewna” do muzyki  Piotra Czajkowskiego, w choreografii Jurija Grigorowicza (wg Mariusa Petipy), ze słowem wstępnym wygłoszonym przez ognistowłosą Katarzynę Gardzinę-Kubałę.



To piękny balet. Jest taki bajkowy, delikatnie „opowiedziany” ruchem. Niby znana bajka, niby wszystko wiemy, ale jakże trudno wyczarować ruchem miłość, zakłopotanie, wściekłość i wszystkie inne emocje, które targają człowiekiem, a balet Teatru Bolszoj tę sztukę doprowadził do perfekcji. Ten spektakl to (jak mówią znawcy) encyklopedia baletu, bo nastawiony jest na popisy poszczególnych tancerzy, na duety i ogromne sceny zbiorowe. Żeby ten balet mógł pokazać cały swój urok zawarty w choreografii potrzebny jest ogromny zespół baletowy, który posiada dużą ilość wspaniałych solistów i ogromną rzeszę tancerzy „pomniejszych”. 
 
Niewiele jest takich zespołów na świecie, dlatego zobaczyć  „Śpiącą królewnę” w wykonaniu najlepszego baletu klasycznego świata, to jest nie lada gratka. I nie żałuję ani minuty spędzonej w kinie Praha. Tak wielkie widowisko baletowe to zapewne też przegląd tego co kryje zespół –można zobaczyć  kto jak tańczy, a ponieważ Teatr Bolszoj to sami wspaniali tancerze – mamy więc przed oczyma mistrzowskie wykonanie każdego tańca, każdego popisu. A w „Śpiącej królewnie” główne role tańczyli najlepsi pierwsi soliści: jako księżniczka Aurora – Olga Smirnowa, a jako książę Desire – Siemion Czudrin. Ich gracja ruchów, dopracowane do końca figury, delikatność w skokach i piruetach… co by nie powiedzieć – mistrzostwo. Gdyby momentami pointy nie skrzypnęły o podłogę miałoby się wrażenie, że pływają w powietrzu. Obok nich przepięknie prezentowała się wróżka Bzu (Julia Stiepanowa),  a zła wróżka Carabosse w wykonaniu Aleksieja Łoparewicza, była wręcz niesamowita. Ostatni akt to niemal same popisy taneczne – w zabawie biorą postaci z innych bajek, mamy więc i Wilka z Czerwonym Kapturkiem, Kopciuszka z ukochanym, Kota w butach wraz z Biała Kotką,  Błękitnego Ptaka (z baśni perskiej) z księżniczką Floriną oraz Wróżki klejnotów. Jeśli każda z tych postaci posiada przepiękny kostium, który widzom pozwala odgadnąć kogo przedstawia – to proszę mi wierzyć – jest to czysta magia. Mnie osobiście najbardziej podobał się Błękitny Ptak (Artiom Bieliakow).



Do tego jeszcze tańce zbiorowe – poezja nie balet. Długo w pamięci będę miała scenę kiedy Wróżka Bzu roztacza wizję śpiącej Aurory przed księciem, a kilkanaście tancerek tworzy jakby świetlistą poświatę-zasłonę pomiędzy którą przemyka się duch Aurory. Ma się wrażenie, że to wszystko drga w powietrzu, unosi się nad ziemią. Patrząc na tę scenę zdałam sobie sprawę jak mistrzowsko sterowano światłem, co ono potrafi wydobyć z kostiumu, jak podkreślić bajkowość obrazu. Cudo. A takich scen zbiorowych było sporo.



Ale nie tylko taniec tworzy ten piękny baśniowy świat. Piękne kostiumy , niezliczona ilość przedziwnych postaci pomniejszych, które składają się na bajkowy obraz całości, np. diabły zaprzęgnięte w służbę złej wróżki… one pełzną po podłodze jak zjawy spod ziemi, lub stapiają się ze złą wróżką niemal w jedność. Piękne, zaskakujące… Rekwizyty: łódź płynąca we mgle, pojazd złej wróżki ciągnięty przez diabły – dopełniają całości.



Już niebawem skończy się moja przygoda z baletem Teatru Bolszoj. Jeszcze dwa spektakle i będę miała obejrzane wszystkie dotychczas transmitowane. I trochę mi żal, że to już, bo jako laik w tej dziedzinie zaczęłam ze spektaklu na spektakl wyłuskiwać coraz więcej rzeczy, które kiedyś mi umykały; a to w jaki sposób partnerzy pomagają partnerkom np. przy kręceniu piruetów, jak pomagają utrzymać rękoma równowagę, jak „dokręcają” dłonią obrót, ile wysiłku wymaga podrygiwanie na jednej ugiętej nodze, mając drugą przed sobą, ile wysiłku trzeba włożyć, żeby unieść partnerkę do góry jakby była piórkiem. O tym się nie myśli, a takich różności można się nauczyć oglądając balet z zainteresowaniem.



Taniec, malarstwo, muzyka, rzeźba – to sztuka. Wydaje się, że można bez nich żyć, że możemy ich nie oglądać. Ale to tak jak z powietrzem, miłością, dobrocią – też ich nie widać, a bez nich jakoś nie tak to życie wygląda, czegoś brak w duszy. I może właśnie balet napełni czyjąś duszę radością, uczyni życie lepsze, wartościowsze, pełniejsze… Warto próbować.



MaGa




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz