poniedziałek, 25 maja 2020

Statystycznie rzecz biorąc, czyli ile trzeba zjeść czekolady żeby dostać Nobla - Janina Bąk

Autorka sama wymyśliła świetny podtytuł, więc tym razem nie musiałem nic kombinować od siebie w tytule notki. Choć tym razem pomysłów byłoby pewnie całkiem sporo, bo też i fajnych (i celnych) porównań, określeń, anegdot w tej książce jest cała masa.
A ponieważ ani nie dostałem jej do recenzji, ani też nie jestem częścią dużej wspólnoty blogerskiej (w sensie formalnym tak, ale towarzyskim stety/niestety nie), moich zachwytów nie musicie brać w cudzysłów i zastanawiać się nad tym czemu kit Wam wciskam. Staram się nigdy tego nie robić (nawet jak egzemplarz jest nadesłany przez wydawcę), choć zdarza mi się łagodzić szczególnie negatywne zdania. Tym razem na szczęście nie muszę.
To dobra pozycja jest. Nie wiem na ile wartościowa, bo nie ukrywam, że oczekiwanie od pozycji popularnonaukowych mam zawsze takie, by coś po lekturze zostało w głowie albo człowiek miał ochotę sięgać natychmiast po coś więcej z tej tematyki. W moim przypadku "Statystycznie rzecz biorąc" w tym zakresie się nie sprawdziło - nie mam ochoty czytać nic więcej o statystyce (chyba, że będzie napisane to w podobny sposób), a i w głowie poza paroma casusami z badań niewiele zostało. Większość z nich i tak znałem wcześniej, ale mimo to akurat te części mnie nie nudziły - faktycznie Janina Bąk potrafi o nich ciekawie opowiadać.

Na ile udaje się je połączyć z wiedzą? Może przy studentach szło lepiej, ale w książce praktycznie wszystkie definicje i próby wytłumaczenia wszystkich zagadnień teoretycznych (no dobra, prawie wszystkich) jakoś szybko starałem się wyprzeć z głowy, by znowu skupić się nad tym co najbardziej w tym przypadku "kręciło", czyli nad zawartym w książce humorem. Potoczny język, spora ilość anegdot, zabawne komentowanie nie tylko różnych błędów jakie zdarzały się badaczom, ale i własnej pracy ze studentami - to wszystko okazuje się dużo ciekawsze niż same definicje. Stąd też moja wątpliwość, czy książka na pewno spełnia swoje zadanie. Czy przekona kogoś do pokochania statystyki? Pewnie nie. Może po prostu podchodzić do tej nauki będziemy z trochę mniejszym kijem, może będziemy zadawać mniej głupie pytania. Może to wystarczy, by uznać jej sukces.
Im mniej ludzi będzie przyjmować "na wiarę" coś co ma jakieś odniesienie do badań "naukowych", bardziej dociekliwie pytać o próbę, pytania badawcze, czy same wyniki, tym jako społeczeństwo będziemy mądrzejsi. I mniej podatni na manipulację, z czym pewnie zgodziło by się nawet i 130% Polaków. he he. A więc każdy kto robił sobie heheszki na temat tego ile mamy średnio nóg z naszym psem na spacerze, znajdzie tu jeszcze więcej dowcipów, którymi będzie mógł błyszczeć przed znajomymi. Ale może i przestanie je opowiadać, bo jednak doceni to, że nie każde badania są zupełnie bez sensu.
Polecam. Nawet nie po to, by wreszcie zrozumieć czym są dominanta, mediana, średnia arytmetyczna, czy kowariancja, by samemu nie popełniać jakichś błędów przy projektowaniu badań (lepiej zlecać to fachowcom), ale by mieć choćby ogólne pojęcie i rozpoznawać co może mieć większy sens, a co śmierdzi na kilometr ściemą. No i by nieźle się bawić przy lekturze. 
A tu próbka możliwości autorki

1 komentarz:

  1. Bardzo lubię twórczość Janiny w internecie, dlatego już od jakiegoś czasu poluję na tę książkę! Mam nadzieję, że w końcu uda mi się ją przeczytać!

    OdpowiedzUsuń