sobota, 23 czerwca 2018

Tajemnica Brokeback Mountain, czyli to uczucie ich zniszczy

Czytam sobie biografię Hajzera, a tam wzmianka, że dla siebie i Szerpów, na jakiejś wyprawie organizowali pokazy filmowe w namiocie, pokazując m.in. "Tajemnica Brokeback Mountain". W gronie samych facetów (a tak często na wyprawach jest) samo w sobie trochę dziwaczne, no chyba, że to tak w ramach "uświadamiania" i "niesienia cywilizacji", a sami to tak przy okazji. Trochę żartuję, ale uświadomiłem sobie, że nie napisałem jakoś o tym filmie, mimo tego, że niedawno go sobie powtórzyłem. Przynajmniej więc kilka zdań, choć lista obejrzanych i tak się posypała, sam więc już się gubię w tym co już było opisywane.
Film Anga Lee zdobył niesamowity rozgłos, choć sam w sobie jest dość kameralny, powiedziałbym nawet, że surowy. Nawet nie jest jakiś wyjątkowy, ale poprzez podjęcie tematu, w pewien sposób przełamujące tabu, schematy, stał się sensacją - jak to: kowboje i uczucie między dwoma facetami? Tego jeszcze nie było.

Ta historia wcale jednak nie jest romantycznym, poetyckim obrazkiem, laurką o tym jak to odkrycie skrywanych pragnień daje szczęście. To gorzki dramat o tym, że każdy wybór, każda decyzja, niosą ze sobą konsekwencje, które mogą okazać się zbyt trudne do udźwignięcia. Zmaganie się z własnymi uczuciami, pożądaniem, pchającym do ryzykownych kroków, zaniedbywanie rodziny, kłamstwa, mocno kłują nas w oczy, a jednak jakoś rozumiemy tych facetów, fakt że wpadli w pułapkę niby ustabilizowanego życia, nie czują się szczęśliwi, tęsknią do tych chwil, gdy zrodziła się między nimi jakaś bardzo silna więź. Nie usprawiedliwiamy, ale jednak jakoś rozumiemy.
Doceniam zdjęcia, muzykę, choć jest jedna rzecz, która mnie w tym filmie jednak drażni i przez którą nie do końca zgadzam się z pełnymi zachwytów opiniami, słowami, że jest tak piękny. Scena pierwszego zbliżenia, jak dla mnie bliższa była gwałtowi niż namiętności, jakaś zwierzęca i brzydka. Bardziej romantyczna i piękna jest tu tęsknota, oczekiwanie na powrót do tych miejsc, do chwil gdy mogą być sami.


7 komentarzy:

  1. Widziałam ten film, ale już dość dawno. Jak będzie czas i okazja, może go sobie przypomnę jeszcze raz. Dobry obraz, acz miałam podobne odczucia. W sensie takim, że nie stawiam go w gronie ulubionych tytułów. Z filmów Anga Lee bardzo dużym sentymentem darzę za to "Rozważną i romantyczną", a także "Przyczajonego tygrysa, ukrytego smoka". Te zresztą prędzej i chętniej sobie odświeżę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie jednak pokazują ogromną różnorodność w pomysłach i podejściu tego reżysera, nie?

      Usuń
    2. Dokładnie. Dobrze zresztą, że reżyser próbuje różnych rzeczy.

      Usuń
  2. Oglądałem, oglądałem. Z chęcią bym to zrobił jeszcze raz, pozdrawiam znad filiżanki porannej kawy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie oglądałam filmu i jakoś w trakcie zakupu książek Anne Proulx tę pominęłam, ale być może warto ją przeczytać. Film omijam chyba dlatego by własnie nie natknąć się na tę scenę, o której piszesz, a której sie spodziewam.

    OdpowiedzUsuń