sobota, 1 czerwca 2019

Adrienne Lecouvreur, czyli opera z motywem polskim

Jedna z niewielu oper, która opowiada historię miłości rzeczywistych osób. Otóż autentyczna gwiazda Comedie Francaise Adrianne Lecouvreur (1692-1730) miała płomienny romans z Maurycym Saskim, nieślubnym synem Augusta II Mocnego – króla Polski. Ona zasłynęła z tego, że jako aktorka odrzuciła pompatyczne deklamowanie tekstów literackich na rzecz prostoty i naturalności, co uczyniło ją teatralną divą, on natomiast – był młodzieńcem przystojnym, mężnym, ale jednocześnie – na co są dowody historyczne – był kobieciarzem oraz obiektem westchnień niejednej damy z towarzystwa. Kiedy w niewyjaśnionych okolicznościach Adrienne zmarła niebawem po zerwaniu z Maurycym, powstała plotka/podejrzenie, że została otruta przez swoją rywalkę – księżnę de Bouillon bukiecikiem zatrutych fiołków. I tak jej współcześni przekazali tę opowieść kolejnemu pokoleniu, a na jej podstawie Francesco Cilea skomponował swoją operę „Adrienne Lecouvreur”. Ta opera jest niezwykle melodyjna, ale i niezmiernie ciekawa. Opowiada o postaci związanej z teatrem wobec tego na scenie oprócz opery mamy również i teatr i balet. To jakby teatr w teatrze. Osobiście pierwszy raz widziałam takie połączenie, gdzie śpiewaczka operowa musi, choć przez chwilę, deklamować tekst literacki. Jest w niej również bardzo wyraźnie zaakcentowany styk możnych z klerem i obłuda obu tych stanów.

Inscenizacji opery, którą obecnie oglądamy dzięki cyklowi nazywowkinach.pl dokonał Sir David McVicara. W rolę tytułowej gwiazdy teatralnej wcieliła się Anna Netrebko, z powodzeniem przekazując widzom zarówno wdzięk jak i skromność granej postaci, a w rolę jej ukochanego Maurycego wcielił się nasz rodak – Piotr Beczała. Ich duety były pełne emocji, uczucia i zapewne dlatego tak oklaskiwane przez widzów Met-Opery. Nie ma się co dziwić, bo Piotr Beczała ma piękny głos (tenor) i jest niezwykle przystojny; w parze z Anną Netrebko (sopran) stanowili piękną parę a ich głosy tworzyły wzruszające duety. W rywalkę pięknej Adrienne, księżnę de Bouillon, wcieliła się Anita Rachvelishvili (mezzosopran) – dla mnie osobiście duet dwóch zakochanych kobiet, z których żadna nie chce odpuścić miłości był zarówno piękny jak i niezmiernie wstrząsający.
Osobiście lubię niskie głosy, więc kiedy na scenę wkroczył Maurizio Muraro jako książę de Bouillon (bas) byłam uszczęśliwiona, ale nie mogę odmówić ciepła w głosie wiernemu , starszemu przyjacielowi Adrienne Michonnet’owi – w tej roli Ambrogio Maestri (baryton). Był wzruszający z tą swoją ukrytą miłością, która z konieczności musiała skończyć się na ojcowskich uczuciach.
Piękna muzycznie opera z wielowątkową fabułą. Elegancja strojów, pod którymi kryją się postaci intrygujące, ale również pełne hipokryzji. Wzruszające duety, które mówią zarówno o miłości jak i zawiści.
Warto obejrzeć. Polecam.
MaGa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz