niedziela, 9 września 2018

Wszyscy ludzie prezydenta, czyli upór został wynagrodzony


Przebieram w stosach, przebieram i w tematach notek, bo wciąż brakuje czasu na większe porządki i pisanie długich tekstów. Jutro do sejmu, ale może jakoś do przeżyję, natomiast planuję przynajmniej jeden dzień wolnego, to może i na blogu wreszcie ukażą się wszystkie zaplanowane dawno teksty. Czytam Zabójczy pocisk, bo niedługo ukaże się kolejnych zbiór opowiadań pod tym tytułem, a do końca miesiąca pewnie w czytaniu jeszcze m.in. Max Czornyj, Gillian Flynn, Szymiczkowa i Magda Stachula.

A dziś Wszyscy ludzie prezydenta.
Z książką się męczyłem, ale jednak film to świetna rzecz. Ktoś dobrze popracował nad scenariuszem i nie zamęcza nas drobiazgowymi detalami, których pewnie przeciętny zjadacz chleba by nie zajarzył. Tak naprawdę od afery Watergate minęło już tyle czasu, że dziś mało kto kojarzy czemu tak bardzo prezydentowi i republikanom zależało na tym, by pewnych dokumentów nie ujawniano. A film w miarę przystępny sposób nam to wszystko przybliża. W porównaniu z niedawnym filmem Czwarta władza, ten moim zdaniem nie tylko ma więcej napięcia, ale i lepiej pokazuje ten nacisk na misję dziennikarską, którą jest ujawnienie prawdy. Co prawda możemy gdybać jedynie, czy równie chętnie przywalaliby demokratom, z którymi sympatyzowali, ale miejmy nadzieję, że nie robiliby wyjątków.
Bob Woodword i Carl Bernstein, tu grani przez Dustina Hoffmana i Roberta Redforda stali się symbolami zaciętości i odwagi w mówieniu prawdy, poszukiwaniu jej. To opowieść nie tylko o śledztwie, ale i o tym jak trudno im czasem było znaleźć dowody, mimo że byli pewni tego o czym chcieli pisać. Potwierdź w kilku źródłach - gdybyż dziś dziennikarze trzymali się tego kanonu. Dzwonili, jeździli, szukali w dokumentach, czasem posuwali się do kłamstw, gdy udawali, że już coś wiedzą, a szukają jedynie potwierdzenia. A to co znaleźli okazało się na tyle dużą bombą, że prezydent Nixon musiał podać się do dymisji.

Film trzyma w napięciu, przyciągają uwagę nie tylko dwie bardzo dobre role, ale i dialogi, a Alan Pakula stojący za kamerą uczynił z wydawałoby się mało interesującego tematu świetny thriller polityczny. Wymagający skupienia, ale i na pewno godny uwagi mimo upływu lat.

2 komentarze:

  1. Thriller polityczny - już dawno nic z tego gatunku nie oglądałem, dobrze, że ta recenzja się pojawiła, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to już klasyk, nawet boję się, że niedługo ktoś będzie próbował robić remake (nie daj Boże), jak w przypadku 451 stopni Fahrenheita

      Usuń