niedziela, 3 kwietnia 2011

Czerwony tulipan - koncert, czyli wieczór pod znakiem gitar

Niedziela jakoś nie sprzyjała temu by siedzieć przy kompie a więc króciutko o koncercie, a raczej o spotkaniu - już drugim z kolei Saloniku z Kulturą w Pruszkowie. Tym razem prowadzący czyli Antoni Muracki zaśpiewał tylko dwie piosenki za to zaprosił też gości więc wieczór i tak potrwał ponad 2 godziny. Tomasz Kordeusz - świetny głos, niezłe teksty, nastrojowo i poetycko - do tego świetny gitarzysta towarzyszący (duży szacun dla Pana Piotra!). Muszę więcej poszukać o Kordeuszu informacji bo okazuje sie, że mimo iż nazwisko jest mało znane to facet pisuje dla najlepszych...

Druga część to występ Czerwonego Tulipana i prawdę mówiąc dla mnie zaskoczenie - może dlatego, że znałem ich z pojedyńczych numerów nigdy nie widząc na koncercie, a to istne show - od poezji śpiewanej przez kawałki energetyczne (lider ma iście hiszpański temperament) i rytmy żydowskie czy hiszpańskie aż po kabaret (lokomotywa po czesku :) - majstersztyk). No i gitara!!! 
Im dłużej słuchałem ich gitarzysty tym bardziej opadąła mi szczęka, aż okazało się w programie zarezerwowali dla niego kawałek instrumentalny (mega szacun dla Pana Andrzeja!!!) - magia niczym na koncercie Santany...
A więc piękny wieczór - różnorodny (choć bardziej mi się podobały chyba utwory z wokalem Krysi doceniam też niesamowitą ekspresję Ewy) i rozbujany. A juz zapowiedź kolejnego saloniku jesienią z piosenkami Nohavicy :)

Powinien być prosty jak zegarek świat
Po każdym "tik" byłoby "tak"
Powinien być prosty jak zegarek świat
Po każdym "tik" byłoby "tak"
Żeby wszystko jak w zegarku
Od jedynki do dwójeczki
Póniej trójka, czwórka, piątka
To by człowiek się nie plątał
W myślach, czynach, no i w mowie
Żeby wszystko jak w zegarku
Sześć i siedem, potem osiem
To nie traciłby tych wiosen
I zachował dłużej zdrowie


możesz zobaczyć także: Krzysztof Daukszewicz lub Jacek Wójcicki

4 komentarze:

  1. cz I.
    W niedzielę byłem z moim przyjacielem, który zajmuje się moim odchamianiem ;) , na kolejnym "Saloniku z Kulturą".
    Program prowadził Antoni Muracki, ( http://muracki.pl/ ) z którym udało mi się zamienić parę słów przed występem i na moje pytanie, czy powtórzy coś ze swojego występu na I "Saloniku", który stanowił wówczas pierwszą część koncertu z udziałem Krzysztofa Daukszewicza (szczególnie zapadł mi wtedy w pamięć m. in. utwór "Sklep"), odpowiedział, że on dzisiaj będzie zajmował się raczej "konferansjerką" i jego występów będzie niewiele, chociaż jeżeli..., to oczywiście coś nowego, czego nie było na poprzednim występie - tu nastąpiła chwila zastanowienia, po której dodał: "Może zaśpiewam coś z Nohavicy? Tak, to jest chyba dobry pomysł."
    Nie chcąc zakłócać Artyście ostatnich chwil relaksu przed występami, podziękowałem za krótką konwersację i pożegnany słowami "Do zobaczenia na koncercie" udałem się do wnętrza Pałacyku.
    W pierwszej części wystąpił Tomasz Kordeusz ( http://www.ballada.pl/index.php/component/content/article/1-prezentacje/165-kordeusz-tomasz?directory=58 ) z prezentacją swojej twórczości. Towarzyszył mu Piotr Szkil - gitarzysta, który sam potrafił wprowadzić w osłupienie całą publiczność. Dla niego gitara (bez różnicy - czy klasyczna czy basowa) nie miała żadnych tajemnic, a dźwięki, które z nich wydobywał same prosiły o ciąg dalszy. Artysta zaśpiewał wiele swoich tekstów na deser wykonując utwór "To wolność"
    Między wykonywanymi utworami wspomniał również o swoim udziale w wielu Ogólnopolskich Przeglądach Piosenki Autorskiej (OPPA), który z upływem czasu - niestety - staje się coraz bardziej "niszowym" festiwalem. To fakt. Sam pamiętam, że jako widz uczestniczyłem w VII "Przeglądzie" w roku 1985, kiedy nagłośnienie tej imprezy było jednak o wiele większe niż dzisiaj, kiedy często w prasie możemy tylko przeczytać notkę, że "...zakończył się kolejny OPPA...". A przecież m. in. dzięki OPPA-ie zyskali popularność tacy artyści jak np. Ola Kiełb, Mirosław Czyżykiewicz, Tomasz Szwed, Piotr Bałtroczyk, czy wspomniany już wcześniej Jaromir Nohavica. Ale to temat na inny wątek...

    cdn.

    OdpowiedzUsuń
  2. cz.II
    Zanim przyszedł czas na "Czerwonego Tulipana" (w którego repertuarze znajdują się również teksty Tomasza Kordeusza), zgodnie ze swoją wcześniejszą obietnicą ;) wystąpił Antoni Muracki, który nawiązując do tego, że jeden z następnych "Saloników" będzie w całości poświęcony twórczości Jaromirowi Nohavicy, jako "przedsmak" tamtego wieczoru przedstawił m. in. utwór czeskiego barda: "Pijcie wodę".

    Następnie przyszedł czas na wspomnianą już grupę, którą mogliśmy obejrzeć w składzie: Ewa Cichocka, Krystyna Świątecka, Stefan Brzozowski, Andrzej Dondalski (Git. bas), Andrzej Czamara (git. akust.) Ponieważ zespół jest powszechnie znany i wszelkie "ochy", czy "achy" na jego temat byłyby tylko powieleniem wcześniejszych opinii, nawiążę tylko do utworu, którego początek przytoczył wcześniej Przynadziei czyli - "Prosty jak zegarek świat". W pierwszej chwili, gdy tylko usłyszałem ten tytuł, naszła mnie wątpliwość: "Prosty jak zegarek? Przecież to skomplikowane urządzenie!" Ale wyjaśnienie tego tytułu nastąpiło w epilogu tej piosenki, gdzie usłyszeliśmy:

    (...)"Żeby wszystko jak w zegarku,
    Po dwudziestej pierwszej - druga
    I dwudziesta trzecia zaraz
    i jak bardzo się postarasz
    przed dwunastą zdążysz wszystko,
    żeby wszystko jak w zegarku,
    bo przed tobą nowa doba
    od początku całkiem nowa:
    Dzień zaczynasz z tarczą czystą.
    Powinien być prosty jak zegarek świat
    po każdym "tik" byłoby "tak"
    Powinien być prosty jak zegarek świat
    po każdym "tik" byłoby "tak".

    Czyli faktycznie Autorka tych słów - Mariola Platte (wielki szacun za ten tekst!) przy tym rozumowaniu miała "najracniejszą rację". Gdyby każdy nasz dzień mógł zaczynać się od 00:00:00, czyli od zupełnego zera i poprzednie zdarzenia nie miałyby wpływu na to, co się dzieje aktualnie, byłoby pięknie. Gdyby właśnie nie to "gdyby"...

    Żeby jednak nie kończyć tego tekstu tak posępnie muszę jeszcze potwierdzić to o czym pisał już Przynadziei: genialny występ Ewy Cichockiej, która swoim głosem i kunsztem aktorskim wprawiała w podziw każdego widza, a co do poziomu instrumentalnego i tego co z gitarą robił Andrzej Czamara - w mojej skali brak jest oceny, która mogłaby uczciwie ocenić tę grę. Po prostu genialna! Słowem: miodzio!

    Podsumowując - warto było trafić do Saloniku na ten koncert. Naprawdę warto było.

    OdpowiedzUsuń
  3. Leszku zawstydzasz mnie :) napisałeś więcej i trafniej ode mnie... następnym razem pisz Ty a ja wrzucę komentarz, ok? Nie musisz potwierdzać i tak trzymam Cię za słowo (pisane)...

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zwykle przesadzasz. Gdybym ja miał stworzyć coś z niczego w przeciągu kilku godzin (jeśli nie w ciągu paru minut), to może z powyższego tekstu powstałby jeden, no może dwa akapity. Ale po tygodniu przemyśleń i ciągłych przeróbek, to nie sztuka stworzyć jakiś dłuższy tekst. Z tym, że dziś taki komentarz, to już byłaby musztarda po obiedzie...
    A - jak Ci to już mówiłem - moje rozwodnione przemyślenia mają się nijak do Twojej esencjonalnej relacji...

    OdpowiedzUsuń