środa, 13 maja 2020

Unorthodox, czyli nie wolno ci być głośną, nieskromną, posiadającą własne zdanie

Wreszcie i ja przestaję się opierać, pal licho finanse - za dużo rzeczy fajnych na Netflixie, żeby go ignorować i nie posiadać. Złamałem się...
Ale na początek zafundowałem sobie nie jakieś wielkie ich hity, o których wszyscy, a rzecz w miarę nową, krótką i która być może nie będzie dla wszystkich. Zdaje się, że pojawiło się wznowienie książki Debory Feldman, która stała się inspiracją dla tego miniserialu, więc można sobie zafundować spotkanie nawet intensywniejsze niż te kilka godzin przed ekranem.
W skrócie: młoda kobieta ucieka z zaaranżowanego małżeństwa i z religijnej społeczności, w której ją wychowano. I nie jest to historia z kraju, który byśmy podejrzewali o ograniczanie praw jednostki, ale z Nowego Jorku. I nie sprzed iluś dekad, ale jak najbardziej współczesna.
Obserwujemy ucieczkę 19-letniej Esther Shapiro (kapitalna Shira Haas), próbę stworzenia sobie nowego życia w Berlinie, a jednocześnie cofamy się do momentu gdy do ślubu dopiero się przygotowywała. Dzięki temu pewnych rzeczy najpierw się jedynie domyślamy, potem odsłania się przed nami w całej rozciągłości sytuacja w jakiej tkwiła. Nie zmuszano jej do małżeństwa, ale czy rzeczywiście dało jej to upragnione szczęście, jak cały czas jej to wmawiano?


Dla ortodoksyjnych Żydów rolą kobiety jest bycie żoną, opieka nad dziećmi (im liczniejszymi tym lepiej) i zajmowanie się domem. Nikogo nie interesuje czego pragnie dziewczyna, jakie ma aspiracje, szybko kończy się jej edukacja, a potem ciotki, matki, babki wpychają ją w schemat, który powtarzany jest od pokoleń. Kto próbuje się sprzeciwiać, musi być złamany lub wygnany ze społeczności, ale najpierw trzeba go zniszczyć, odebrać mu wszystko na czym mu zależy.
To zderzenie zwyczajów chasydzkiej społeczności, które z pozoru mogą nawet wydawać nam się piękne, z tym jak potem mogą one tłamsić jednostkę, odbierać jej całą radość życia, jest w tym serialu najciekawsze. Dla widza wyobrażenie sobie tego jaki szok, jaką drogę musi przejść Esther, decydując się na ucieczkę i odrzucenia dawnego życia, wcale nie jest łatwe, a pewnie nasze wyobrażenia i tak są mniejsze niż rzeczywistość.

To nie jest więzienie w sensie fizycznym, a jednak po wyjeździe nagle odkrywa czym jest prawdziwa wolność, obserwując ją nie tyko u innych, ale i sama jej kosztując.
Czuje się co prawda w tej historii pewne uproszczenia i skróty, może na siłę budowane napięcie, ale dzięki kapitalnej głównej roli oraz z wrażliwością podjętemu tematowi, bez jakiegoś nadmiernego jadu, to serial absolutnie wart polecenia.




PS Jeżeli ktoś uważa, że szczytem zacofania jest uczenie w kręgach katolickich naturalnego planowania rodziny, to polecam przyjrzeć się temu jak "edukacja seksualna" przebiega w ortodoksyjnych środowiskach żydowskich.


4 komentarze:

  1. Woah, wygląda mi to na naprawdę ciężki klimat i aż wierzyć się nie chce że w tych czasach ludzie mogą być...tak bardzo do tyłu z rozwojem kulturalnym i psychologcznym. Sama raczej się nie zagłębię, ale nie dla tego, że mnie odrzuca, a zwyczajnie łatwo się przy czyś takim denerwuję.

    Swoją drogą, dopiero zaczynam i chciałabym cieplutko zaprosić do siebie:
    https://margowednesday.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mim o wszystko polecam! I dzięki za zaproszenie - będę zaglądać :)

      Usuń
  2. Koniecznie muszę sięgnąć po ten serial. Już trochę dobrego na jego temat słyszałam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jedna z lepszych produkcji, które ostatnio oglądałam, a z początku podchodziłam dość sceptycznie, ale moje przyjaciółki mnie namawiały i w końcu się skusiłam. I muszę przyznać, że nie żałuję. :)

    OdpowiedzUsuń