sobota, 19 listopada 2022

Słoiczki - Maja Jaszewska, czyli ech ta stolica

Najpierw trochę przeleżał ten tytuł na półce czekając na swoją kolej, ale gdy znalazłem wersję audio, stwierdziłem że to dobra okazja by sobie go słuchać w trakcie przejazdów do pracy, a czytać w papierze w domu. I tak oto 119 książka przeczytana w tym roku odhaczona :) Śmieję się czasem sam z siebie, że przy równoległym czytaniu najwolniej idą mi tytuły poważniejsze, bo te lżejsze, jak choćby i Słoiczki, łykam szybko i zaczynam kolejne czytatło. Pomiędzy kryminałami ta obyczajówka wpasowała się bardzo przyjemnie. Choć zaczęła się trochę jak satyra na pracę w modnym czasopiśmie dla kobiet, im dalej, tym robiło się bardziej zwyczajnie, znajomo i sielsko.
I może to naturalne? Mimo tego, że życie w stolicy kusi możliwościami, krzyczy o tym, że wreszcie nabierzesz klasy, będziesz żyć naprawdę, bo gdzieś tam, na peryferiach prawdziwego życia nie ma, prawda przecież często jest odwrotna.
To problemy jakimi żyje się w Warszawie często są wydumane i o ile w domu rodzinnym martwią się o czy będzie co jeść, w stolicy to dotyczy raczej kolejnej butelki ulubionego wina, codziennej kawki z kawiarni, czy wypadu do klubu. Wiem, przerysowuję, ale trochę takim przerysowaniem posługuje się też ta książka. Redakcja Przemian, w której pracują bohaterki tej książki, dziewczyny które znalazły w Warszawie dobrą pracę, to miejsce gdzie "wykuwa się" nową kobietę - wyzwoloną z więzów patriarchatu, obowiązków rodzinnych, tradycji, ograniczeń itp. I bohaterki też trochę żyją treściami, które same przygotowują - tu dieta, tu najmodniejszy look, przyjemność z przygodnych związków itp. A w duchu?


A głęboko w sercu jednak wciąż trochę zostały takimi samymi kobietami co przed przybyciem do Warszawy, bez jednego wzorca jak mają postępować bo inaczej otoczenie je uzna za prowincjuszki, wyjadając pyszne i tuczące dania ze słoików w domu, a nie koszmarne diety jakie wciskają innym. I marząc o tym jednym, wymarzonym. Czyli wszystko to jedna wielka ściema? Ano jeżeli ktoś wbije się w ten kołowrotek i nie potrafi rozsądnie czasem z niego wychodzić, to staje się naprawdę niczym zombie, który w dodatku przestaje rozumieć "normalsów". Ważne żeby czasem się ocknąć.
Dla Józi takim przełomem chyba było uświadomienie sobie, jak stała się zabawką w rękach faceta, który bardzo jej się podobał. A dla jej przyjaciółki Julki? Chyba również rozczarowanie w związku, co do którego miała duże nadzieje. W pewnym momencie zaczynają więc trochę zwalniać tempo, pojawia się więcej ich refleksji, nie ma tej gonitwy. I choć mniej też jest wątków redakcyjnych, które wcześniej wnosiły sporo humoru, to ta zmiana wcale nie jest na gorsze. Po prostu wchodzimy w trochę inny klimat - bardziej slow, emocji, zadumy.
I jedyne czego mi tu trochę brakowało to jakiejś mocno zarysowanej sprawy, która by nas prowadziła od początku do końca. Bez tego, jest sympatycznie, chwilami zabawnie, bywa wzruszająco i ciepło, jest jednak jakiś niedosyt. 
Ale za smaczki typu: spacery po Warszawie albo miejscówka nad Bugiem, spory plusik ode mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz