niedziela, 3 marca 2019

Największy dar, czyli szukając uzdrowienia


Dziś o filmie wyjątkowym. Nie dlatego, że religijna tematyka rzadko kiedy pojawia się na ekranach, bo też ten film trudno nazwać wprost religijnym. Jest świadectwem. Ale nie wszyscy bohaterowie mówią wprost o Bogu, choć dla wielu z nich doświadczenie, o którym opowiadają ma wymiar duchowy, jest łaską i darem. W końcu w świecie, który stawia raczej na inne wartości, zachęca do skupiania się na sobie, wybaczanie jest passe, postrzegane jest jako słabość, głupota... Mądry dziś jest raczej ten, który wciąż pamięta o krzywdzie, dopomina się zadośćuczynienia, pielęgnuje w sobie pamięć o byciu ofiarą, bo dzięki temu świat wciąż się nad nim pochyla, stara mu się wynagrodzić, jest po jego stronie. No i znów można powiedzieć, że w świetle Ewangelii wszystko to o czym opowiada ten film ma sens: stań się głupim dla świata, po to by odkryć prawdziwą mądrość. Tkwiąc w swoim bólu, nie potrafiąc wybaczyć, sami siebie ranimy, nie potrafiąc przebaczyć, tkwimy w ciemności jakie sobie stworzyliśmy. Choć psychologia może twierdzić, że przebaczenie nie jest niezbędne dla prawidłowej terapii, ci którzy przeszli ten etap, mogą potwierdzić jaki ciężar zostaje wtedy zdjęty im z serca. Przebaczenie daje radość i pokój w sercu, przynosi owoce jakich byśmy się nie spodziewali.
I o tym jest właśnie ten film. Nietypowy...

...nie tylko dlatego, że powstał dzięki wpłatom pojedynczych ludzki, którzy uwierzyli, że warto go zrobić. Nietypowy, bo zrobiony w zaskakująco lekkiej formule, łącząc bardzo trudne i osobiste treści, z prawie komediową otoczką. Oto w trakcie kręcenia westernu, gdy ma dojść do ostatecznej konfrontacji między dwoma postaciami, których przodkowie zadawali sobie krzywdy po wielokroć, reżyser (w tej roli sam Juan Manuel Cotelo, czyli twórca "Największego Daru", stwierdza że nie podoba mu się takie zakończenie. Postanawia poszukać innego, choć ekipa filmowa wcale nie traktuje poważnie jego pomysłów, przyzwyczajona do tego, iż krwawą zemstę kino prezentuje jako sprawiedliwe rozwiązanie. Mamy więc dokument, ale w fabularnej otoczce, która spina jakoś całość, nadaje jej ton, który być może będzie zrozumiały dla widza nieprzekonanego do religijnych treści.

Jeżeli doświadczało się krzywdy lub co gorsza samemu ją zadawało, to jest się najlepszym źródłem  tego, by powiedzieć o tym czy jest inne rozwiązanie, jakieś lekarstwo na rany. I o tym właśnie opowiadają bohaterowie tego filmu. Ludzie, którzy sami daru przebaczenia doświadczyli jako ci, którzy go otrzymali lub ci którzy nim obdarowali innych. Czy można żyć dalej? Czy ciężar i ból mogą zniknąć? Jak reaguje otoczenie? Są tu historie dramatyczne, miejsca, które spływały krwią (bomby w Irlandii, wojna domowa w Kolumbii, Rwanda), ale i opowieści bardzo osobiste, wydawałoby się, mniej raniące. Skłócone rodziny, oddalający się od siebie bliscy, przyjaciele, sąsiedzi... Przecież to sprawy, które dotykają każdego z nas, a nie tylko kogoś kto żyje w kraju ogarniętym wojną. Czasem tak trudno nam uwierzyć w to, że można przebaczyć tak ogromne zło, ale sami bywa, że nosimy w sobie nawet niewielkie urazy, nie potrafimy zapomnieć, wyciągnąć ręki.
I dlatego ten film, choć opowiada o wielkim bólu, niesie w treści coś dużo ważniejszego: obietnicę pokoju, uzdrowienia, jakie niesie przebaczenie. Obietnicę nie teoretyczną, ale taką której można dotknąć, zobaczyć i usłyszeć na ekranie od tych, w których życiu ona się już zrealizowała.

Ile by nie napisać o tym filmie i tak będzie mało. Nie będę się więc wymądrzał. Niedługo premiera (8 marca), ale ponieważ kina nie są zainteresowane jego pokazywaniem, nie wierząc że ktoś będzie go oglądał, dużo zależy od nas samych. To my możemy nie tylko szukać pokazów w okolicy i namawiać znajomych do pójścia do kina, ale również poprosić o taki pokaz w naszym mieście i pomóc w reklamie. W naszym miasteczku taki pokaz na pewno będzie i wybieram się po raz drugi, tym razem z bliskimi, żeby przeżyć ten film jeszcze raz. Dokładnie tak. Nie tylko obejrzeć. Przeżyć. Bo takie filmy ogląda się przede wszystkim sercem. Nie chodzi o to czy się podoba czy nie, ale czy wyjdziemy po nim z jakąś refleksją i pragnieniem zmiany.
Więcej informacji o tym jak wesprzeć film, lista kin itp. tu: https://NajwiekszyDar.pl


5 komentarzy:

  1. Ja do kina nie pójdę, bo nie rzadko tam bywam, ale będę czekać na ten film i obejrzę go w sieci, ale córce podrzucę tytuł, może gdzieś w Krakowie będą go grali...
    Wielka szkoda, że w dystrybucji kinowej pomija się filmy, tylko dlatego, że można w nich znaleźć odniesienia do wiary...a szczególnie do chrześcijańskich wartości..

    Dobrze, że można liczyć na Ciebie w kwestii informacji....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. szukam, choć nie zawsze jestem pełen zachwytów przy ich oglądaniu (np. amerykańskie Bóg nie umarł jakoś mnie drażnią)

      Usuń
    2. Mnie też drażnią filmy kręcone przez protestantów.

      Usuń
  2. Niestety, ale nie jestem zainteresowana tym filmem.

    OdpowiedzUsuń