środa, 29 listopada 2017

Cicha noc, czyli i po co to wszystko

Pojawiła się notka o ciekawej powieści Zygmunta Miłoszewskiego, to teraz coś filmowego. A jutro teatr. Widzę, że jedynie z muzyką jakoś mi teraz nie po drodze. Słucham, ale rzadko całych płyt, nie ma na to czasu, nawet w drodze zapuszczam audiobook (niestety Sekielski mnie rozczarowuje, ale napiszę wkrótce). Jak dojdzie do corocznych podsumowań, wyjdzie na to, że trzeba zamiast muzycznej, kategorię teatr chyba dorobić. Ach - jeszcze dwa dni konkursu! Pamiętacie o zgłoszeniach?

A dziś "Cicha noc". Kilka dni temu pisząc o "Listach do M3" trochę żartowałem, że Polacy wybiorą albo jedno albo drugie. Jedni szukają romantycznych bajek, czegoś na rozluźnienie, poprawę humoru i krztynę nadziei, a inni wolą stąpać twardo po ziemi. I choć nie unikam bajek, jednak dla mnie to właśnie takie filmy jak debiut Domalewskiego zasługują na największe brawa i nagrody. W tym filmie jest tyle emocji, tyle życia i prawdy, że wychodzisz w milczeniu i nosisz potem jeszcze tę historię w sobie długo.

Punkt wyjścia wydaje się prosty i to jeszcze bardziej zachwyca - wcale nie trzeba fajerwerków, nie wiadomo jakich cudów, ale dobre dialogi, postacie z krwi i kości, jakby dopiero przyszły do nas z jakimś wujostwem w odwiedziny i zasiadły razem z nami do stołu. Tego poziomu realizmu na próżno szukać w niby-dokumentach telewizyjnych, gdzie aż boli od udawania. A tu? K...a, no po prostu jakby ktoś z kamerą dopuszczony został do życia rodziny. Ze wszystkimi skrywanymi demonami, kłamstwami, obietnicami, zwyczajami, przekomarzaniem się... Święta to zawsze dla nas ważny czas, gdy rodzina powinna się pojednać i zasiąść razem do stołu, nawet jeżeli ma udawać, że wszystko jest w porządku, to na te parę godzin tak ma być. A jak wychodzi? Szczególnie gdy trochę podleje się to alkoholem?
Adam wrócił z Holandii na Wigilię, ale miał w tym swój ukryty cel - ma marzenia, plany, krok po kroczku dowiadujemy się jakie, ale nie jest do końca szczery z rodzicami ani z rodzeństwem. Ten korowód próśb, żali, nadziei i rozgoryczenia nie jest przyjemny, ale jest cholernie prawdziwy. Pewnie większość z nas zna takie miejsca, taką atmosferę, gdzie młodzi chcą jak najszybciej wyrwać się z domu, rodzice harują z nadzieją, że uda się podzielić owoce ich pracy po równo bez pretensji między dzieci, z nadzieją, że któreś z nich zostanie z nimi, by ich wspierać. Błoto. Brak perspektyw. Telewizor i komórka jako okienko na ten lepszy świat... 
Cholera. To jest debiut? To jest doskonały film, w warstwie psychologicznej, prowadzeniu aktorów (m.in. Ogrodnik, Ziętek, Jakubik, Suchora, Schuchardt), przemyślany i poruszający. Naprawdę duże brawa.
Fotki © Studio Munka-SFP, Robert Jaworski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz